- Każda śmierć jest trudna, ale w pewnym wieku jest czymś naturalnym, a w pewnym - ogromną niesprawiedliwością - opowiada Katarzyna Szubert, pielęgniarka, która towarzyszy przy umieraniu.
- Gdy brak personelu, to się sklonuj. Salowej, kuchenkowej - musisz ją umieć zastąpić, a kiedy lekarz gdzieś wyszedł, to też musisz umieć zareagować - pielęgniarki narzekają na warunki pracy.
- Pacjent widzi, że pielęgniarka pije kawę, a nie wie, że to jej jedyna chwila na odpoczynek na tym dyżurze. Pensje wzrosły, ale praca jest cięższa niż kiedyś - mówi szefowa związków zawodowych pielęgniarek.
Pielęgniarki podnoszą głowy. - Praca jest ciężka. Bardzo ciężka. Ale pensja nie upokarza. Jak człowiek chce, może naprawdę dobrze zarobić - mówi Joanna, pielęgniarka z 15-letnim stażem.
Pielęgniarki i położne otwierają listę najbardziej poszukiwanych pracowników w tym roku w Łodzi. Kogo jeszcze szukają firmy w mieście i regionie?
Jest frustracja i zniechęcenie. Starsze pielęgniarki mówią "dość" i odmawiają wprowadzania młodszych do zawodu. Do jednej kancelarii zgłosiło się już ponad 500 osób.
- Stary człowiek w szpitalu ma bardzo źle. Jak można być tak nieludzkim?"- pyta Izabela Goetzendorf - Marciniak, łodzianka.
Za tę samą pracę można dostać nawet dwa tysiące mniej. Przez te dysproporcje pielęgniarki są bardzo poróżnione. Niektóre przestały ze sobą rozmawiać. Wiele składa pozwy.
Pielęgniarki instrumentariuszki to zawód deficytowy w wielu szpitalach. - Bo szpitalne pensje instrumentariuszek nie są adekwatne do wysiłku, jakim jest ich praca - rozkładają ręce lekarze.
Łódzki szpital dał ogłoszenie, że zatrudni pielęgniarki z Ukrainy. Do szpitala w Zgierzu dzwonią już ukraińscy medycy, którzy chcą pracować. - Personelu bardzo brakuje, ale zatrudnienie zagranicznego specjalisty wcale nie jest proste - słyszymy.
- Mam zwolnić lekarza, który odmawia szczepienia? Naprawdę? A kto takiego specjalistę zastąpi? - zastanawia się dr Miłosz Dobrogowski, zastępca dyrektora szpitala w Zgierzu.
To cud, że system przetrwał kolejne fale pandemii, że pacjenci nie umierają na ulicach. - Jest mi przykro, że muszę wykonywać najpiękniejszy zawód świata w najbardziej beznadziejnym systemie ochrony zdrowia na świecie - powiedział mi ostatnio łódzki lekarz.
- Szokiem było to, co zobaczyłam w szpitalu tymczasowym w hali Expo, gdzie było duszno, tłoczno, nie gasło światło i słychać było szum maszyn. To była wojna - mówiła Dorota Sękowska, pielęgniarka. - W listopadzie wracam na oddział covidowy.
Mateusz Morawiecki w poniedziałek promował Nowy Polski Ład w województwie łódzkim. Nie uciekł jednak od trudnych pytań o protest ostrzegawczy pielęgniarek i położnych czy przyszłość Bełchatowa.
Protest pielęgniarek i położnych to czerwone światło dla rządzących. Personel medyczny reaguje w ten sposób na sytuację w służbie zdrowia. - Rocznie do systemu wchodzi 5 tys. pielęgniarek i położnych, a potrzeba 10 tys. - zwracają uwagę pielęgniarki.
Po raz kolejny szczepionki nie dotarły do łódzkich przychodni. Szczepienia seniorów zostały przesunięte na kolejne dni. O ile będą dostawy.
Połowa medyków ze szpitala w Zgierzu skarży się na bardzo złe samopoczucie po drugiej dawce szczepionki na koronawirusa. - To znak, że szczepionka działa - uspokaja ekspertka.
Szpital powiatowy w Kutnie po tym, jak stał się szpitalem wyznaczonym do przyjmowania pacjentów z koronawirusem, zmagał się z wieloma problemami, o których alarmowała m.in. przewodnicząca jednego z tamtejszych związków zawodowych. Teraz została za to ukarana.
Pieniądze i trudne warunki pracy. To główne powody, dla których pielęgniarki i położne myślą o strajku w czasie epidemii koronawirusa. Lada dzień mają przedstawić swoje postulaty dyrektorom szpitali i rozpocząć spory zbiorowe, czyli pierwszy etap procedury prowadzącej do strajku.
Za każdym razem, gdy mamy wezwanie do pacjenta z gorączką czy dusznością, włącza nam się alarm. Nie ma co mówić o odwrocie koronawirusa.
Pielęgniarki z województwa łódzkiego czekają na wytyczne dotyczące protestu. Chodzi o pieniądze i warunki pracy. - Tego się można było spodziewać. Żal w nas narastał od dawna - mówią.
- Nikt z nami nie rozmawiał, nie było szkoleń, nikt nic nie wyjaśniał. Pielęgniarki mówią, że będą się zwalniać albo pójdą na zwolnienia lekarskie - alarmuje związkowczyni. Od piątku szpital w Kutnie ma przyjmować wyłącznie pacjentów z koronawirusem. Na razie liczy zakażony personel.
Do NFZ trafiła długa lista pracowników medycznych w Łódzkiem, którzy mają kontakt z chorymi na COVID-19, albo z podejrzanymi o zakażenie koronawirusem. Urzędnicy będą im rekompensować rezygnację z dodatkowych źródeł dochodu - do kwoty 10 tys. zł.
- Nowe przepisy w jawny i nieskrępowany sposób czynią ze szpitali obozy pracy - alarmuje w imieniu polskich pielęgniarek Dorota Gardias z Forum Związków Zawodowych. - W Polsce nikt nas nie słucha. Skargę składamy więc do Międzynarodowej Organizacji Pracy.
Dramatyczna sytuacja w szpitalu zakaźnym im. Biegańskiego. Pielęgniarki poszły masowo na zwolnienia lekarskie. Na jednym oddziale nie został nikt. Oddział trzeba było zamknąć, a pacjentów z koronawirusem - przenieść.
Oficjalnych statystyk dotyczących narażenia personelu medycznego na zakażenie koronawirusem nie ma. Dlatego pielęgniarki liczą same. - Dane są przytłaczające - mówią.
- Przez 40 lat pracy dużo zniosłam, ale nawet w czasie stanu wojennego nikt nie traktował pielęgniarek tak źle i bezwzględnie, jak w czasie epidemii koronawirusa. Nigdy nie byłam tak upokorzona - żali się łódzka pielęgniarka.
Dramatyczny list do wojewody łódzkiego, Tobiasza Bocheńskiego, napisali mężowie dwóch pielęgniarek, które na polecenie wojewody łódzkiego stawiły się w Domu Pomocy Społecznej w Drzewicy. Rodziny alarmują, że do poniedziałku były jedynymi pielęgniarkami na blisko 70 pensjonariuszy. - Mama płacze, jest roztrzęsiona - mówi "Wyborczej" córka jednej z pielęgniarek.
W dziesiątej godzinie pracy, jak człowiek lata na poziomie lamperii, a pacjent ryknie: "Rusz dupę", to może się przelać. Rozmowa z pielęgniarkami z 30-letnim stażem pracy.
Z najnowszych badań opinii publicznej wynika, że prestiż zawodu pielęgniarek rośnie. Zawód doceniają także same pielęgniarki - jest ich coraz więcej. Ale to nie wystarczy, by zapełnić pokoleniową dziurę.
Kolejni lekarze narzekają, że nie sposób spełnić norm dotyczących liczby zatrudnionych pielęgniarek. - Redukowanie liczby łóżek to nie jest metoda, bo pacjenci bardzo tych miejsc potrzebują - alarmuje prof. Tomasz Kostka, szef kliniki geriatrii w szpitalu im. WAM na Stokach.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.