Najpierw były tu hurtownie i magazyny, a później - obok magazynów - zjawiły się bażanty, pawie, kaczki i bażanty. Były też psy, kucyk i strusie. Ludzie się zatrzymywali, oglądali. Właściciel terenu, Andrzej Pabich postanowił, że zwierząt będzie przybywać. W środku pustego pola zaczął budować boksy i wybiegi dla zwierząt. Na zimę przerabiał hale po hurtowni, żeby zwierzętom było ciepło. Do strusi i bażantów dołączyły kopytne - antylopy, bawoły i watussi. Wystarczyła zgoda powiatowego lekarza weterynarii na hodowlę zwierząt dla potrzeb pokazów. Później Pabich zaczął się rozglądać za tymi bardziej egzotycznymi. Dziewięć lat temu wystąpił o zgodę na stworzenie ogrodu zoologicznego.
ZOO Safari to jedyny ogród w Polsce i jeden z nielicznych w Europie, gdzie rodzą się białe lwy. Pierwsi byli Sahim, pochodzący z drugiego pokolenia po lwach z Afryki i samica Azira - z trzeciego. Pierwsze młode z tego związku przyszły na świat w styczniu 2014 roku i wzbudziły wielką sensację. Do Borysewa przyjeżdżały tłumy dziennikarzy, także z zagranicznych mediów, żeby pokazać małe białe lwiątka - Andrey, Afrę i Arysa. Drugi miot wydawał się pechowy. Azira, bardzo zmęczona porodem, nie zajmowała się młodymi. I tak, krótko po narodzinach Laari i Leo, lwie noworodki, trafiły z boksu matki prosto do salonu właścicieli ogrodu zoologicznego. - Wstawiliśmy plastikowy kojec wyłożony kocem. I tak mieszkały, między stołem a kanapą. Przygotowywaliśmy dla nich specjalną mieszankę dla zwierząt i probiotyki. Do posiłków podawaliśmy osocze kotki domowej, tak zalecił weterynarz, żeby mleko miało skład zbliżony do naturalnego. Lwią mamką była moja żona - Anna. Co trzy godziny, w dzień i w nocy, karmiła noworodki. A po każdym posiłku masowała lwom brzuszki, żeby lepiej trawiły - opowiadał Andrzej Pabich.
Teraz białych lwów jest w Borysewie 11 - co stanowi aż 15 procent światowej populacji tego gatunku w ogrodach zoologicznych.
MAŁGORZATA KUJAWKA
W Borysewie mają wielkie szczęście do rzadkich kotów. Mieszka tu aż 17 rzadkich białych tygrysów bengalskich. Ostatni miot przyszedł na świat w pierwszy dzień wiosny i od razu wzbudził wielkie zainteresowanie. Bo tygrysica Safran urodziła cztery młode na raz, co jeszcze nie zdarzyło się w żadnym ogrodzie zoologicznym na świecie. Zazwyczaj w miotach rodzą się dwa lub trzy młode. Safran dzielnie opiekuje się młodymi. Za kilka tygodni dołączą do stada, które rezyduje na nowym wybiegu dla wielkich kotów.
Kolejne naj w Borysewie? Największa w Europie ekspozycja 40 krokodyli nilowych i 10. aligatorów. Na razie przyzwyczajają się do nowego miejsca, a już niedługo będą je mogli podziwiać zwiedzający. Trwają przygotowania do otwarcia w Borysewie kolejnej atrakcji - to Wodny Świat, czyli kompleks czterech wysp otoczonych wodą, stworzony na powierzchni półtora hektara. Na wyspach będą mieszkały mandryle, lemury, gibony, krokodyle nilowe. Znajdzie się tam miejsce dla flamingów czy żurawi koroniastych, a w otaczającej wyspy wodzie umieścimy ryby, m.in. karpie koi. Zamieszkają tam także kotiki, czyli morskie ssaki przypominające foki.
Zwiedzający będą mogli podziwiać zwierzęta ze specjalnych mostów. Tak, aby nie zakłócać ich spokoju. Przy projektowaniu Wodnego Świata twórcy dokładają starań, żeby stworzyć miejsce, gdzie zwierzęta jak najmniej będą odczuwać, że ich wolność jest ograniczona. Na wyspach mandryle, lemury czy gibony będą biegać wolno. Żadnych klatek. Naturalnym ograniczeniem będzie dla nich woda. Jeśli zaś zwierzęta będą chciały się schronić, dotrą do zamkniętych pomieszczeń specjalnym tunelem prosto z wyspy.
MARCIN STĘPIEŃ
Ważnym punktem programu dla zwiedzających ogród jest ogromny wybieg dla torbaczy. Mieszkają tam trzy dorodne okazy walabia benetta. To kangury z Azji Środkowo-Wschodniej. W Borysewie mieszkają od czterech lat. Jeden niezmiennie wzbudza największe zainteresowanie - bo to albinos.
W Borysewie można oglądać Tanię i Tima, które mieszkają tu od pięciu lat. To żyrafy siatkowane, czyli somalijskie, rzadko występujące w ogrodach zoologicznych. W Polsce można je oglądać tylko we wrocławskim zoo i w Borysewie.
TOMASZ STAA'CZAK
Po długiej samotności lemur katta o imieniu Julian (dla przyjaciół - Julek) został w ubiegłym sezonie uszczęśliwiony towarzystwem czterech koleżanek ze Szwecji - samic o imionach Dagny, Denise, Lulu i Charlotte. Od razu zrobiło się wesoło. Samice są ruchliwe, zadziorne i chętne do psot. Julian - wreszcie zadowolony.
TOMASZ STAA'CZAK
Kolejny sezon zwiedzania to wielka radość dla Dawida, który kocha publiczność. Dawid to foka, która umie kręcić piruety, bawić się piłką i dawać buziaki opiekunom. Opiekunowie się śmieją, że bardziej od oklasków Dawid lubi tylko śledzie. Zapewniają, że Dawid, który pochodzi z rodziny psowatych i charakteryzuje się typową dla niej inteligencją, dobrze się bawi, dając popisy. Jego umiejętności zwiedzający mogą podziwiać kilka razy dziennie.
MARCIN WOJCIECHOWSKI
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze