Nad Fabianem lekarze rozkładają ręce, koszt leczenia Natalii wycenili na 9 milionów złotych. Rodzina mieszka w pokoju z kuchnią, w którym nie mieści się nawet wózek inwalidzki. W kolejce po mieszkanie czekają od czterech lat.
- To się może wydawać nierealne, że obydwoje z żoną pracujemy, nie pijemy, nie chodzimy brudni, śmierdzący, a jesteśmy bezdomni - mówił Tomek w sierpniu zeszłego roku, kiedy po raz pierwszy napisaliśmy o jego rodzinie. Po latach walki o zdrowie dzieci i własne mieszkanie byli już o krok od wyjścia z bezdomności. Ale zdarzyła się tragedia.
Gdyby nie choroba, biegałaby teraz z koleżankami na podwórku albo przemierzała okoliczne lasy w poszukiwaniu nieodkrytych gatunków owadów. Zamiast tego codziennie czeka ją żmudna rehabilitacja i wózek inwalidzki. Operacja za 350 tys. pozwoli Kindze poruszać się samodzielnie.
W czwartek na łódzkim lotnisku wylądował rządowy samolot na pokładzie z Wojciechem Ilkiewiczem, łodzianinem, który w chińskim szpitalu od wielu tygodni walczył o życie.
Jest między nimi kilkadziesiąt lat różnicy, a mimo to stały się najlepszymi przyjaciółkami. Ania pomaga wchodzić Julii w dorosłe życie, Julia uczy ją, z czym dziś boryka się młodzież. - Od razu na początku mnie przytuliła. I to był dla mnie sygnał, że chyba będzie bezpiecznie - wspomina Julia.
Wojtek Ilkiewicz, łodzianin, którego koronawirus uwięził w Chinach i który od wielu tygodni przebywa nieprzytomny w tamtejszym szpitalu, zostanie sprowadzony do Polski. W zorganizowaniu jego powrotu pomoże kancelaria premiera.
Zakochały się w rowerach, założyły stroje kolarskie i przy okazji postanowiły pomóc wcześniakom. Aby to zrobić, przejadą dla nich 100 kilometrów po regionie łódzkim i do tego samego będą zachęcać innych pasjonatów.
Pracownicy firmy, w której pracuje mama chorej na SMA kilkumiesięcznej Mai Kwiatkowskiej z Łodzi, włączyli się w walkę o 9 mln zł potrzebnych na terapię genową ratującą dziewczynkę i rozpoczęli internetowe wyzwanie. Teraz o jego wykonanie proszą kolejne łódzkie przedsiębiorstwa.
Zaczęło się od przejmującego listu lekarza, który arcybiskup Grzegorz Ryś odczytał w czasie niedzielnej mszy. Skończyło - zebraniem dwóch milionów, które pozwoliły na zakup sprzętu medycznego pomagającego w walce z koronawirusem.
Wojtek Ilkiewicz, który z powodu koronawirusa utknął w Chinach, od kilku tygodni leży w tamtejszym szpitalu z ostrym zapaleniem trzustki. Jego stan się pogarsza. Rodzina musi płacić za każdy dzień leczenia. A pieniędzy, które udało się jej zebrać, zaczyna brakować.
Po pięciu miesiącach od rozpoczęcia intensywnej zbiórki funduszy na nowatorską terapię genową, stosowaną przy SMA, Wojtuś Howis otrzymał tzw. najdroższy lek świata. To jedno z pierwszych dzieci, którym lek został podany w Polsce.
Maja potrzebuje leku, który nazywany jest najdroższym na świecie. Zbiórka trwa
Gdy Piotrek powiedział mamie, że jest gejem, ona poprosiła o pomoc księdza, a ten próbował wypędzić z niego złego ducha. Januszowi ksiądz kazał wyrzec się partnera przy krzyżu. Tęczowi Społecznicy LGBT+.
Od 13 lat dają dom, miłość i pomoc dzieciom, których nie chce nikt - chorym i osieroconym. Przez koronawirusa brakuje pieniędzy na wszystko: sprzęt, rehabilitację, wypłaty dla pracowników. Fundacja Dom w Łodzi potrzebuje wsparcia.
Bluerank, łódzka agencja marketingu internetowego, pomoże 28 łódzkim firmom, które przez koronawirusa poniosły straty. Zakupi od nich vouchery na produkty i usługi. - Ale to nie koniec wsparcia - zapewnia Maciej Gałecki, prezes Bluerank.
Karol, tak jak Auggie - bohater filmu "Cudowny chłopiec" - ma zniekształconą twarz. Rodzice zostawili go zaraz po porodzie. Gdy podrośnie, będzie musiał zmierzyć się z reakcją innych ludzi. Jak ma sobie z tym poradzić bez kochającej rodziny?
- Bezdomni na ul. Piotrkowskiej nie proszą teraz o pieniądze, ale o jedzenie, a to znak, że w musi być naprawdę źle - mówi Mariusz Ławnik z Tęczowych Społeczników.
Julek jest chory na raka. Jego mama siedzi w więzieniu, bo niedługo po oddaniu chłopca próbowała zabić swoje drugie dziecko - Marysię. Dzieci chore, starsze, z problemami mają małą szansę na adopcję czy rodzinę zastępczą.
Na leczenie w Stanach Wojtusia ze Zgierza potrzebne są 4 mln zł. Na leczenie Wojtusia z Galewic - aż 9. Na Jagódkę z Łodzi "tylko" kilkaset tysięcy. W każdym z tych przypadków jest jednak ten sam problem - koronawirus, który utrudnia zbiórkę.
Krzysztof Balcer przez 19 lat był negocjatorem policyjnym. Uratował wiele ludzkich istnień. Dziś o pomoc dla niego proszą łódzcy policjanci
Pierwszy transport środków ochrony osobistej zakupionych w Chinach przez Fundację Lekarze Lekarzom jest już w Polsce. Sfinansowała go fundacja Dominiki Kulczyk. - To dzięki ogromnemu zaangażowaniu lekarza z Łodzi - podkreśla prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi
- Dziwnie się żyje ze świadomością, że nasze dziecko umrze wcześniej niż my. Ale dla nas nadal jest nadzieja - mówi mama 2-letniego Wojtka ze skomplikowaną wadą serca, dla którego jedyną szansą na normalne życie jest operacja w Stanach Zjednoczonych. Jej koszt to 3 mln zł.
Pożar strawił halę produkcyjną, magazyn, dwie kotłownie, towar do wysyłki. Rodzinna firma, która od lat 80. produkuje palety, z dnia na dzień praktycznie przestała istnieć. Trwa zbiórka, dzięki której może przetrwać.
Okręgowa Izba Lekarska w Łodzi postanowiła wesprzeć lekarzy psychicznie w czasie epidemii koronawirusa. Każdy z nich może bezpłatnie skorzystać z pomocy doświadczonych terapeutów. Na początek to trzy godzinne sesje.
Bluerank, łódzka agencja marketingu internetowego, chce pomagać łódzkim firmom, które ucierpiały w wyniku epidemii koronawirusa. Zachęca inne firmy, by kupowały vouchery na lokalne produkty i usługi
- Prawda jest bezlitosna. Dla naszych podopiecznych kontakt z koronawirusem równa się śmierć - mówi dr Maciej Sopata, ordynator z poznańskiego Hospicjum Palium. Pacjentom, którzy są u schyłku życia, towarzyszą personel placówki i nieliczni wolontariusze.
Sylwia Kurzela i jej zaraźliwy śmiech od lat zachwycają słuchaczy Radia Eska. Dziennikarka pilnie potrzebuje wsparcia w walce z chorobą.
W akcję pomocy dla Adriana angażują się jego koledzy ze szkoły i łódzki magistrat. - Wystarczy kilka minut, żeby zostać dawcą szpiku i ocalić komuś życie - przekonują w ośrodku dawców szpiku.
Ludzie piszą: "Panie Dzwoneczku, jest Pan symbolem Łodzi". I wpłacają pieniądze na leczenie chorej żony najsłynniejszego łódzkiego mima. W walentynki na konto zbiórki wpłynęło grubo ponad 40 tysięcy złotych. W ciągu następnej doby - drugie tyle.
- Chcemy, żeby jak najszybciej do nas wróciła - mówią o 9-letniej Hani jej szkolne koleżanki ze szkoły muzycznej. A Hania o niczym innym nie marzy. Tylko musi wyzdrowieć.
Zostałam znaleziona w lesie, w opuszczonej szopie, razem z moimi szczeniaczkami. Moja wcześniejsza rodzina zostawiła mnie tam, kiedy okazało się, że będę mieć maluszki. One na szczęście znalazły już dom, ale ja wciąż czekam na kogoś, kto mnie pokocha.
Wciąż jeszcze można ubierać naszą Choinkę Darczyńców. Na wsparcie czekają podopieczni niezwykłego miejsca - Domu na Osiedlu, który odkrywa potencjał tam, gdzie inni go nie widzą.
Zaczęło się od wyzwania w internecie i pomysłu, żeby wyjść zza biurek i pomóc. Już piąty raz przedstawiciele agencji marketingu internetowego w Łodzi jadą w miasto, prosto do potrzebujących.
Nie było obrazów? To rysowali. Słońce, domek, samochód z profilu. Anna Dyrka-Brzozowska: - Na samym początku nie umieli dosłownie nic. Nawet umyć się porządnie nie potrafili. A później, krok po kroku, uczyli się, przystosowywali, rozwijali.
Ma cztery lata i wygląd małej, rozpieszczanej przez życie księżniczki. Na operację, dzięki której odzyska sprawność, potrzeba blisko 600 tysięcy złotych. - Długo zastanawialiśmy się, czy prosić o pomoc - przyznaje mama Nadii.
Byliby skazani na domy pomocy społecznej - wegetację i brak celu. Zamiast tego cieszą się życiem i tworzeniem. Tym razem Choinkę Darczyńców ubieramy dla Domu na Osiedlu
- Pomóżcie Jagience, ona tak bardzo chce żyć! - prosi Tisa Żawrocka z Fundacji Gajusz. Dziewięcioletnia Jagienka jest podopieczną fundacji. Na operację, która ma uratować jej życie, potrzeba ponad pół miliona złotych!
Łodzianie uczą się dzielić jedzeniem i wcale nieźle im to wychodzi. W sobotę zostanie uruchomioma jadłodzielnia na Starym Polesiu. To już drugie takie miejsce w Łodzi.
- Stworzenie takiej ogrzewalni to nasz obowiązek - mówią w urzędzie. A mieszkańcy swoje wiedzą: - Niech się ogrzewają gdzie indziej. My tu chcemy żyć bezpiecznie.
- Ludziom i zwierzętom trzeba pomagać - uważa właścicielka baru z Konstantynowa Łódzkiego. I zaprasza do siebie głodnych na zupę za symboliczną złotówkę.
Copyright © Agora SA