Mieszkająca w Nowym Jorku łodzianka Agnieszka Kurant w MS1 przy ul. Więckowskiego 36 otworzyła wystawę „Erroryzm". Będzie można ją oglądać w Muzeum Sztuki w Łodzi do 7 listopada.
Agnieszka Kurant: Mój dialog z Muzeum Sztuki w Łodzi zaczął się kilka lat temu, kiedy dyrektor Jarosław Suchan zaprosił mnie do realizacji projektu do Sali Neoplastycznej. W pewnym sensie cała ta wystawa jest rodzajem przypisu i komentarza do niej.
Sala Neoplastyczna to konkretny moment w historii modernizmu oraz myśli polityczno-ekonomicznej. Władysław Strzemiński i Katarzyna Kobro byli bardzo zainteresowani przemianami społecznymi, to był czas bardzo intensywnych ruchów robotniczych i artystycznych podważających status quo i sprzeciwiających się wyzyskowi w rozwijającym się systemie kapitalistycznym. Idea utopii komunistycznej zorganizowała wówczas subiektywność całych społeczeństw i ukształtowała ustroje polityczne części Europy na dziesiątki lat.
Niektóre z ówczesnych inicjatyw przemian społecznych odniosły sukces, ale wiele poniosło klęskę. Problemy, które były żywe w dwudziestoleciu międzywojennym, nigdy nie zniknęły, a dziś powracają bardzo silnie. Na przykład walka o prawa robotników i konieczność opracowania systemowej formy ochrony pracowników w firmach takich jak Amazon lub Uber. Temat wyzysku znów jest aktualny, ale tym razem dotyczy nas wszystkich, bo cyfrowa praca, prywatyzacja internetu oraz eksploatacja naszych danych przez korporacje takie jak Google i Facebook spowodowała, że całe społeczeństwa stały się ogromnymi fabrykami, a każda osoba pracująca przed komputerem jest wyalienowanym robotnikiem w maszynie kapitalizmu.
- Tak, „Erroryzm" to wystawa o błędach systemowych, zwłaszcza tych nieuświadomionych. Jest to projekt o błędach inteligencji zbiorowej i ukrytych problemach podświadomości zbiorowej.
Mamy dziś obsesję na punkcie sztucznej inteligencji. Wierzymy, że pozwoli nam wyeliminować błędy. A tymczasem one są już w systemie i ideologiach, które stoją za działaniami korporacji i rządów finansujących tworzenie nowych algorytmów.
Systemowe błędy istnieją już na poziomie zbierania danych. Teraz mamy taki moment, bo trwa spis powszechny. Zasady niby są transparentne, niby obiektywne, a jednak nie do końca.
Amerykańskie feministki zwróciły niedawno uwagę na modelowanie zachowań w medycynie pod kątem mężczyzn. Do tej pory sądzono, że kobiety mają zawały rzadziej niż mężczyźni. Tymczasem one po prostu się nie skarżyły, były skłonne bagatelizować ból. Wadliwy sposób zbierania danych od pacjentów przełożył się na schemat działań całego systemu opieki zdrowotnej.
Stereotypizację widać również w tych algorytmach, które są używane przez rząd amerykański do przewidywania potencjalnych przestępstw w danej dzielnicy. Wychodzi z nich między innymi ukryty rasizm. Nie jest intencjonalny i nawet piszący program nie zdaje sobie sprawy z tego, że tworzy produkt, który prowadzi do dyskryminacji części społeczeństwa.
- Bez błędów przy kopiowaniu genów nie byłoby ewolucji. Postęp w biologii to dowód na to, że nie potrzeba ludzkiej inteligencji, żeby powstała kreatywność. Pozytywne aspekty błędów bardzo mnie interesują.
Bo przecież próba eliminacji błędów przez algorytmy powoduje automatyzację naszych decyzji i naszej subiektywności. Niemożliwe jest dziś zagubienie się w krajobrazie. Nawet kiedy idziemy pieszo, prowadzi nas GPS.
To wszystko ma wpływ na naszą tożsamość, subiektywność, ego. Dawniej definiowano jednostkę ludzką poprzez istnienie wolnej woli. W tej chwili trudno jest już obronić tę koncepcję, idea autonomicznego „ja" upada. Algorytmy pomagają nam we wszystkich decyzjach: w prowadzeniu samochodu, w korekcie tekstów, wyborze pracy i najlepiej do nas pasującego partnera. Zwykła karta do bankomatu umożliwia śledzenie nas i gromadzenie o nas danych. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze skali problemu i możliwych konsekwencji.
Jest firma, u której można zamówić analizę swojego DNA i nie tylko odkryć pochodzenie, ale też przewidzieć skłonność do chorób, np. Parkinsona czy Alzheimera.
Co z tego, że firmę obowiązuje ochrona danych osobowych, skoro za parę lat może ją kupić np. Google. I podzielić się wrażliwymi danymi z firmami ubezpieczeniowymi czy naszym niedoszłym pracodawcą.
- Bardzo mnie interesują. Oceniane są jako coś strasznego, destrukcyjnego, a przecież społeczeństwa powstały dzięki fikcjom. Religie oraz umowy społeczne oparte na wspólnej wierze w coś, np. w pieniądze czy prawo, to konstrukty oparte na pewnych fikcjach. Ten paradoks stał się dla mnie inspiracją do pracy „Czas rozpadu faktów", w której zestawiam pierwiastki chemiczne budujące naszą rzeczywistość fizyczną z fikcjami, które tworzą rzeczywistość społeczną.
- Termity budują struktury, które wyglądają jak piramidy pierwszych cywilizacji. Są bardzo odporne, mogą przetrwać sto lat, mimo deszczu i wiatru.
Ważnym pojęciem w moich pracach jest optymalizacja. Są algorytmy, które pozwalają nam ustalić, jaka będzie najlepsza droga do jakiegoś punktu. Termity w procesie ewolucji odegrały rolę algorytmu optymalizującego. Ich kopce mają w środku tak doskonały system wentylacyjny, że architekci wciąż bezskutecznie próbują go naśladować.
Zafascynowało mnie to jako przykład inteligencji zbiorowej. Kopiec nie został wymyślony przez określonego termita, nie powstała idea kopca, to wyewoluowało oddolnie.
To, że termity są prawie ślepe, skojarzyło mi się z outsourcingiem – wysyłaniem pracy poza Europę, eksploatacją uboższych społeczeństw. A ponieważ termity pracują w grupie, ich budowa jest też crowdsourcingiem, czyli zlecaniem pracy tłumowi.
Model pracy nad kopcem zainspirował mnie do zastanowienia się, w jakim kierunku rozwija się obecnie kultura. Na przykład, obecnie żyjemy w kulcie pojedynczego autora. W czasach Kobro i Strzemińskiego podważano bardzo wiele parametrów, na przykład status dzieła sztuki – okazało się, że wystarczy wziąć gotowy przedmiot i nadać mu tytuł, nie musi być tworzony przez artystę. Ale nigdy nie negowano faktu pojedynczego autorstwa, a przecież Biblia i mitologie, czyli pierwsze produkty kultury, zostały stworzone przez tysiące anonimowych osób.
Pojedyncze autorstwo jest częścią postępującej od wieków prywatyzacji tego co wspólne, m.in. wiedzy i edukacji. Natomiast nowe, wspólnotowe działania, takie jak Reddit czy Wikipedia, pozwalają spojrzeć na sprawę inaczej. Oczywiście działania wspólnotowe w Internecie są często manipulowane przez korporacje, ponieważ internet jest niemal całkowicie przestrzenią sprywatyzowaną.
- Tak, to jest dobry przykład zawłaszczania darmowej pracy fanów. Ale widać, że coś ciekawego się dzieje, ludzie się organizują, tworzą wspólnie formy. Poza hierarchiami powstają memy. Czasem przyjmuje się nagranie, które zrobiło telefonem pięcioletnie dziecko. Ten żywioł nie do końca daje się okiełznać.
Ja jeszcze podpisuję swoje prace, ale zwracam uwagę na początek procesu erozji pojedynczego autorstwa. Nie twierdzę, że to proces zakończony.
- Myślałam o nich jak o robotnikach w fabryce. Termity są prawie ślepe, było im wszystko jedno, czy budują z kryształów, z kolorowego piasku i złota, czy ze zwykłej gliny. W naszym laboratorium krzywda im się nie działa, dostawały pożywienie. Nie wiedziały, że zabiorę im dom i wystawię jako rzeźbę.
- Właśnie. Od dawna uznajemy zwierzęta za inteligentne istoty. To nie maszyna zrobiła ten kopiec, nie wydrukowałam go na drukarce 3D. Na zlecenie wyprodukowały ją tysiące żywych termitów.
Z drugiej strony powstały już algorytmy piszące teksty literackie. Jeden z nich dopisał alternatywne zakończenie do „Przemiany" Kafki. Znawca skomentował, że wprawdzie nie jest to arcydzieło, ale styl oryginału został zachowany. Algorytmy odtworzyły nieistniejący obraz Rembrandta. Działają na zasadzie rozpoznawania wzoru i replikacji. Zastanowiło mnie, czy można je zastosować do sztuki konceptualnej, do idei. Z początku wydało mi się to niemożliwe, ale naukowcy przekonali mnie, że lejtmotywami czy patternami mogą być również myśli. Użyłam algorytmów do analizy opisów moich wcześniejszych prac. Na tej podstawie program wygenerował informacje o moich nowych dziełach, których nie stworzyłam. Mogłabym to zrobić, może moja podświadomość to ocenzurowała?
- Instalacje z elektrycznego niewidzialnego płotu, który poraża prądem, gdy się do niego zbliżymy, syntetycznego głowonoga, który jest podłączony do anten telewizyjnych, wpływających na jego zachowanie; skałę zmieniającą formę pod wpływem danych. A także rzeźbę wykorzystującą naukowy koncept drzewa decyzyjnego. Te prace, których nie jestem autorką, zrealizowałam w postaci hologramu.
- Na tym etapie wydaje mi się, że byłaby to logiczna sprzeczność. Twórczość oparta jest na błądzeniu, a proces twórczy – nie tylko na tym, co uświadomione. Również w nauce wiele odkryć występuje przez przypadek: penicylina, aspiryna, viagra, promienie rentgenowskie. Errare humanum est, błądzenie jest rzeczą ludzką.
Jeśli zabraknie błędów, bo wyeliminują je algorytmy, jak zdefiniujemy ludzkość? Na te pytania trudno nam odpowiedzieć, bo nie wiadomo, w jakim kierunku rozwiną się społeczeństwa i jak będzie wyglądać kultura przyszłości. Zastanawiają się nad tym moi ulubieni filozofowie, Catherine Malabou czy Bifo Berardi. Zresztą nie tylko nauka ma na nas wpływ, również nasz mikrobom. To flora bakteryjna wpływa na nasze decyzje i sposób myślenia, nawet na to, jak głosujemy w wyborach. Jesteśmy hakowani z wewnątrz przez bakterie, a z zewnątrz przez algorytmy. Idea „ja" upada, bo każdy z nas jest inteligencją zbiorową, na którą mają wpływ miliony czynników.
"Erroryzm", Agnieszka Kurant. Nowa wystawa w Muzeum Sztuki w Łodzi. MS1, ul. Więckowskiego 36.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze