Do łódzkiego ogrodu zoologicznego przyjechały nowe egzotyczne gatunki zwierząt, z których część wzbogaci ekspozycję Orientarium. Zaś w strefie zwierząt australijskich zamieszkają kanguroszczury.
Skradając się z aparatem do dzikiego zwierzęcia, odczuwam mniej więcej to samo co myśliwy skradający się z bronią. Tylko że z mojego polowania wszyscy wychodzą cało. Rozmowa z Joanną Zalewską, autorką książki "Jak fotografować kota".
Fundacja Viva! przez pół roku prowadziła śledztwo w Zakładach Mięsnych Pamso, dokumentując przemocowe zachowania pracowników, jakich doświadczyły zwierzęta. Wojewódzki lekarz weterynarii w Łodzi po upublicznieniu sprawy przeprowadził tam kontrolę. Co wykazała?
Wleczenie leżącej świni za nogę na łańcuchu, kopanie, zwierzęta wielokrotnie rażone prądem po głowach, ryjach, w okolicach oczu - to tylko niektóre nieprawidłowości, do których miało dochodzić w Zakładach Mięsnych Pamso w Pabianicach. Po interwencji Fundacji Viva! sprawie przyjrzy się prokuratura, a w firmie trwa kontrola wojewódzkiego lekarza weterynarii.
Pan Piotr chce wziąć psa ze schroniska: - Procedury są skomplikowane, jakby chcieli ludzi zniechęcić. Ja jestem uparty, ale zwierzęta? Ich szkoda - mówi. W schronisku przekonują, że procedury to dla bezpieczeństwa. I w adopcji nie szkodzą.
Łódzkie Orientarium ma przyciągnąć rocznie 1,5 mln zwiedzających. To będzie drugie miejsce tego formatu w Polsce - po wrocławskim Afrykarium. Otwarcie planowane jest na jesień.
Kangurze maleństwo z zoo w Łodzi jeszcze nie ma imienia. Ba! Nie znamy nawet jego płci, bo na razie chowa się w torbie mamy. Na zewnątrz wystaje jego głowa, a jak się obróci - widać nogi.
Poprzednie edycje programu "Bociany Czarne Online" trzymały w napięciu. W 2016 r. kamera po raz pierwszy zarejestrowała atak jastrzębia na pisklęta. Rok później inna para rozstała się na etapie składania jaj, ale z gniazda innej wyleciały Malwin i Woodek, który bohatersko obronił siebie i brata przed atakiem drapieżnika.
UMŁ podpisał umowę z 12 gabinetami weterynaryjnymi. Dzięki temu psy i koty w Łodzi będą mogły być bezpłatnie kastrowane, sterylizowane i leczone.
- Wiewiórki często giną pod kołami samochodu. Postanowiliśmy, że spróbujemy poszukać sposobu, by zwierzęta mogły bezpiecznie pokonywać ulicę - mówi Małgorzata Kryzińska, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej.
1 kwietnia w Aleksandrowie Łódzkim otwarto pierwsze w Polsce "okno życia" dla szczeniąt i kociąt do szóstego miesiąca życia. Żeby oddać zwierzęta bez żadnych konsekwencji, trzeba spełnić jeden warunek: poddać ich matkę sterylizacji.
- Każdego dnia spotykam się z potwornymi historiami okrucieństwa wyrządzanego zwierzętom - mówi łódzka prawniczka. Tymczasem wiceminister Tomasz Rzymkowski twierdzi, że pojęcie "prawa zwierząt" nie istnieje.
Około tysiąca osób oczekiwało na wejście na teren Centrum Sportowo-Rekreacyjnego "Zbyszko", gdzie miała się odbyć licytacja koni. Przyjechali z całej Polski, nawet z zagranicy. Pocałowali klamkę. Prawie dwie godziny po rozpoczęciu czynności komornicznych sanepid wstrzymał licytację.
Łódzkie. Policja, straż leśna i ochotnicza straż pożarna zaangażowały się w schwytanie rannego orła bielika. Obecnie zwierzę dochodzi do siebie i czeka na wypuszczenie na wolność.
Kto przygarnie psa?
Fajerwerki i petardy używane tylko 31 grudnia i 1 stycznia pod warunkiem uzyskania zgody prezydenta, burmistrza lub wójta - takie rozwiązanie w trosce o zwierzęta proponuje łódzki poseł.
"Tak bardzo bym chciała mieć kogoś, kto zabierze mnie na spacer i porzuca mi piłeczkę, przytuli i będzie mnie kochał już na zawsze". Kolejny porzucony pies potrzebuuje domu.
Walentynki w zoo? Gdy nadchodzi okres godowy, torbacz niełazek kopuluje ze wszystkimi samicami. Nie je, nie śpi i po kilku dniach umiera z wycieńczenia.
- Gdy zaczęła się pandemia, nas też pytali, czy posiadanie zwierząt jest bezpieczne. Mieliśmy potężne obawy, że przez koronawirusa los zwierząt będzie dramatyczny - mówi dyrektorka schroniska dla zwierząt przy ul. Marmurowej.
Za znęcanie się nad sunią sąd skazał łodzianina na rok prac społecznych. Ale to nie wszystko.
Wszystkie 100 lisów, które żyło w strasznych warunkach na fermie pod Łodzią, zostanie uratowanych. Po udanej zbiórce pieniędzy sukcesem zakończyło się też poszukiwanie nowych domów.
Moja historia jest taka sama jak setek innych psiaków. Kiedyś miałam już swój dom, ale z nieznanych mi powodów, moi opiekunowie postanowili pewnego dnia, że się mnie pozbędą, i zostawili mnie w lesie.
Żyjące w strasznych warunkach 100 lisów miało być zabite na futra. Obrońcy zwierząt zebrali właśnie pieniądze na ich ratunek. Ale żeby uchronić je wszystkie przed śmiercią, potrzeba nowych domów. A to nie takie łatwe.
Rada Miejska w Łodzi głosami wszystkich radnych poparła zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach na terenie całego kraju. - Poparlibyśmy tę inicjatywę bez względu na to, kto by ją zgłosił - podkreśliła Antonina Majchrzak z Koalicji Obywatelskiej, współautorka uchwały w tej sprawie.
Zdenerwował się, kiedy po powrocie do domu późnym wieczorem zobaczył, że zwierzę załatwiło potrzebę fizjologiczną na podłogę w korytarzu. Uznał, że nie chce mieć psa i wyrzucił go do śmietnika.
Ogród pani Wiesławy zawsze był piękny. Teraz jest zryty przez dziki. - Chodzą watahami, straszą ludzi, poraniły psa - alarmują mieszkańcy. - To nie jest wina dzików - odpowiadają znawcy tematu.
Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zorganizuje zbiórkę na wykup lisów z fermy w Szynkielewie. Jej kontrola obnażyła dramat futrzaków. - Poszukamy miejsc, gdzie będą mogły dożyć swoich dni - mówi Katarzyna Rezler z ŁTOnZ.
Klatki stojące w szczerym polu, w pełnym słońcu. Zwierzęta bez dostępu do wody, we własnych odchodach. Lisy z zaropiałymi oczami, infekcjami i zdeformowanymi od drucianych klatek łapami. To wyniki interwencji poselskiej na fermie listów pod Pabianicami.
Pan Włodek od czterech lat zajmuje jedno z gminnych mieszkań chronionych w Aleksandrowie Łódzkim. W tym czasie opiekował się już kilkoma psami. Wszystkie trafiły tam ze schroniska, w którym nie ma ani jednego psa skazanego na życie w boksie.
W łódzkim schronisku dla bezdomnych zwierząt nie odbierają telefonów. Na maila odpowiadają nawet po kilku dniach (albo wcale). Potencjalni adoptujący są przyjmowani trzy dni w tygodniu przez trzy godziny (w ostateczności przez dwie w sobotę), a na stronie internetowej nie ma nawet formularza adopcyjnego.
- Wiosna była bardzo ciężka, ale koronawirus nas nie pokonał, przyjaciele pomogli i znów możemy witać gości - mówi Andrzej Pabich, właściciel ZOO Safari Borysew. - Obchodzimy właśnie 12. urodziny i mamy dużo powodów do radości
Hodowcy psów od początku epidemii koronawirusa mają mnóstwo klientów. I martwią się, że po jej ustaniu zwierzęta zostaną porzucone.
Łódzkie. Mieszkańcy twierdzą, że od początku marca ktoś notorycznie strzela do ptaków i gniazd. Strzały słychać codziennie, głównie wczesnym rankiem. Sprawę badają policja i prokuratura, ale - według mieszkańców - zbyt opieszale.
Pan Paweł chciał przygarnąć psa z łódzkiego schroniska. Z powodu epidemii koronawirusa adopcje zwierząt zostały jednak wstrzymane. Co dalej z psami i kotami żyjącymi przy ul. Marmurowej?
Suki w ciąży i szczeniaki zamknięte w małych boksach, chore, ubrudzone własnymi odchodami - taki widok zastali policjanci i inspektorzy Stowarzyszenia "Pogotowie dla Zwierząt" w domu jednej z mieszkanek Andrespola. Na ich ratunek potrzebne jest 70 tys. zł.
"Dawno czegoś takiego nie widziałem" - komentował inspektor, który był przy ewakuacji psów z hodowli pod Strykowem. Śledztwo w sprawie znęcania się nad zwierzętami prowadzi prokuratura i policja, a organizacje prozwierzęce apelują o pomoc w pokryciu kosztów leczenia.
Mężczyzna włożył szczeniaki do worka i wyrzucił z samochodu w okolicy lasu w Tuszynie. Zostały uratowane przez ludzi, którzy jechali za 51-latkiem. Znalazły już nowy dom
Każda z nas ma ok. 1,5 roku. Mieszkałyśmy wspólnie w jednym domu. Niestety, pewnego dnia nasi opiekunowie postanowili się nas pozbyć. Zostałyśmy wyrzucone w szczerym polu.
Styczeń to najgorszy miesiąc dla zwierząt. W łódzkim schronisku dla zwierząt oceniają, że nawet 20 proc. psów i kotów, które trafiają do schroniska na początku roku, to nietrafione prezenty gwiazdkowe...
Mam na imię Łatek. Mój wiek określono na 5 lat. Rodzina wyrzuciła mnie z domu. Któregoś dnia, zdecydowali, że wywiozą mnie na tyle daleko, żebym nie potrafił do nich wrócić.
Copyright © Agora SA