Finałową dziesiątkę wybrało jury w składzie: Bartek Chaciński ("Polityka"), Małgorzata Halber ("M/I"), Filip Kalinowski ("Aktivist", Red Bull Music Academy Radio), Agnieszka Obszańska (Polskie Radio Program III) i Robert Sankowski ("Gazeta Wyborcza"). Jurorzy wybierali spośród trzydziestu albumów, które przedstawiliśmy w poniedziałek. Każdy ułożył swoją dziesiątkę, przyznając punkty poszczególnym albumom.
Zwycięzca nagrody publiczności weźmie udział w kampanii, a okładka jego płyty pojawi się na 100 citylightach w centrum Łodzi. Swoją nagrodę przyznało także jury. Jej laureat zostanie zaproszony przez Radio Łódź na Ekspresową Sesję Nagraniową, w ramach której będzie mógł nagrać jedną piosenkę w radiowym studiu.
Zwycięzcy otrzymają statuetki w postaci chodnikowych płyt. W tym roku przyozdobi je Natalia Hołub.
O tym, która płyta wygra, dowiecie się w piątek 6 marca w Domu Towarzystwa Kredytowego (ul. Pomorska 21). Imprezę uświetnią laureaci ubiegłorocznego plebiscytu - zespół Bruno Schulz oraz młody łódzko-londyński zespół Young Stadium Club. After party rozkręcą diskollektive. Początek o godz. 20. Wstęp wolny.
Szczegóły głosowania w ostatnim slajdzie. W tym roku głosować można nie tylko SMS-owo, ale ale także drogą internetową.
Robert Sankowski: Najbardziej łódzka z łódzkich kapel tym razem w mocno zaskakującym materiale. W 19 Wiosnach trudno było kiedykolwiek widzieć tylko kapelę jednoznacznie postpunkową, a zestaw muzyków, którzy się przewinęli przez ten skład, zawsze pozwalał przekraczać rozmaite gatunkowe ograniczenia. Tym razem muzycznie zespół zapuścił się w regiony mocno ryzykowne. Miłość do barokowego rozmachu zaprowadziła go gdzieś na skraj artrockowej pretensji i hardrockowego rozbuchania. Tym bardziej, że w nowych kompozycjach rządzi brzmienie organów i mocne riffy. Efekt finalny bywa kontrowersyjny, ale wciąż mamy do czynienia z jednym z oryginalniejszych zespołów na polskiej scenie muzycznej.
Filip Kalinowski: Nie każde miasto, ba, nawet nie każda metropolia ma swój własny zespół wyrosły z tej konkretnej ziemi, tego betonu, tych ulic i historii. Zespół którego każdy akord i każde słowo stanowi refleks konkretnego wycinka ograniczonej rogatkami rzeczywistości. Łódź powinna więc być wdzięczna za 19 Wiosen. Bo załoga to mądra, wrażliwa i niepokorna, nieustannie zmieniająca się i wymykająca prostym klasyfikacjom, jak rzadko, która też potrafiąca ów kawałek rzeczywistości opisać w sposób uniwersalny i zrozumiały dla obcych.
Bartek Chaciński: Modernistyczna, pełna wigoru i różnorodności nowa muzyka 19 Wiosen podoba mi się najbardziej spośród całego dotychczasowego dorobku tej grupy. Niepokojące, nowofalowe melodie tworzą zręby bardzo tutejszego stylu, wykonanie jest na światowym poziomie. A teksty Marcina Pryta gwarantowane od lat.
Małgorzata Halber: Zabawne, są tacy, którzy próbują być pankowcami. Akcesoria potrzebne w tym celu można nabyć w dowolnie wybranych sieciówkach. Ale pewnego rodzaju determinacji wykonawczej i artystycznej, czerpiącej siłę z niezgody na pewien stan rzeczy zakupić się nie da. 19 Wiosen to zespół-instytucja, o ile instytucją może być byt wyrażający nieustający sprzeciw. Tu nie chodzi o muzyczne nowatorstwo, ale o pewną postawę , z którą członkowie 19 Wiosen są zrośnięci i która wyziera z "Cinema Natura".
Agnieszka Obszańska: Marcin Pryt i spółka - kult i basta! Mało jest takich zespołów, które rozpoznaje się po pierwszych dźwiękach, nawet jeśli odpływają w trochę inne rejony, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Na "Cinema Natura" masywne gitary i bezlitosna perkusja dyktują warunki, ale poezja Marcina Pryta i klawisze Grzegorza Fajngolda stoją na stałych pozycjach. Jadę przez miasto z "Solaris Urbino"- "wszystko się zmieniło, tylko niebo zawsze szare". Uff!
Aby zagłosować na "Cinema Natura" wyślij SMS o treści PLYTA.01 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Małgorzata Halber: Jeśli istnieje coś takiego jak łódzkie brzmienie, to Alles jest jego doskonałym przykładem. Wyrastający z zimnej fali i industrialu, punkowy, odhumanizowany świat z polskimi tekstami: tak słyszę Łódź . W "Post" urzeka mnie śmiałe operowanie elektroniką. Alles to trochę Gary Numan na speedzie.
Agnieszka Obszańska: "Alles" to debiut, ale wyszedł spod palców doświadczonych graczy. Nie ma drugiego takiego miasta, które kojarzyłoby mi się z jakimś konkretnym brzmieniem. Łódź to syntetyczne, chłodne dźwięki, a ?Post? to znakomity dowód na to, że można je poskładać po mistrzowsku. Do tego proste, szczere i trafiające w punkt teksty. Aaaa i moim zdaniem kandydat na Przebój Niezalu 2014 - "My"! "Postmodernizm, postpunk, postkomunizm, wielki POST!" ? wszystko się zgadza.
Filip Kalinowski: Spośród różnych, post-nych inspiracji duetu Alles retro-futurystyczna elektronika lat 80 bierze zwykle górę nad punkową zadziornością, industrialnym rumorem i gitarowym chłodem. W spajające te wpływy, czyste, minimalistyczne aranżacje Marcina Reguckiego świetnie wpisał się powstrzymujący się jakby od śpiewania Paweł Strzelec. Podkreślając jeszcze dystopijną estetykę zespołu wykorzystuje on różne funkcje słowa (publicznie) mówionego ? wygłasza manifesty, składa raporty i stawia diagnozy.
Bartek Chaciński: Poza hip-hopem Łódź kojarzy mi się dziś z taką właśnie muzyką - zerkającą w stronę nowej fali początku lat 80. Dobrze wyprodukowaną i doskonale skrojoną, jeśli chodzi o czystość, minimalizm formuły. Ta nie jest jeszcze dopracowana w stu procentach, słychać w niej trochę nieokrzesania, ale też zdecydowanie, odwagę. Zespół zdecydowanie wart uwagi.
Posłuchaj całej płyty "Post".
Aby zagłosować na "Post" wyślij SMS o treści PLYTA.02 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Filip Kalinowski: Pierwszy krążek kwartetu mianującego się Bogami przypomina knajpianą posiadówę kilku kumpli - gadka się klei, atmosfera dopisuje, żarciki śmieszą i tylko od czasu do czasu ktoś wyrwie się przed szereg czy szarpnie drugiego za chabet. Koledzy jednak nie kryją do siebie urazy - gdy któregoś najdzie smutek zaraz reszta zaczyna z nim utyskiwać na kondycję świata, w opowieść jednego w moment angażują się wszyscy, a w ciekawości świata nie ustępują sobie na krok.
Agnieszka Obszańska: Bogowie zeszli na ziemię i uraczyli nas niczym nieskrępowanym wypełnionym radością, energią i improwizacją materiałem. Free improv to w ich wykonaniu happy improv, a trzecie przykazanie w ich manifeście brzmi: "będziesz się i innych zaskakiwał, schematy są nadaremno"- są! Szkoda że to bardzo pozytywne zaskoczenie trwa tylko 30 minut.
Bartek Chaciński: Projekt wyrosły na gruncie rockowego, garażowego eksperymentu późnych lat 60., bliski mi duchowo, korzystający z osiągnięć free-jazzu, szorstki i kolażowy - chciałoby się tylko, żeby te improwizowane miniatury przeobraziły się w dłuższe, psychodeliczne sesje.
Małgorzata Halber: Bogowie to jest zespół niedorzeczny i niedorzeczna też jest "Chi-Chi". Właściwie dzieje się tu wszystko, choć to wszystko zdaje się wyrastać z dżezowo-improwizującego rdzenia. Niedorzeczność widoczna jest już w tytułach utworów, niedorzeczność atakuje słuchacza, który właściwie nie wie, czy zaraz po serii pokrzykiwań usłyszy gitarową suitę, katarynkową melodyjkę, czy też free-jazzową rzeźnię. Bogowie mają rozmach zespołu ogarniającego całość dostępnego spectrum dźwiękowego nie ocierając się jednocześnie o tak niebezpieczny w tej sytuacji pastisz.
Posłuchaj całej płyty "Chi-Chi".
Aby zagłosować na "Chi-Chi" wyślij SMS o treści PLYTA.03 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Filip Kalinowski: O tym, że Marek "Dreadsquad" Bogdański jest krajowym królem cyfrowego dancehallu wiadomo co najmniej od dnia premiery nagranej wraz z KaCeZetem płyty "Stara szkoła" z 2009 roku. Kiedy więc połączył on siły ze "słodkim jak cukierek, gorącym jak kawa i mocnym jak brandy", niemieckim weteranem raggamuffinowej gadki, Dr. Ring Dingiem efektem tej współpracy mogła być tylko dogłębnie bujająca, digitalowa produkcja, której (podeszwą) przyklaśnie każdy prawdziwy stepper.
Bartek Chaciński: Nowoczesny dancehall w bardzo precyzyjnie, świetnie rytmicznie skrojonej produkcji i z importowanym wokalistą, Dr. Ring-Ding z Niemiec. Współpraca ta to potwierdzenie światowych aspiracji Dreadsquadu. Tańczyłbym.
Robert Sankowski: Płyta tylko w połowie łódzka. A właściwie tylko w połowie polska. Ale za to w pełni przekonująca swoim bardzo stylowym, bezpretensjonalnym i świeżym zarazem podejściem do tematu, jakim jest dancehall. Łatwo zapomnieć, że za selectę tu Polacy a nawija urodzony w Münsterze Niemiec - wspólnie nawet z najbardziej oklepanych riddimów wyciskają lekko łobuzerski luz godny rodowitych Jamajczyków. Te kawałki bujają jak na jakiejś nie do końca legalnej imprezie w Kingston.
Posłuchaj całej płyty "Dig It All".
Aby zagłosować na "Dig It All" wyślij SMS o treści PLYTA.04 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Agnieszka Obszańska: K. zaprasza nas w podróż niepokojącą, podszytą mrokiem i ekscytującą zarazem, pełną dronów i industrialnych pomruków. Wciąga w swój hipnotyzujący świat i nie wypuszcza do ostatniego dźwięku. Narracyjność to bardzo mocna strona tej płyty. Powracające motywy, delikatne tąpnięcia, szumy - bogactwo tej całej dźwiękosfery permanentnie przykuwa do głośników. K. przez 74 minuty prowadzi mnie, jak dziecko. Dajcie się zaprosić!
Filip Kalinowski: Najnowszy, trzeci album artysty ukrywającego się pod aliasem K. stanowi kolejny rozdział ciemnej, miejskiej opowieści, którą snuje on za pomocą burdonowych plam, metalicznych tonów i wyłaniających się z szumu skrawków melodii. O ile jednak w dwóch pierwszych częściach, rodzący się w trakcie słuchania niepokój czy też lęk przypisać można było obecności szatana, to na poprzedniej "Lord Said Go To The Devil", a słuchacz został sam ze swoimi obawami; przeczuciami, które dalekie są od optymizmu, a jednocześnie kuszą, wabią i nęcą.
Robert Sankowski: Niby nic tu się nie dzieje, w parominutowych sekwencjach przetaczają się kolejne zestawy szumów, pogłosów, brzmieniowych refleksów. Składają obietnicę jakiejś nieokreślonej kulminacji, do której jednak nigdy nie dochodzi - tak jak kolejny numer wyłania się z amorficznej dźwiękowej mgiełki, tak samo rozpływa się w bezkształtnym półmroku. Ale te rozmyte elektroniczne drony, te melancholijne pojękiwania postrockowych gitar, przyczajone gdzieś pod powierzchnią delikatnie wplecione w tę nieomal jednolitą strukturę rytmy to tylko pozornie nieangażujący ambient. Gdzieś pod spodem skrywa się więcej napięcia i emocji, niż się początkowo wydaje.
Małgorzata Halber: To rzadki przykład albumu, który można na początku zlekceważyć, a który z każdym kolejnym przesłuchaniem nie pozwala się od siebie uwolnić. Na pierwszy rzut ucha elektroakustyczna, dronowa epopeja, ujawnia z każdym kolejnym odsłuchem starannie dobrane dźwiękowe warstwy. Warstwy szumu, minimalistycznych zabiegów kompozycyjnych, sakramentalnej ornamentyki. Rzadko się zdarza, żeby album na pozór tak skromny okazał się tak bogaty.
Bartek Chaciński: Pełna uroku i lekkości, a jednocześnie niebanalna w nastroju, wieloplanowa muzyka łódzkiego producenta, jeszcze bardziej udana niż na poprzednim albumie. Jedna z najlepszych polskich płyt roku w ogóle, a z całą pewnością najlepsza w dziedzinie muzyki ambient.
Aby zagłosować na "No longer trust these eyes of mine" wyślij SMS o treści PLYTA.05 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Agnieszka Obszańska: Nie dam się pokroić za popowe melodie, ale dałam się uwieść tej płycie. Zgrabne kompozycje, wrażliwość, bezpretensjonalność i wyrazista osobowość Izy Lach zrobiły swoje. Popowa formuła potrafi być całkiem pojemna, a Iza Lach odnajduje się w niej, jak ryba w wodzie.
Małgorzata Halber: Gdyby Britney Spears i Tori Amos miały dziecko w 2014 roku, to byłaby płyta "Painkiller". Płyta Izy Lach jest dopracowana w stu procentach i wyciąga z kobiecego popu i new r'n'b to co najlepsze, jest nowoczesna i bezpretensjonalna jednocześnie, a brzmi tak, że większość polskich producentów powinna myśleć o zmianie zawodu.
Filip Kalinowski: Iza Lach dowiodła, że bez sztabu doradców i milionowego budżetu potrafi sama zaśpiewać i wyprodukować płytę, która niczym nie różni się od na wskroś aktualnych, zelektryfikowanych i przyrapowanych, popowych hitów zza oceanu. I choć po drodze straciła po trosze eksperymentalnego zacięcia z "Krzyku", intymnego uroku "Off the Wire", a nawet swojego głosu - odebranego przez nadmiernie wykorzystywane, cyfrowe efekty - to wciąż ma ona w sobie coś takiego, co pozwala wierzyć w to, że czekają ją rzeczy wielkie.
Robert Sankowski: Ta dziewczyna od momentu debiutu z każdą kolejną produkcją robiła takie postępy, że gdyby utrzymała to tempo, dziś powinniśmy oglądać jej piosenki notowane na liście przebojów "Billboardu". Albo przynajmniej pojawiające się wysoko w zestawieniach odtworzeń w ogólnoświatowym rankingu Spotify. Iza najwyraźniej woli jednak iść swoją drogą. Niektóre numery z tej płyty w rękach speców od brzmienia Rihanny czy Katy Perry zamieniłyby się w hity potężnego kalibru. Ale tu chyba chodzi o to, aby pod warstwami superprodukcji nie przykryć tej nieco alternatywnej, trochę niskobudżetowej lekkości piosenek Izy. Przy zachowaniu wszelkich proporcji - marzyła nam się nasza Beyonce, a dostaliśmy Solange. Też dobrze.
Bartek Chaciński: Nasza zdolna eksportowa popowa wokalistka, która tym razem (sądząc po braku odzewu w kraju) wyeksportowała się trochę zbyt mocno. Żałuję, bo takiej produkcji - sięgającej po brzmienia nowoczesnego R&B i współczesnej sceny tanecznej ? brakowało bardziej na polskim niż na światowym rynku.
Posłuchaj całej płyty "Painkiller".
Aby zagłosować na "Painkiller" wyślij SMS o treści PLYTA.06 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Małgorzata Halber: Nie ma dla mnie nic smutniejszego, niż kolejny gitarowy zespół z tęsknotami za retro-brzmieniem, najczęściej chcący brzmieć jak the Sonics. Little White Lies takim zespołem zupełnie nie są . Owszem, retro silnie słychać choćby w basie, który brzmi trochę jak hinduska tabla (sitary zresztą też są), ale niewiele jest zespołów, które myśląc "retro" mówią "psychodelia". Little White Lies mają rozmach lat 70., zarówno w brzmieniu, kompozycjach jak i samej artykulacji Kasi Krenc. Trochę glam-rocka, trochę wschodniej i afrykańskiej rytmizacji i okazuje się , że jednak można jeszcze w 2014 roku wyjść z tego z tarczą.
Agnieszka Obszańska: Dni chaosu minęły. Little White Lies brzmią dojrzale i zadziornie, a wraz z przyjściem perkusisty Piotra Gwadery (ukłony) zespół zyskał dużo energii i swobody w kompozycjach. Proste, zawadiackie utwory zgłębiające krainy bluesa folku i alt rocka, zresztą po co te etykiety...... po prostu bardzo dobrze się tego słucha!
Robert Sankowski: Wczorajsi debiutanci potwierdzają pokładane w nich nadzieje. W tej muzyce jest jakaś determinacja, jakaś drapieżność i zachłanność, które każą z napięciem czekać co wydarzy się za chwilę w następnym numerze. Bo dzieje się sporo. Little White Lies potrafią uwodzić gitarowych rhythm and bluesem, wciągnąć w psychodeliczną hipnozę, ukoić zmysłową balladą, aby za chwilę na dobre wyrwać z tego błogostanu transowym rytmem i niepokojącym jazgotem gitarowych riffów. Można by ich nazwać łódzkimi The Kills, ale po co robić krzywdę takimi porównaniami, skoro Little White Lies ciężko pracują na własną oryginalność.
Posłuchaj całej płyty "Days of Chaos".
Aby zagłosować na "Days of Chaos" wyślij SMS o treści PLYTA.07 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Bartek Chaciński: Całą łódzką scenę O.S.T.R. rok po roku dystansuje przede wszystkim jako producent. Z tym większą przyjemnością słucham płyty, na której błyszczy jako MC na tle beatów Kanadyjczyka z Duck Down i Rawkus Records.
Filip Kalinowski: Łódź z Nowym Jorkiem nie mają zbyt wiele wspólnego. W każdym mieście jednak znaleźć można zapomniane przez Boga i państwo, zimne, twarde ulice nad którymi zbierają się tylko czarne chmury. Szorstkie, chuligańskie wersy Ostrego i klasyczne, boom-bapowe produkcje Marco Polo wykuwały się w takich właśnie, bezimiennych zaułkach. I choć ziemia to dla rapu urodzajna, to nieczęsto obradza ona w takie flow, ucho do sampli i gości pokroju Lil' Fame'a z M.O.P.
Agnieszka Obszańska: Co w dwóch zdaniach można napisać o albumie, który uzyskał status złotej płyty jeszcze przed premierą? O.S.T.R. to instytucja gwarantująca stabilność i obdarzona zaufaniem, a "Kartagina" tego nie zmienia. Solidna płyta, dobry flow i przekaz, który ma swoich wiernych odbiorców.
Aby zagłosować na "Kartaginę" wyślij SMS o treści PLYTA.08 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Bartek Chaciński: Kolejny projekt muzyczny z pogranicza ambientu i muzyki dronów, raz bliski tego, co od lat w muzyce elektronicznej robi Fennesz, w innych momentach kłaniający się raczej eksperymentalnym brzmieniom sceny industrialnej. Bardzo ciekawe, nieoczywiste i znów lepsze niż poprzednie propozycje Skinny Girls.
Małgorzata Halber: Egzystencjalny smutek młodzieży z ambicjami artystycznymi przepuszczony przez życie codzienne w popkulturze. Niepokój śmierci w cynicznym świecie licytacji na znanie najfajniejszych zespołów. Romantyzm weekendów spędzonych na koncertach niezależnych zespołów. Maciej Sławski bierze te wszystkie emocje, przepuszcza je przez swój multiefekt i uzyskuje przygnębiającą, postindustrialną i postklubową nową jakość. Tak brzmi samotny powrót do domu z lokalu, w którym przez trzy godziny rozmawiałeś o gifach i grupach dyskusyjnych z last.fm, tak brzmią zniekształcone emocje ery marek streetwearowych.
Filip Kalinowski: Nominowane w ubiegłorocznym plebiscycie na Łódzką Płytę Roku filigranowe kołysanki Skinny Girls urzekały między innymi swoją naiwnością i pięknoduchostwem. Już sam tytuł najnowszego krążka Macieja Sławskiego odpowiedzialnego za produkcje spod szyldu "chuderlawych dziewcząt" dobitnie uświadamia, że te czasy się skończyły. Nagle i brutalnie przerwał je napór hałaśliwej, uprzemysłowionej, miejskiej rzeczywistości. Realiów, które starają się stłamsić wrażliwość i delikatność, lecz dopóki człowiek stawia im opór pozwalają równocześnie dorosnąć. Także i / jako artyście.
Aby zagłosować na "Because You're Worthless" wyślij SMS o treści PLYTA.09 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Robert Sankowski: Płyta, która namieszała w ubiegłorocznych podsumowaniach ogólnopolskich, więc siłą rzeczy i w łódzkim rankingu musiała mocno zaznaczyć swoją obecność. Spaleniak za punkt wyjścia bierze amerykański indie folk, ale szybko każe swoim słuchaczom rozstać się ze zbyt jednoznacznymi skojarzeniami. Jest tu trochę naturalnej akustyki, trochę zwiewnej elektroniki, jest garażowy brudek i postgrunge'owa determinacja. No i jest głos Daniela, który czasem uderza emocjami, a czasem, gdy popada w niższe rejestry, brzmi melancholijnie i z lekka tajemniczo. I bez uznania na krajowej scenie te piosenki zaprowadziłaby go w Łodzi na najwyższe podium.
Agnieszka Obszańska: To się nazywa debiut! 21-letni chłopak z gitarą i głosem faceta po przejściach podbił serca słuchaczy i recenzentów. Zasłużenie! "Dreamers" to dojrzały, spójny i pachnący przygodą album. Daniel Spaleniak balansuje zgrabnie niczym primaballerina, pomiędzy bluesem, folkiem i elektroniką. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej...
Bartek Chaciński: Moje duże pozytywne zaskoczenie związane z Danielem Spaleniakiem wiąże się z tym, jak dobrze jego piosenki znoszą upływ czasu - tej płyty słuchałem z rosnącym zainteresowaniem. To, w jaki sposób łączy stylistykę współczesnego folku i postpunka, wydaje mi się bardzo ciekawe i pełne smaku. A szanse na szerszą publiczność - całkiem realne. Skubas ma konkurencję.
Małgorzata Halber: Spaleniak prochu nie wymyśla. Figura romantycznego alt-countrowca, śpiewającego z dużą ilością pogłosu to najmodniejsze co można był o znaleźć na Pitchforku w 2006 roku. Jednak ta najprostsza formuła - chłopak z akustyczną gitarą w lesie - zawsze będzie się sprawdzać i sprawdza się i tym razem.
Aby zagłosować na "Dreamers" wyślij SMS o treści PLYTA.10 pod numer 71466. (cena SMS-a 1 zł + VAt - 1,23zł brutto) Organizatorem plebiscytu jest Agora S.A. Uczestnik w SMS-ie zwrotnym otrzyma kod do jednomiesięcznej prenumeraty pakietu wyborcza.pl
Sposób 1 - SMS. Aby oddać głos, wystarczy wysłać SMS o treści: PLYTA.numer kandydata (na przykład PLYTA.16) pod numer 71466. Można wysłać dowolną liczbę SMS-ów. Cena SMS-a to 1 zł netto+VAT, czyli 1,23 zł.
Osoby, które zagłosują SMS-owo otrzymają w SMS-ie zwrotnym kod na jedną miesięczną prenumeratę pakietu Wyborcza.pl.
Sposób 2 - formularz internetowy. W tym roku oprócz wysyłania SMS-ów, będziecie mogli skorzystać także ze specjalnego formularza. Ci, którzy zagłosują przez formularz internetowy mogą oddać jeden głos w trakcie trwania głosowania i otrzymają możliwość skorzystania z promocji "3 zł za tydzień czytania" (dotyczy zamówienia kwartalnego pakietu Wyborcza w promocyjnej cenie 36 zł).
Organizatorem konkursu jest Agora SA. Regulamin znajduje się pod adresem lodz.wyborcza.pl/regulamin
Głosowanie trwa do 6 marca do godz. 12.
Łódzka Płyta Roku 2014.
Bądź na bieżąco!
Dołącz do nas na Facebooku.
Wszystkie komentarze