W Muzeum Sztuki w Łodzi trwa wystawa „Czuła uwaga. Urszula Czartoryska wobec fotografii". Kuratorki – Maria Franecka i Marta Szymańska – wybrały z muzealnych zbiorów 170 prac, m.in. Romana Opałki, Zofii Rydet, Witkacego, Stefana Themersona i Edwarda Hartwiga.
Maria Franecka, kuratorka: - Czartoryska wywarła kluczowy wpływ na kolekcję Muzeum Sztuki w Łodzi. W 1977 roku, kiedy zaczęła tu pracować, utworzono Dział Fotografii i Technik Wizualnych. To było rozwiązanie pionierskie w Polsce, takiego działu – który zajmował się kolekcjonowaniem nie tylko fotografii, ale także filmów i wideo – nie było w żadnym innym muzeum. Czartoryska natychmiast zaczęła pisać do znajomych artystów oraz spadkobierców nieżyjących już fotografów z prośbą o dary i możliwość kupienia obiektów. Można odnieść wrażenie, że od samego początku miała przemyślaną wizję kolekcji. Studiowała na KUL-u, obracała się w kręgu Grupy Zamek, pisywała w magazynie „Fotografia". Była bardzo świadoma pulsu współczesności.
Marta Szymańska, kuratorka: - Oczywiście fotografie znajdowały się w kolekcji muzeum już przed 1977 roku. Ale to zbiory Działu Fotografii i Technik Wizualnych odzwierciedlają to, w jaki sposób Czartoryska patrzyła na fotografię – jej teorię, którą konsekwentnie rozwijała od końca lat 50.
Marta Szymańska: - Tak, ta książka zmieniła sposób myślenia wielu artystów i artystek posługujących się tym medium. Nie pisano wcześniej o zdjęciach w tak szerokim ujęciu – nie tylko jako o narzędziu w rękach twórców, ale też w kontekście badań antropologicznych i kulturoznawczych. Czartoryska nie tylko wskazała, jak wielką rolę odegrała fotografia w powojennej sztuce, zauważała również pogranicza, czyli nieartystyczne użycie zdjęć, np. w sztuce użytkowej, projektowaniu graficznym czy scenografii.
Marta Szymańska: - Czartoryska antycypowała zalew obrazów. Już w latach 60. pisała o zmęczeniu ilością zdjęć i funkcją informacyjną fotografii. Przewidywała te zmiany, które przyniosła fotografia cyfrowa czy media społecznościowe. Na przykład w latach 80. pisała, jak aparat zmienia podróżowanie, jak dokumentowanie wpływa na percepcję turysty. Jej teorie pozostają aktualne mimo upływu lat.
Maria Franecka: - „Czuła uwaga" pochodzi z tekstu Czartoryskiej na temat sposobu fotografowania i postawy osób związanych z Agencją Magnum. Ich twórczość określana jako fotografia humanistyczna była jej bardzo bliska. Czartoryska miała okazję zapoznać się z tego rodzaju fotografią, m.in oglądając wystawę kuratorowaną przez Edwarda Steichena pt. „Rodzina Człowiecza" [to cytat z przemówienia Abrahama Lincolna – red.], która została zaprezentowana w Polsce na przełomie lat 50. i 60. i wywarła na Czartoryską olbrzymi wpływ.
Marta Szymańska: - Czartoryska interesowała się rzeczywistością i człowiekiem. Miała też ogromną wiedzę na temat kultury w ogóle. Znała kilku języków. Dzięki temu też była na bieżąco z najnowszymi tekstami i teoriami. A przy tym nie traciła z horyzontu człowieka. Wiedziała, że fotografia służy do wyrażania potrzeb, które mogą być bardzo różne. W jednym ze swoich tekstów przyrównała ją do pierwotnych form komunikacji, jak rysunki naskalne czy latarnie magiczne.
Maria Franecka: - W tym dziale skupiłyśmy się na eksperymencie i działaniach awangardowych, które wiążą się z tożsamością Muzeum Sztuki w Łodzi, uformowaną na darze grupy a.r. i spuściźnie po Strzemińskim. Awangardyści zaczęli eksploatować właściwości medium i poddali w wątpliwość przekonanie, że fotografia musi się upodabniać do malarstwa, żeby być uważaną za sztukę. Artyści stosowali duże skróty perspektywiczne, ujęcia z żabiej perspektywy albo z lotu ptaka, duże zbliżenia. Fotografowano z zaskakującej perspektywy, a kompozycja stawała się bardziej dynamiczna niż w fotografii piktorialnej. Wielka Awangarda jest dla nas punktem wyjścia, na wystawie pokazujemy np. film Jalu Kurka. Ale mamy też dzieła neoawangardowe, np. łódzkiej grupy Warsztat Formy Filmowej czy przedstawicieli wrocławskiej grupy Permafo.
Marta Szymańska: - Wybierając taki tytuł tej części wystawy, chciałyśmy zwrócić uwagę na konkretny cel eksperymentowania. Skupiamy się na tym, jak artyści kwestionowali obiektywność fotografii, w jaki sposób bawili się nią jako formą odwzorowywania rzeczywistości – od Wielkiej Awangardy do dziś. Pokazujemy na przykład próbę stworzenia rejestracji totalnej Antoniego Mikołajczyka. Niektórzy twórcy zastanawiają się nad materialnością fotografii, która jest dla nich tylko kartką papieru. Podejmowane są refleksje na temat sztuki masowej…
Marta Szymańska: - Gdybym miała przygotować najbardziej współczesne zakończenie tej części wystawy, zatytułowanej „fotografia zakwestionowana", to pewnie wzięłabym pod uwagę prace odnoszące się do inwigilacji technologicznej, na przykład posthumanistyczne zdjęcia z kamery przemysłowej. Czy to właśnie jest ta totalna obiektywna rejestracja, którą starał się przedstawić Antoni Mikołajczyk w jednej z prac prezentowanych na wystawie?
Marta Szymańska: - Tu chodzi przede wszystkim o wykorzystanie w sztuce fotografii opartych na doświadczeniach prywatnych - zdjęć własnych artystów lub prac anonimowych. Tworząc ten zbiór, zainspirowałyśmy się tekstem Urszuli Czartoryskiej, która zastanawiała się nad tym, jakie są formy przechodzenia zdjęć ze sfery prywatnej do publicznej.
Na przykład w jaki sposób takim zetknięciem z prywatnością jest dla widza oglądanie autoportretów Witkacego, które można zobaczyć także na wystawie.
Przeglądając zbiory Muzeum Sztuki w Łodzi, byłyśmy także zaskoczone ilością fotografii dziewiętnastowiecznej, studyjnej, która w swoim założeniu była przecież przeznaczona wyłącznie dla oczu osób najbliższych, ale znalazła się w kolekcji instytucji publicznej.
Marta Szymańska: - RODO, ale i Instagram oraz zdjęcia wrzucane na Facebooka. Współcześnie ta granica pomiędzy publicznym i prywatnym jest inna. Zdjęcia prywatne, które kiedyś przeznaczone były dla kilku najbliższych osób, dziś umieszczamy w mediach społecznościowych. A zupełnie inaczej robi się zdjęcia wiedząc, że będą je oglądały setki nieznajomych osób. To inny kontekst, w jaki można ujmować rozważania nad fotografią amatorską.
Maria Franecka: - Po raz pierwszy pokazujemy kolekcję szklanych negatywów Konrada Brandla, które są w zbiorach Muzeum Sztuki, ale ich status jest niejasny, więc przez lata nie były eksponowane. Na wystawie są fotografie Kazimierza nad Wisłą zrobione przez Benedykta Jerzego Dorysa – bardzo ciekawe zdjęcia odtwarzające rytm małego miasteczka.
Czartoryska przyjęła też do zbiorów prace Czecha Jindricha Štreita i Litwina Antanasa Sutkusa – była zainteresowana sztuką naszych sąsiadów. Na uwagę zasługują zdjęcia Eugeniusza Hanemana z Powstania Warszawskiego. Sprawiają wrażenie zaskakująco starannie, jak na okoliczności, skomponowanych. Tymczasem w reportażu Stanisława Markowskiego „Gdańsk – sierpień 80" względy estetyczne nie odgrywają już kluczowej roli. Pokazanie fotografii o wyłącznie dokumentalnym charakterze w muzeum miało pionierski charakter.
Maria Franecka: - Wprawdzie pokazujemy tylko dwie fotografie Rydet, ale była ona dla Czartoryskiej bardzo ważna, zarówno jako artystka, jak i jako osoba – blisko się przyjaźniły. W katalogu jej wystawy w Galerii FF napisała, że Rydet wędruje po ludzkim życiu, jest bardzo blisko człowieka.
Marta Szymańska: - Chciałyśmy zwrócić uwagę na to, jakie znaczenie ma budowanie relacji pomiędzy fotografem a osobą fotografowaną. Dokumentalista ma moc wpływania na rzeczywistość, zmieniania myślenia. O tym też pisała Czartoryska: że fotografia może oddziaływać, ale jeśli jest robiona z zaangażowaniem i w bliskości z bohaterem.
Marta Szymańska: - Mnie absolutnie urzekły zdjęcia z łódzkiego getta. Zachowało się ich około 30. Nie wiadomo, kto jest autorem – czy mieszkaniec, czy ktoś z administracji getta? Wydaje mi się, że raczej mieszkaniec, bo widać, że jego relacja z fotografowanymi osobami jest dość bliska. Ten cykl pokazuje codzienne życie w getcie. Jest kilka pięknych kadrów, ale ważna jest przede wszystkim historia, którą opowiada.
Maria Franecka: - Ja najbardziej lubię „Fabrykę manekinów", reportaż Jana Kosidowskiego. Niby dokument, ale temat ujęty został w nieoczywisty sposób. Kosidowski pokazuje manekiny jak rozczłonkowane ciała, a zdjęcia kojarzą się z pracami surrealistów. To taki fotoreportaż zainspirowany awangardą.
Czuła uwaga. Urszula Czartoryska wobec fotografii, MS2, ul. Ogrodowa 19, parter. Wystawa czynna do 5 września.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze