Damian, funkcjonariusz służby więziennej w Sieradzu, przeładował karabin i zaczął strzelać. Miał 60 sztuk amunicji.
Łódzka służba więzienna ogłasza wielki nabór. Poszukiwani są strażnicy, psychologowie, kierowcy, a nawet szefowie kuchni. Sprawa nie jest jednak taka prosta. W 2021 r. rekrutacji nie przeszło 89,4 proc. kandydatów.
Osadzony na prywatny numer funkcjonariuszki zadzwonił co najmniej 154 razy. Ta podała mu adres, by mógł pisać do niej listy. Sama także - pod zmienionym nazwiskiem - pisała na adres placówki, w której pracowała. Służba więzienna postanowiła zwolnić ją z pracy.
- Jak uwierzyć, że złodziej samochodów można dostać więcej niż niejeden morderca? - pyta Rafał Sadło, który od 25 lat siedzi w więzieniu. Zostało mu jeszcze trzy i pół roku, mimo że według polskiego prawa kara łączna za podobne przestępstwa nie może być wyższa niż 20 lat.
W szczytowym momencie w zakładzie karnym w Garbalinie koronawirusem zakażonych było 97 więźniów. - Sytuacja jest już opanowana - podaje rzeczniczka służby więziennej, która dementuje doniesienia o tym, że potężne ognisko COVID-19 powstało na skutek złamania procedur przez kierownictwo zakładu karnego.
W resocjalizacji więźniów najważniejsze są praca, terapia, wizyty bliskich. A koronawirus zabrał to wszystko.
Odkąd wybuchła epidemia koronawirusa, do zakładów karnych i aresztów śledczych może wchodzić tylko służba więzienna i obrońcy. Odwołano spotkania AA, nie działa szkoła, nie ma mszy świętych. "Sytuacja w celi jest coraz bardziej napięta" - twierdzi partnerka jednego z osadzonych.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.