- Martwi mnie fascynacja brutalnością. Robiłam ostatnio "Ślub" Gombrowicza. Rozmawiałam z dziennikarzem, który przypomniał, że Jerzy Jarocki, wystawiając tę sztukę, doprowadził aktorów do odwodnienia, bo dwa dni z teatru nie wychodzili. I zapytał: co ja na to. A ja uważam, że nie powinno dochodzić do takich sytuacji. Trzeba szanować granice - mówi reżyserka Agata Biziuk.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.