- To był marsz wsparcia i podziękowania Polakom, którym jesteśmy wdzięczni za pomoc. Przyszło sporo osób - zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Najważniejsza jest teraz nasza jedność i świadomość wsparcia. Tego, że nie jesteśmy sami - mówi pani Tatiana, która od czterech lat mieszka w Łodzi i od pierwszego dnia wojny w Ukrainie jest wolontariuszką pomagającą uchodźcom z Ukrainy.
Najpierw szyła siatki maskujące, a teraz jest wolontariuszką w Punkcie Pomocy Charytatywnej Caritas Archidiecezji Łódzkiej przy ul. Wólczańskiej 108, gdzie codziennie wydawane jest po 400 obiadów dla uchodźców, a po pomoc przychodzi nawet 600 osób w ciągu jednego dnia.
- Szczególnie wzruszyły mnie słowa pięcioletniego chłopca, który zapytał: "Mamo, czy my będziemy dzisiaj jedli?". Ludzie, którzy stoją w kolejce po ten obiad, są za niego bardzo wdzięczni. Ale pytają się też o suchy prowiant: puszki, cukier, herbatę, makarony i słodycze dla dzieci, które mogliby zabrać ze sobą. Podobnie o środki czystości, na przykład szampony dla dzieci - wylicza.
Wszystkie komentarze
Tylko te patologiczne.
Ktoś mi to wytłumaczy?