- W najbliższych miesiącach problem z fentanylem może wzrosnąć - uważa Adam Stępka z łódzkiego pogotowia ratunkowego.
Łodzianka podczas spaceru doznała kontuzji stopy. Ból był na tyle duży, że konieczna była interwencja lekarza. Pomocy jednak - jak twierdzi - nie dostała: pogotowie już nie przyjmowało, a w szpitalu Jonschera nie było ortopedów.
- Dwa razy dzwoniłyśmy, zanim do nieprzytomnej Kasi przyjechało pogotowie. Czekałyśmy grubo ponad godzinę. I to jest skandal - denerwuje się przyjaciółka chorej kobiety. - Wyjaśniamy sprawę - zapewniają w pogotowiu.
- Kiedy dochodzi do zatrzymania krążenia, pomoc musi nadejść w ciągu pięciu, najwyżej sześciu minut. W Łodzi, w koszmarnych korkach, to bywa niemożliwe - mówi Adam Stępka z łódzkiego pogotowia. - Znaleźliśmy na to sposób.
Ratownicy medyczni podsumowują: - Było zdecydowanie mniej pijanych niż zwykle w Boże Narodzenie, sporo mniej przejedzonych, za to zdecydowanie więcej pacjentów z problemami kardiologicznymi.
Pierwszy raz karetka pogotowia ratunkowego w Łodzi wyjechała z interwencją w grudniu 1899 roku na ul. Dzielną (teraz to ul. Narutowicza). Była godz. 4.30, pomocy potrzebowała rodząca kobieta, a ambulans był powożony przez konie.
- To już szósty poważny atak w tym roku na naszego ratownika - mówi Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Ratownik został przewieziony do szpitala
Jak podał portal wiadomosci-lodz.pl, Bogusław Tyka nie będzie już szefem łódzkiego pogotowia. Zarząd Województwa Łódzkiego postanowił rozwiązać z nim umowę.
Dla 72-letniej łodzianki zakupy na rynku zakończyły się w szpitalu. Pogotowie podsumowuje potężne upały w województwie. W środę, gdy temperatura sięgała powyżej 30 stopni, karetki wyjeżdżały prawie 700 razy. Po czwartkowym ochłodzeniu - tylko 560
W piątek wczesnym popołudniem ratowników pogotowia pacjent powitał z nożem. Pierwszy ratownik uskoczył, drugi obezwładnił pacjenta. - Agresja wobec nas to chleb powszedni - mówi Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego.
Policjanci pod nadzorem prokuratury wyjaśniają okoliczności śmierci dwuipółletniego chłopca, który w sobotę wypadł z okna bloku na Bałutach. Pogotowie informuje, że gdy przyjechała karetka, nikt z obecnych nie reanimował dziecka.
Był taki pacjent w bardzo ciężkim stanie, w podeszłym wieku. Wywoziliśmy go do karetki i on tak prosił: "ratujcie mnie, panowie". A chwilę później się zatrzymał. Nie udało się pomóc. Minęło z dziesięć lat, a ja mam ciągle w pamięci tego dziadka i słyszę, jak prosi o ratunek.
- Zabieramy z domu osłabionego pacjenta, a w karetce słyszymy, że rodzina nie karmiła go od kilku dni. Przed świętami mamy plagę porzuceń bliskich - przyznaje Adam Stępka z łódzkiego pogotowia.
Ratownicy medyczni przyznają, że się boją. - Nie wiedzą, czy z dyżuru wrócą cali czy pobici. Agresja wśród pacjentów się nasila. Nie znam ratownika, który się z nią nie spotkał - mówi Adam Stępka, ratownik medyczny i rzecznik łódzkiego pogotowia.
W poniedziałek doszło do dwóch ataków na ratowników medycznych w Łodzi. Jeden z agresorów już usłyszał zarzuty. Drugi - z uwagi na stan zdrowia - nie został jeszcze przesłuchany.
- W czasie co piątej wizyty ratownicy są bici, szarpani, a w najlepszym wypadku - obrzucani bluźnierstwami - mówi Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. I dodaje, że nie zaszkodziłoby, gdyby karetka jechała do pacjenta w asyście radiowozu.
Mężczyzna, który rzucił się z nożem na ratowników medycznych, mówi, że nic nie pamięta. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.
Ratownicy medyczni odwiesili protest, i grożą, że będą coraz ostrzej walczyć o swoje prawa. "Wyborczej" opowiadają, jak wygląda ich praca w karetce.
Łodzianie mają powody do radości. Znikło zagrożenie, że dłużej trzeba będzie czekać na karetki pogotowia, bo te zamiast pacjentów wożą upojonych alkoholem. - Sami zajmiemy się transportem pijanych - mówi dr Krzysztof Kumański. Dzięki temu, że znalazły się dodatkowe pieniądze.
- Niektórzy mają doktoraty, wszyscy wciąż się dokształcają. Tu nikt nie przyszedł do pracy, żeby protestować. Dlatego jesteśmy wściekli, że protestować musimy - mówi Paweł Horoszczak, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Służb Ratowniczych.
Pacjentka napisała skargę: "Co zamierzają zrobić władze WSRM w celu poprawienia warunków?" - pyta. Dyrektor Bogusław Tyka odpowiada: - Nic.
W piątek (3 sierpnia) w Łodzi spotkali się przedstawiciele związków zawodowych ratowników medycznych z całego kraju. Po długich dyskusjach podjęli decyzję, że odwieszają protest. Planują jego zaostrzenie we wszystkich możliwych formach.
W piątek po godz. 17.30 dyspozytor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego otrzymał alarmujące zgłoszenie: 12-letni chłopiec został pchnięty nożem, a towarzysząca mu kobieta zaatakowana. Rannej nie udało się uratować. Napastniczką była druga kobieta.
Prokuratura zatrzymała 43-letniego mężczyznę, który odpowie za to, że podał niepełnoletniej dziewczynie środki odurzające, a później ją wykorzystał. Miał także więzić siedem młodych kobiet. To ratownik medyczny, który 14 miesięcy przepracował w łódzkim pogotowiu
Po tym jak wybuchło zamieszanie w sprawie wożenia pijanych łodzian do izby wytrzeźwień, urząd wojewódzki zaprosił na spotkanie służby miejskiej. Pogotowie: - Doszliśmy do porozumienia. Straż miejska: - Nic się nie zmieniło.
Pogotowie: - Doprowadzanie do wytrzeźwienia to ustawowy obowiązek służb miejskich. Straż miejska: - Nie mamy sił i środków, a pogotowie powinno uruchomić jakiś inny element ratownictwa. Może straż pożarną? Straż pożarna: - To prima aprilis?
Na Retkini miała w piątek miejsce brawurowa akcja służb ratunkowych. Pod oknami skokochrony, a w oknie na dziesiątym piętrze mężczyzna, który grozi, że skoczy
Zdrowie w Łodzi. Pogotowie: - Straż miejska odmówiła współpracy. Sami musimy wozić nietrzeźwych. Odczują to pacjenci! Straż miejska: - Nie wyrabiamy się
W Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi dyspozytor od rana miał problem. - Zadzwonili ze szpitala w Łasku, żebyśmy przyjechali do zgonu, bo lekarz im zachorował - mówi dyspozytor. - A później zaczęli dzwonić pacjenci, ci żywi, bo też potrzebowali lekarza
Łodzianie chorują na potęgę. Lekarze też. Dlatego w przychodniach kolejki są nawet kilkudniowe
Najtrudniej ratować dziecko - tak powtarzają wszyscy ratownicy. Inne zasady, inne dawki leków i emocje, o których nie da się zapomnieć całymi latami. W łódzkim pogotowiu kierownicy zespołów ratowniczych szkolą się z ratowania najmłodszych.
Choć oficjalnie Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego w Łodzi nie prowadzi nocnej i świątecznej pomocy medycznej, to w praktyce można tam uzyskać pomoc. Także z dzieckiem. Pediatra czeka na chorych małych łodzian codziennie od popołudnia do rana następnego dnia. Na razie pracy ma mało.
Masowe branie zwolnień, stworzenie białego miasteczka, pikiety pod urzędami - tak może wyglądać sytuacja po 10 września. Jeśli minister zdrowia nie przychyli się do postulatów, ratownicy planują odwiesić protest
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.