- Dystans, dezynfekcja, maseczki, jak mówił minister. Najlepiej wychodzi nam chyba dezynfekcja - stwierdza po pierwszym tygodniu w szkole dyrektor łódzkiej szkoły podstawowej.
W poniedziałek zaczął się rok szkolny, we wtorek dzieci pójdą do szkoły na normalne lekcje. Czy będą bezpieczne?
1 września zaczynamy naukę od wielkiej improwizacji.
Grzegorz Wierzchowski odwołany z funkcji kuratora łódzkiej oświaty! - taka wieść gruchnęła w niedzielę rano. Dzień po tym, jak niemal wszystkie media opisały występ kuratora w TV Trwam, gdzie Wierzchowski opowiadał o "wirusie LGBT atakującym młodzież".
"Jesteśmy na etapie wirusa LGBT" - mówił w medium o. Rydzyka Grzegorz Wierzchowski, kurator łódzki. I straszył seksedukacją młodzieży, która "redukuje człowieka do popędu seksualnego".
Minister edukacji powinien przygotować szkoły do nowego roku szkolnego. Ale Dariusz Piontkowski nie miał czasu na takie pierdoły. Skupił się na jeżdżeniu po kraju i robieniu kampanii Andrzejowi Dudzie.
Do początku roku szkolnego został miesiąc. Rząd nadal nie poinformował o szczegółowych wytycznych dotyczących powrotu uczniów do szkół. Łódzkie samorządy rozkładają ręce.
Prezydenta wybrali uczniom ich rodzice i dziadkowie. Władza więc patrzy i analizuje. Na razie głosów wystarczało, ale najstarszego i najwierniejszego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości w końcu zabraknie. A na najmłodszych "Wiadomości" TVP nie zadziałają. Trzeba więc wpłynąć na szkoły...
Wciąż brakuje matematyków, anglistów, wychowawców przedszkolnych, ale zainteresowanie pracą w szkołach i przedszkolach wraca. - Taka sytuacja może potrwać dwa lata - przewidują eksperci.
Gminy likwidują małe wiejskie szkoły albo każą płacić tym prowadzonym przez stowarzyszenia. Na wcześniejsze kłopoty samorządów nałożył się koronawirusowy kryzys.
- Nie akceptujemy podejmowania działań ad hoc i testowania odporności kolejnej grupy naszych mieszkańców - piszą do Mateusza Morawieckiego największe polskie miasta. I apelują, by o otwarciu szkół poinformowano je z trzytygodniowym wyprzedzeniem. Inaczej mogą nie zdążyć.
W piątek maturzyści oficjalnie zakończą rok szkolny, chociaż w szkole ostatni raz byli ponad miesiąc temu. Świadectwa odbiorą w maskach i rękawiczkach po umówieniu się na konkretną godzinę z wychowawcą.
- Ostatnio córka zadzwoniła do mnie do pracy zapłakana, bo po raz kolejny nie mogła wysłać nauczycielce pracy domowej. Mamy tylko stary telefon - mówi mama szóstoklasistki. Dzieci, niemogących uczestniczyć w zdalnych lekcjach, jest w Łodzi wiele. Pomóżmy im.
Jeden uczeń ma co prawda laptop, ale musi dzielić się nim z jedenaściorgiem rodzeństwa. Kilkoro innych ma laptop, ale bez internetu. Jak wyglądają zdalne lekcje w wiejskich szkołach w trakcie pandemii koronawirusa?
Od czasu zawieszenia - z powodu koronawirusa - zajęć w szkołach skrzynki mailowe szkolnych pedagogów i psychologów są puste, a telefony milczą. Choć na co dzień ich pomocy potrzebuje 600 tys. uczniów.
Tylko jedna przerwa z telefonem albo wyznaczone miejsce, w którym można z niego korzystać. Szkoły szukają sposobów, jak odciągnąć uczniów od komórek.
Ubrania i ozdoby uczniów wciąż "nie mogą propagować treści zabronionych prawem, faszystowskich, nazistowskich, promujących nałogi", ale fragment o zakazie promowania mniejszości seksualnych wykreślono.
Na szkolenie prowadzone przez wykładowców z uczelni ojca Tadeusza Rydzyka, dziennikarzy Radia Maryja i TV Trwam zaproszono uczniów z Tomaszowa Mazowieckiego.
Uczniowie: Pogodny i pełen życia. Psycholog: Nic nie zwiastowało tragedii. Opiekun: Miał tyle planów i pasji. W Skierniewicach smutek po śmierci 13-letniego Maćka, który strzałem w głowę odebrał sobie życie.
Szkoda czasu i wysiłku na pogłębianie wiedzy, zamiast marnować wieczory i ferie, lepiej książki rzucić w kąt i pograć w piłkę albo w strzelankę na komputerze - taka nauka płynie z podejścia komisji konkursowych łódzkiego kuratorium oświaty.
"Ubrania i ozdoby nie mogą propagować treści (..) promujących nałogi, mniejszości seksualne". To fragment statutu jednej ze szkół w Łęczycy. - Nie było intencją szkoły, by kogokolwiek poniżać, czy czegoś zabraniać - zaznacza dyrektor.
- Kuriozum goni kuriozum - komentują dyrektorzy szkół. To efekt styczniowego wzrostu płacy minimalnej z 2250 zł do 2600 zł brutto.
Powiat radomszczański, żeby utrzymać szkoły po reformie edukacji, wziął kredyt. Kolejnego już nie dostanie, a w przyszłorocznym budżecie brakuje 9 mln zł na edukację. To niejedyny powiat, który ma problem z utrzymaniem szkół.
- Dzieci popadały w depresję, miały fobię szkolną. Jeden z ojców opisał, jak jego córka nie wytrzymała presji i miała próbę samobójczą - mówi Dobrosław Bilski, który wraz z grupą rodziców przygotowuje zbiorowy pozew przeciwko państwu za reformę edukacji.
- Proszę, zdementujcie tę informację! To przykład, jak z drobnej sprawy robi się wielka plotka - mówi Melania Dominiak, zastępca dyrektora SP nr 34 w Łodzi.
Jest grupa uczniów, którzy niezależnie od tego, jakie byśmy mieli warunki lokalowe, i tak by nie ćwiczyli - przyznał Paweł Kucharczyk, dyrektor Zespołu Szkół Łączności w Krakowie. Niestety, to smutna prawda.
Po reformie edukacji szkoły głowią się nie tylko, jak upchnąć uczniów, ale także - jak zapewnić im lekcje WF-u. W jednej sali gimnastycznej tłoczą się po trzy klasy, uczniowie chodzą na WF do innej szkoły albo zamiast ćwiczyć, grają w szachy.
Była minister edukacji narodowej Anna Zalewska często podkreślała przy okazji swej reformy, że stawia na szkolnictwo branżowe i specjalistów. Zapomniała jednak, że szkolnictwo branżowe to - owszem - uczniowie, nowoczesny sprzęt (kupiony głównie za pieniądze unijne), wyremontowane budynki, ale też nauczyciele.
Rząd powinien przeprosić nauczycieli za to, w jaki sposób ich potraktował. Powiedzieć: to był błąd, źle zrobiliśmy. Wasz zawód jest potrzebny, wasza praca to wychowywanie młodego pokolenia, przyszłości kraju, dlatego od dzisiaj będziemy traktować was godnie, szanować to, co robicie.
Kiedy uda się zapełnić jeden wakat w szkole, za chwilę tworzy się drugi. Emeryci po wrześniu mają dość i ostatecznie żegnają się ze szkołą. Najtrudniejsza sytuacja jest w przedszkolach.
Ministerstwo Edukacji przekazało gminom pieniądze na podwyżki dla nauczycieli, ale w wielu przypadkach znacznie mniej, niż potrzeba. Nie będzie półkolonii, dodatkowych zajęć czy stypendiów - ostrzegają samorządowcy.
Zaczynają naukę coraz wcześniej i osiągają coraz lepszy poziom. Dzieci, młodzież i dorośli garną się do nauki języków obcych. Oprócz angielskiego popularny staje się też hiszpański.
- Gdy strajkowaliśmy, ludzie mówili: "Jak się nie podoba, zmieńcie pracę. Na wasze miejsce czekają kolejni". No to zmieniamy, ale kolejek chętnych nie widać - mówi matematyczka. Dyrektorzy namawiają nauczycieli, by zostali choć do końca września.
- Chcemy pokazać, co może się dziać, gdy w szkole zdarzy się atak terrorystyczny albo wpadnie sfrustrowany uczeń lub rodzic. Musi być element zaskoczenia, żeby wszyscy wiedzieli, jak reagować w podobnych sytuacjach - tłumaczy organizator kontrowersyjnego szkolenia w jednej z pabianickich szkół.
Nawet trzy czwarte pensji stracą nauczyciele, którzy protestowali przez ostatnie trzy tygodnie. Pierwsi potrącenia poczują już na początku maja.
W części łódzkich szkół w piątek, mimo trwającego strajku, nauczyciele zdecydowali się pójść na rady klasyfikacyjne. - Nie chcieliśmy, by dyrektorzy szkół korzystali z prawa pisanego na kolanie - tłumaczą.
Jest rozczarowanie, rozgoryczenie, ale też przekonanie: szkoła będzie teraz wyglądać inaczej. - Jeśli mówi mi się, że pracuję 18 godzin, to będę naprawdę pracować 18 godzin - mówi łódzka nauczycielka. - Pasja, która przyświecała wielu osobom, już im z głowy wywietrzała - dodają jej koledzy tuż po informacji o zawieszeniu protestu do września.
Dr hab. Dawid Sześciło z Uniwersytetu Warszawskiego przygotował dla Fundacji im. Stefana Batorego ekspertyzę, z której wynika, że istnieje prawna ścieżka umożliwiająca samorządom legalną wypłatę wynagrodzeń za czas strajku. Postanowienie o przekazaniu tych środków należy wpisać w porozumieniu postrajkowym zawartym między dyrektorami szkół i przedszkoli a związkami zawodowymi.
Łódzcy nauczyciele zdecydowali, że nie przerywają strajku i nie będą uczestniczyć w radach klasyfikacyjnych. To oznacza, że maturzyści mogą mieć problem z tym, by podejść do egzaminu dojrzałości.
Nawet gdyby nauczyciel strajkował cały miesiąc, zgodnie z Kodeksem pracy część wynagrodzenia musi dostać. Minimum to niewiele ponad 1,6 tys. zł na rękę.
Copyright © Agora SA