Już dziś 90 proc. Łódzkiego zagrożone jest rocznymi opadami poniżej 400 mm rocznie. Dla porównania: w Atenach w rok spada ok. 400 mm deszczu, w Bari 570 mm, a w Sewilli - 580 mm. Jak walczyć ze zmianami klimatu? Można zacząć od... zgaszenia światła.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Łodzi? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.

Przed nami najważniejszy egzamin w historii ludzkości. Żeby rozwiązać kryzys klimatyczny, potrzeba ogromnej mobilizacji ludzi z całego świata. Ale żeby ten świat chcieć ratować, najpierw trzeba zrozumieć, że jest naprawdę zagrożony. I że jego przyszłość jest w rękach nas wszystkich.

Ministerstwo Środowiska wyliczyło kilka lat temu, że w latach 2001-2011 w wyniku zjawisk ekstremalnych zarejestrowano straty przekraczające 56 mld zł. Główną przyczyną były powodzie i podtopienia. Dla kończącej się dekady szacunki te wynoszą już 120 mld zł. Większość strat również wywołała woda. 

Jak przestrzega Polska Akademia Nauk, z powodu zmian klimatu wszystkie trzy problemy związane z wodą – deficytu, niszczącego nadmiaru lub zanieczyszczeń – mogą się w Polsce nasilić. W jednym roku może wystąpić i susza, i powódź, a dawna „nienormalność” stanie się nową normalnością.

"Częściej występować będą ulewne opady, szczególnie niebezpieczne po długotrwałej suszy. Potężna ulewa, kiedy przesuszona i spieczona skorupa gruntu nie przyjmuje wody, może skutkować gwałtownymi powodziami" - przestrzega PAN. 

Problem gwałtownych burz i wody, która nie miała gdzie wsiąknąć, odczuliśmy w Łodzi w te wakacje kilkukrotnie. Jednocześnie niemal całemu województwu grozi inny problem - pustynnienie. Już dziś 90 proc. regionu zagrożone jest rocznymi opadami poniżej 400 mm rocznie. Dla porównania: w Atenach w rok spada ok. 400 mm deszczu, w Bari 570 mm, a w Sewilli - 580 mm. 

Drożejąca z powodu złych plonów żywność w sklepach, bezśnieżne zimy i fale upałów to także skutki zmian klimatu, które łodzianie odczuwają coraz bardziej. 

Ochrona klimatu na wielką skalę... 

Jak temu zaradzić? Najważniejszym krokiem w kierunku ścięcia emisji gazów cieplarnianych jest zmiana gospodarki opartej na paliwach kopalnych. O tym, że jest to możliwe, przekonuje doświadczenie Unii Europejskiej. Jak wynika z raportu think tanku Ember, w pierwszym półroczu 2020 r. - po raz pierwszy w historii - kraje UE wytworzyły więcej energii z odnawialnych źródeł (40 proc.) niż z paliw kopalnych (34 proc.). 

Choć w tym czasie z powodu COVID-19 łączne zapotrzebowanie na energię zmalało o 7 proc., produkcja energii z OZE wzrosła w porównaniu z analogicznym okresem z 2019 r. o 11 proc. Produkcja z paliw kopalnych zmalała zaś o 18 proc. Najbardziej - bo aż o 32 proc. - ta najmniej opłacalna, czyli z węgla. 

Eksperci podkreślają, że budowa gospodarki neutralnej dla klimatu jest możliwa także w Polsce. - Będzie przy tym wymagała całkowitej przebudowy systemu energetycznego oraz wykorzystania szerokiego wachlarza zeroemisyjnych technologii - wyjaśnia Aleksander Śniegocki, kierownik programu “Klimat i energia” w Wise Europa, niezależnym think tanku, który specjalizuje się w polityce europejskiej i zagranicznej oraz ekonomii. 

Coraz częściej podkreśla się też, że energetyka zmierza w kierunku rozproszonych źródeł. - Jestem przekonany, że przyszłość będzie należała do miksu różnych paliw innych niż węgiel, w tym energii odnawialnej produkowanej zarówno centralnie, ale również w wariancie prosumenckim. Dostawy ciepła będą realizowane nie tylko przez dużych producentów, to jest elektrociepłownie, ale i małe, lokalne źródła odnawialne - ocenia Sławomir Jankowski, dyrektor ds. rozwoju w Veolia Energia Łódź, która sama odchodzi od węgla (chce, by procent energii pozyskiwanej z OZE wzrósł z obecnych 15 proc. do 40 proc.). 

- Transformacja energetyczna trwa. I my Polacy również jesteśmy jej częścią. Porównując nasze domy budowane 10 lat temu i teraz, widzimy, jak bardzo się one różnią. W większości nowo budowanych obiektów zastosowane są różnego rodzaju technologię zmniejszające emisyjność (fotowoltaika, pompy ciepła itp.) czy zwiększające efektywność energetyczną (termomodernizacja, energooszczędne oświetlenie itp.). Świadomość powagi czystego środowiska i skutków złej gospodarki energetycznej wymusza zmiany społeczno-gospodarcze, których jesteśmy uczestnikami - podkreśla związana z fundacją Ambitna Polska Anna Dyląg, prezes zarządu ABC Energia oraz zewnętrzna ekspertka Komisji Europejskiej ds. energii. 

... i codzienna ekologia

O tym, że warto działać oddolnie i łączyć siły, przekonuje historia Miejsca Spotkań, które staropoleskie stowarzyszenie Społecznie Zaangażowani założyło w budynku po dawnym urzędzie. To właśnie przy ul. Strzelców Kaniowskich 9 grupa Food Not Bombs gotuje bezmięsne posiłki dla potrzebujących, które rozdaje w każdy weekend. To także tam znajduje się Jadłodzielnia - jeden z trzech punktów w Łodzi, w którym można zostawić jedzenie dla innych. To tam działa też Kooperatywa Spożywcza, której celem jest organizowanie zbiorowych zakupów bezpośrednio od producentów. I to tam rośnie miniogródek, które stworzyły mieszkanki Starego Polesia. 

- To wszystko składa się na tzw. sharing economy, czyli ekonomii współdzielenia. Można powiedzieć, że to taka mała, codzienna ekologia, o której rzadko myślimy. Opiera się na zupełnie innym podejściu do konsumpcji od tego, które wpajają nam reklamy - opowiada Marta Karbowiak ze Społecznie Zaangażowanych. 

Ale współpracować mogą nie tylko mieszkańcy. Niedawno wspomniana Veolia, firma Airly i Urząd Miasta Łodzi zawarły umowę. W jej ramach spółka energetyczna zasponsorowała zakup 20 czujników jakości powietrza kompatybilnych z aplikacją Airly, które trafią na miejskie budynki. W ten sposób liczba czujników monitorujących poziom smogu, jakie Veolia już zamontowała w mieście, podwoi się. 

Z kolei dzięki współpracy Veolii, Aquaparku Fala, Politechniki Łódzkiej oraz Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk uruchomiono Łódzki Klaster Fala Energii. Efektem jego powstania jest umowa Veolii z Robotniczą Spółdzielnią Mieszkaniową "Bawełna", w ramach której na dachach należących do niej budynków powstaną instalacje paneli fotowoltaicznych. 

Leśne przedszkole z Łodzi

Papież Franciszek zgłosił trzy trzy postulaty. Pierwszy dotyczył transformacji energetycznej, drugi zapewnienia wszystkim ludziom dostępu do wody pitnej i żywności, a trzeci - promowania na każdym poziomie edukacji ukierunkowanej na opiekę nad Ziemią. - To edukacja oparta na danych naukowych i etycznym podejściu. Musimy to zrozumieć od samego początku: problemy środowiskowe są powiązane z potrzebami człowieka - przemawiał Franciszek. 

Nie brak ludzi, którzy to rozumieją. Także w Łodzi, czego przykładem jest działalność fundacji Dmuchawiec, która na terenie miasta prowadzi przedszkole miejskie i edukację szkolną, a w podłódzkiej wsi Borchówka założyła leśne przedszkole.

- Jeżeli dzieci są zamknięte w czterech ścianach, to one kumulują energię, hałas. W przyrodzie zachowują się zupełnie inaczej. Inne są zabawy, komunikacja, mogą organizować świat po swojemu. My, dorośli, nie musimy być w jego centrum, wystarczy, żebyśmy obserwowali, byli w polu widzenia i potrafili pomóc - opowiada Emilia Twardowska, edukatorka z leśnego przedszkola.  

Twardowska, edukatorka ekologiczna, wychodzi z założenia, że jeśli dzieci mają dbać o środowisko, to najpierw muszą je zrozumieć, nawiązać z nim więź.

- Tak, by przykładowo dzieci nie tylko wiedziały, jak segregować śmieci, ale i po co. To jak z zakochaniem. Najpierw trzeba zobaczyć, nawiązać połączenie, poznać, a dopiero potem możemy mówić o uczuciach - tłumaczy. - Jeśli dzieci będą przebywać w środowisku, to gdy dorosną, nie trzeba będzie ich uczyć szacunku dla natury. Wystarczy, że w nim zostaną - dodaje.  

'Przedszkole leśne' utworzyła łódzka fundacja Dmuchawiec
'Przedszkole leśne' utworzyła łódzka fundacja Dmuchawiec  Fot. materiały prasowe

Zdaniem księcia Williama kryzys klimatyczny doprowadził nas do czasu, gdy każdy z nas powinien wykazać się przywództwem. - Niezależnie od tego, czy jesteś rolnikiem w USA, właścicielem technologii w Chinach, politykiem w Kenii, bankierem w Wielkiej Brytanii, rybakiem na Malediwach, przywódcą społeczności w Brazylii czy studentem w Indiach, każdy z nas ma rolę do odegrania w wykorzystaniu każdej nadarzającej się okazji - przekonuje. - Jeśli osiągniemy te cele, nasze życie nie będzie gorsze i nie będziemy musieli poświęcać wszystkiego, co lubimy. Zamiast tego nasz sposób życia będzie zdrowszy, czystszy, mądrzejszy i lepszy dla nas wszystkich. 

Podobnie uważa też papież Franciszek. - Żyjemy w historycznym momencie, naznaczonym trudnymi wyzwaniami. Światem wstrząsa kryzys wywołany pandemią COVID-19, która podkreśla jeszcze większe wyzwanie: kryzys społeczno-środowiskowy. A to stawia nas wszystkich przed wyborem między tym, co ma znaczenie, a co nie - twierdzi. - Stoimy w obliczu moralnego imperatywu i praktycznego, pilnego przemyślenia wielu rzeczy: sposobu, w jaki produkujemy i konsumujemy, naszej kultury marnotrawstwa, naszej krótkowzroczności, wyzysku ubogich i naszej obojętności wobec nich, rosnących nierówności i naszej zależności od szkodliwych źródeł energii. Musimy pomyśleć o wszystkich tych wyzwaniach. Każdy z nas może odegrać cenną rolę, jeśli wszyscy zaczniemy naszą podróż dzisiaj - apeluje Franciszek. 

Milion małych zmian na lepsze 

"Złudzenie oddzielenia od przyrody jest najbardziej podstawowym rysem szaleństwa współczesnej ery przemysłowej. Joanna Macy przekonuje, że nosimy w sobie ogromne pokłady rozpaczy i żalu związanego z zadawaniem cierpienia innym istotom i całej planecie. Ciężar do uniesienia jest tak duży, że wielu z nas odsuwa te uczucia od siebie, stając się obojętnymi egzekutorami kolejnych wyroków na przyrodzie" - napisał w czasopiśmie "Dzikie Życie" dr Ryszard Kulik, psycholog i ekofilozof z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. 

Czy wprowadzanie zmian we własnym życiu jest jednak sensowne, jeśli nie idą za tym wystarczająco duże zmiany ze strony rządów i korporacji? Eksperci podkreślają, że jak najbardziej, bo drobne gesty mają duże działanie psychologiczne i sprawiają, że myślimy lepiej o sobie. 

- Myślenie, że jesteśmy bardziej moralni od naszych sąsiadów, poprawia nam samopoczucie. Psychologowie uważają, że aby zbudować zaangażowanie w jakąś sprawę, trzeba zacząć od zmian w swoim własnym życiu – one prowadzą do angażowania się do szerszy kontekst.

Czyli: zmniejsz zużycie prądu, ogranicz zużycie wody, zdobądź się na inne niewielkie wyrzeczenie „dla sprawy” – fakt zrobienia tego sprawi, że poczujesz się zaangażowany - 

wyjaśnia w rozmowie z Krystyną Romanowską dr Magdalena Budziszewska, psycholożka z Uniwersytetu Warszawskiego. 

I dodaje: - Zanim się zdążysz zorientować, powiesz swojej rodzinie, sąsiadom, żeby robiła podobnie. I prawdopodobnie to zrobią, bo ludzie lubią porównywać się z innymi. Potem instaluje się baterie słoneczne na dachu, kupuje ekologiczny samochód (albo rezygnuje w ogóle z samochodu) – i nagle zaczyna się naprawdę wierzyć w globalne ocieplenie. Dlaczego? Bo zrobiło się wcześniej właśnie milion małych rzeczy. 

Okiełznać ducha ludzkiej pomysłowości

- Rozpoczynamy tę nową dekadę, wiedząc, że jest to najbardziej znaczący okres w historii. Nauka jest niepodważalna. Jeśli nie podejmiemy działań w tej dekadzie, szkody, które wyrządziliśmy, będą nieodwracalne - powiedział książę William podczas październikowego uruchomienia inicjatywy Countdown, której celem jest połączenie sił naukowców, biznesu, znanych postaci i zwykłych ludzi w walce z kryzysem klimatycznym. 

Dlatego członek brytyjskiej rodziny królewskiej i sir David Attenborough, legendarny biolog znany z programów przyrodniczych BBC, zaproponowali Earthshot. To swego rodzaju nagroda Nobla w dziedzinie ochrony środowiska, na którą w ciągu kolejnej dekady zostanie przekazane 50 mln funtów.  

Nazwa jest nawiązaniem do amerykańskiego projektu „Moonshot”, który za czasów prezydenta Kennedy'ego doprowadził USA do wysłania pierwszej osoby na Księżyc w latach sześćdziesiątych XX w. Zdaniem księcia Williama i Attenborough teraz potrzeba nam równie ogromnego wysiłku i dążenia do osiągnięcia zdawałoby się podobnie niemożliwego celu, ale ukierunkowanego na działania dla Ziemi. 

- Musimy okiełznać tego samego ducha ludzkiej pomysłowości i skierować go z laserową precyzją na najpilniejsze wyzwanie, przed jakim kiedykolwiek stanęliśmy, naprawiając naszą planetę - mówi książę William. 

Pożar terenu 31 razy większego niż Warszawa

Naukowcy są zgodni: żeby powstrzymać najgorsze w skutkach zmiany klimatu, musimy zatrzymać wzrost temperatury na świecie na poziomie nie wyższym niż 1,5 stopnia Celsjusza względem czasów sprzed ery przemysłowej. Na razie temperatura wzrosła o ponad 1 stopień, a znajdujemy się na ścieżce prowadzącej do wzrostu o przynajmniej 2 kolejne. Żeby z niej zejść, konieczne jest jak najszybsze i radykalne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla. To właśnie one zamieniają ziemską atmosferę w swego rodzaju szklarnię, z której ciepło nie może się wydostać. 

A nagrzewająca się coraz bardziej planeta to coraz większe i częstsze susze, huragany, powodzie i wiele innych ekstremalnych zjawisk atmosferycznych.

- Żaden kraj nie jest odporny na kryzys klimatyczny. Jednak w każdym najbardziej dotknięci są najbiedniejsi i najbardziej bezbronni, choć zrobili najmniej, by spowodować problem.

W ciągu ostatnich 25 lat najbogatsze 10 proc. światowej populacji było odpowiedzialne za ponad połowę wszystkich emisji dwutlenku węgla, a najbiedniejsze 50 proc. - za zaledwie 7 proc. emisji. Stopień niesprawiedliwości i nierówności w tej skali to rak - martwi się António Guterres, sekretarz generalny ONZ, który od dawna głośno nawołuje do walki z kryzysem klimatycznym. 

Ale na zmianach klimatu cierpimy wszyscy. Ostatnim przykładem jest USA.

W połowie sierpnia w Dolinie Śmierci w Kalifornii odnotowano 54,4 stopnie Celsjusza - najwyższą wiarygodnie zarejestrowaną temperaturę powietrza przy powierzchni Ziemi. W tym samym czasie amerykański stan trawiły już pożary, w których od początku czerwca spłonęło ponad 17 tys. km kw. To obszar 31 razy większy od powierzchni Warszawy albo połowa woj. mazowieckiego. To także ponad dwa razy więcej niż w rekordowym roku 2018 r. A pięć z sześciu największych pożarów w historii pomiarów w Kalifornii miało miejsce właśnie w tym roku. 

 - Jeśli nie podobają Ci się wszystkie katastrofy klimatyczne, które miały miejsce w 2020 r., mam dla Ciebie złe wieści na temat reszty Twojego życia - podsumował na Twitterze Andrew Dessler, klimatolog z Texas A&M University. I trudno się temu dziwić, bo jak wynika z analizy Climate Central, na zachodnim wybrzeżu USA duże pożary są trzy razy częstsze niż w latach 70. XX w., a sezon pożarów - o trzy miesiące dłuższy. Z kolei koszty gaszenia pożarów w tym roku przekroczyły 3 mld dol. Średnia dla pierwszej dekady tego wieku wynosiła 236 mln rocznie. 

Wiesz, na czym polegają zmiany klimatu i jak im zapobiegać? Kliknij i sprawdź się w naszym quizie

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Wiesz, na czym polegają zmiany klimatu i jak im zapobiegać? Sprawdź się

Rozwiąż quiz
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Dlaczego w ostatniej dekadzie straty były ponad dwukrotnie większe niż w poprzedniej? M.in. dlatego, że mamy inflację. Dziś wszystko (a szczególnie wynagrodzenia) jest prawie 2x droższe niż 10 lat temu i ponad 3x droższe niż 20 lat temu.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0