To, co kobieta może dla siebie zrobić najlepszego, to regularnie sama badać swoje piersi - radzi ekspert.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Rozmowa z prof. Januszem Piekarskim z Kliniki Chirurgii Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Agnieszka Urazińska: „Chodziłam na badania piersi. Nie uchroniło mnie to przed rakiem" – słyszę od kobiet.

Prof. Janusz Piekarski: Żadne badanie nie uchroni przed nowotworem. Ale to nie powód, żeby badań unikać. Przeciwnie – trzeba je robić, bo pozwolą wykryć zmianę na wczesnym etapie. A to się opłaca.

Z punktu widzenia nakładów na ochronę zdrowia zdecydowanie taniej jest zapobiegać, niż leczyć. A nowotwór w początkowym stadium leczy się prościej, krócej i taniej. To z korzyścią dla pacjentki – mniejsze jest okaleczenie fizyczne, a w konsekwencji mniejsze jest obciążenie emocjonalne.

Szybko wykryty nowotwór to także krótszy pobyt w szpitalu, rehabilitacja i zwolnienie, i mniejsze ryzyko, że chora wypadnie z rynku pracy.

A przede wszystkim – wcześnie wykryty nowotwór to większa szansa na życie w komforcie. Tylko w ostatnim tygodniu miałem w diagnostyce trzy kobiety z małymi, wcześnie wykrytymi rakami piersi, które mają około centymetra średnicy. Jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że u każdej pacjentki skończy się na zabiegu oszczędzającym pierś, po którym zostanie jedynie kilkucentymetrowa blizna; później będzie leczenie uzupełniające z dobrymi rokowaniami.

Lekarze narzekają, że kobiety niechętnie przychodzą na badania profilaktyczne. Ze strachu.

- Dlatego trzeba powtarzać także to, że nowotwór piersi – który jest najczęściej występującym na świecie nowotworem złośliwym, wyprzedził wszystkie inne, a rocznie, wedle raportów WHO zapada na niego 2 mln 300 tys. kobiet – to także nowotwór, który ma stosunkowo dobre rokowania. W Polsce rocznie na raka piersi zaczyna chorować około 20 tysięcy kobiet, a notujemy mniej niż 7 tysięcy zgonów. Prawda jest taka, że jest coraz więcej zachorowań na nowotwory.

Dlaczego?

- Starzejemy się – ryzyko wszystkich nowotworów rośnie z wiekiem. Dodatkowe powody to styl życia – palenie tytoniu, nadużywanie alkoholu, siedzący tryb życia. No i tycie. Każdy zbędny kilogram zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór piersi.

Co z leczeniem?

- Jest coraz bardziej skuteczne, na szczęście. O ile krzywa zachorowań rośnie dość szybko, to ta druga – zgonów z powodu raka piersi – rośnie znacznie wolniej. A zdecydowana większość pacjentek z diagnozą „nowotwór piersi" ma szansę pokonanie raka.

Medycyna im w tym pomoże?

- Lubię powtarzać, że kiedy przed laty zaczynałem pracę, to w ciągu zaledwie dwóch lat brałem udział w 250 amputacjach piersi. A teraz sporadycznie zdarza się, że kobieta ma usuniętą pierś. Częściej stosuje się leczenie oszczędzające. A jeśli nawet zachodzi taka konieczność, to medycyna proponuje w pełni refundowaną rekonstrukcję piersi. Często jednoczasową. A to oznacza, że kobieta zasypia z własną piersią i zmianą nowotworową, a budzi się bez raka, z odtworzoną piersią. Wydawać by się mogło, że gdy walczymy o życie, to wygląd schodzi na drugi plan. Ale moje pacjentki bardzo przeżywają te wizualne aspekty związane z chorowaniem. Zdarzyła się pacjentka, która chciała zrezygnować z leczenia ze strachu przed utartą włosów po chemioterapii. Dlatego tak ważne jest, gdy możemy powiedzieć chorej, że nawet radykalna operacja nie oznacza trwałego okaleczenia. Że nie trzeba będzie stosować protezy. To dobrze działa na psychikę, a w leczeniu nastawienie i nastrój chorego jest bardzo, bardzo ważny.

Wciąż jeszcze wiele kobiet wierzy, że radykalne leczenie jest skuteczniejsze.

- Z najnowszych badań wynika – i jest to jeden z najważniejszych wniosków ostatnich lat – że zabieg oszczędzający usunięcia guza i późniejsza radioterapia to działanie co najmniej tak samo skuteczne jak amputacja. Amerykanie przebadali 350 tysięcy kobiet i wskazali, że leczenie oszczędzające daje o kilka procent większe szanse na przeżycie, niż amputacja piersi.

Jak żyć?

- Aktywnie. Wskazane jest co najmniej 150 minut tygodniowo sportu. To nie musi być duży wysiłek – wystarczy nordic walking, szybki spacer, przejażdżka na rowerze. Proponuję też rezygnację z używek i pilnowanie należnej masy ciała. Lekarze chcą i mogą zrobić wiele, a postęp medycyny otwiera nowe możliwości. Ale najwięcej kobieta może zrobić dla siebie sama. Bardzo dużo zależy od tego, jaki tryb życia prowadzi. Niezmiernie istotna jest świadomość i regularne badania. Ważne są też – a na to już wpływu nie mamy – skłonności genetyczne i typ nowotworu. No i zawsze liczy się czas. Im wcześniej wykryjemy zmianę, tym większe mamy szanse.

Jak się badać?

- Wskazana jest mammografia, co najmniej raz na dwa lata od 50. roku życia. Usg zalecamy kobietom, które mają tzw. gruczołową lub gruczołowo-tłuszczową budowę piersi, to często te młodsze, przed 50. rokiem życia. U tych z budową tłuszczową i tłuszczowo-gruczołową lepsze wyniki daje mammografia. Trzeba jednak pamiętać, że nie są to doskonałe metody, nie zawsze wychwycą guza. A poza tym są guzy, które rosną powoli, ale są i takie, które rozrastają się bardzo szybko i są bardzo agresywne. Dlatego oczywiście należy wykonywać profilaktyczne badania obrazowe, ale to nie daje gwarancji, że między jednym a drugim badaniem nie pojawi się nowotwór.

Trzeba uważnie wsłuchiwać się w swój organizm. A także – wykonywać samobadanie piersi. Regularnie raz w miesiącu. Kobiety miesiączkujące powinny robić to kilka dni po menstruacji, a panie, które miesiączki już nie mają, w dowolnym terminie, ale systematycznie. To jest ekstremalnie ważna sprawa – o samobadaniu powinni mówić lekarze pacjentkom, matki córkom, przyjaciółki przyjaciółkom. To jest badanie, które może ocalić pierś i być może ocalić życie.

Od kilku pacjentek słyszałam opinię, że lekarze są ostrożni w ogłaszaniu dobrych wiadomości. Dlaczego?

- Rzadko mówimy „jest pani wyleczona". Bo nowotwór może wrócić. Mówi się, że pięć lat to granica, po której można odetchnąć. A ja widziałem nowotwory powracające po kilkunastu latach. Ale mam wiele pacjentek, które po leczeniu nowotworu piersi 30 lat temu żyją pełnią życia i bez nawrotu. Nowotwór piersi to nie wyrok. Warto walczyć. Można skutecznie. Można wygrywać kolejne lata dobrego życia.

„Łap za biust" – akcja "Gazety Wyborczej" w Łodzi.

Agnieszka Urazińska
Zajmuje się przede wszystkim sprawami dotyczącymi zdrowia oraz społecznymi. W "Wyborczej" od ponad dwóch dekad. Współpracuje z "Wysokimi Obcasami".
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Aleksandra Sobczak poleca
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem