Mieszkańcy Łodzi mogli po raz drugi typować miejsca, którymi trudno można byłoby się chwalić, szczególnie w mediach społecznościowych. To za sprawą plebiscytu "Brudna Miotła". Powstaje jednak pytanie, czy są jakieś efekty takich działań społecznych?
W Łodzi od kilku dni można zobaczyć charakterystyczne zielono-granatowe billboardy. To element nowej kampanii jednego ze stowarzyszeń. Co przez to chcą osiągnąć społecznicy?
Inwestycje w Łodzi. Udało się rozstrzygnąć przetarg na wykonawcę przebudowy woonerfu na Strzelców Kaniowskich na odcinku pomiędzy ul. Zieloną i 6 Sierpnia. - Czy naprawdę potrzebujemy kolejnego woonerfu, kiedy w mieście jest brudno jak nigdy? - pytają mieszkańcy.
Sprząta się w domach. Sprząta się w mieście. W końcu idą święta, więc dobrze, żeby było czysto. Tylko szklanych ścian na łódzkim przystanku Piotrkowska Centrum jakoś domyć nie można. Okazuje się, że nie ma czym.
Na Starym Widzewie od kilku tygodni nie zbiera się liści. Te gniją i szpecą okolicę. Interwencje mieszkańców nie przynoszą skutku. Dlaczego?
10-15 lat temu mieszkańcy polskich miast chcieli przede wszystkim mieć pracę. I jeszcze dobry dojazd do niej. Czego teraz łodzianom brakuje do szczęścia?
Łodzianie pozytywnie oceniają działania obecnych władz. Ale mają też wobec nich bardzo konkretne oczekiwania. Na pierwszym miejscu stawiają poprawę stanu dróg i chodników.
- Gdy oprowadzałam niedawno znajomych po Łodzi i Piotrkowskiej, powiedzieli, że bardzo im się podobało. Nie rozumieli jednak, dlaczego jest tu tak brudno - opowiada czytelniczka, która zadzwoniła do "Wyborczej" z prośbą o interwencję.
Chyba każdemu, kto porusza się po mieście (w ścisłym centrum, jak i poza nim), pojawia się w głowie pytanie, dlaczego jest tak brudno? Dlaczego wzdłuż krawężników zalega tyle śmieci, liści z ostatniej jesieni, kurzu, pyłu, brudu i piachu? - pisze łodzianin.
1 lipca Łódź wprowadza nowe zasady segregacji śmieci. Miasto już teraz rozpoczęło kampanię informacyjną.
- Czy ktoś wreszcie zainteresuje się stertą śmieci na Andrzejowie? - pyta pani Barbara, czytelniczka "Wyborczej".
W związku ze strajkiem pracowników MPO w dwóch dzielnicach Łodzi na ulicę nie wyjechały śmieciarki. Zarząd twierdzi, że kryzys zażegnany. Czy na pewno?
- Dlaczego łodzianie muszą tyle śmiecić? Butelki, niedopałki i worki ze śmieciami widać w mieście na każdym kroku - denerwuje się nasz czytelnik, Andrzej, który mieszka przy ul. Uniejowskiej na Bałutach.
Łodzianie coraz częściej i chętniej dzwonią na tak zwaną Zieloną Linię. Od początku roku na telefon interwencyjny Wydziału Gospodarki Komunalnej dzwoni średnio 20 osób dziennie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.