Po wybiciu szyby bocznej wyciągał z wnętrza taksówki pieniądze oraz drobne przedmioty znajdujące się w jego polu widzenia, po czym szybko uciekał.
Najpierw na Retkini i Dąbrowie, potem na Widzewie i Janowie. Łódzcy taksówkarze mówią o fali włamań i kradzieży do ich samochodów. Wszystko dzieje się nocą.
- Taksówki w Łodzi są w opłakanym stanie - mówi czytelniczka "Wyborczej". Skontaktowała się z nami zaniepokojona stanem taksówki, którą zobaczyła na ulicy.
- Dzisiaj od godz. 8 zrobiłem jeden kurs za 22 złote - mówi około południa łódzki taksówkarz, który jako jeden z wielu wziął udział w proteście na ulicach Łodzi. - Rząd o nas zapomniał, a my teraz walczymy o przetrwanie - mówią.
- Czegoś takiego nie było - mówi Mariusz Bedyniak, właścicel firmy taksówkarskiej, która działa od prawie 30 lat. Branża taksówkarska mocno odczuwa pandemię koronawirusa. Ci, którzy jeszcze jeżdźą, oddzielają się od klientów zasłoną z folii.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.