HISTORIA

KOPALNI

I ELEKTROWNI

1975

1977

1980

1981

1988

1993

1999

2002

21 października rozpoczęło się zdejmowanie nakładu 

w odkrywce „Szczerców”

2007

2011

1 października uruchomiono 13. blok energetyczny

o mocy 858 MW

dzięki modernizacji bloku nr 12 moc elektrowni wzrosła do 5420 MW. 14 sierpnia, przy okazji Dnia Energetyka, największa polska elektrownia obchodziła 40-lecie powstania.

4 grudnia swoje święto i jubileusz będzie obchodzić kopalnia

1960

podczas poszukiwań gazu ziemnego w miejscowości Piaski natrafiono

na złoża węgla brunatnego. Cztery lata później opisano trzy pola: Bełchatów, Szczerców i Kamieńsk

17 stycznia Rada Ministrów podjęła decyzję o budowie „Zespołu Górniczo-Energetycznego Bełchatów”. Powołano też przedsiębiorstwo „Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów” w budowie i rozpoczęto odwadnianie terenu

6 czerwca o godz. 13.07 koparka

K-41 rozpoczęła zdejmowanie nadkładu, czyli kopanie największej w Polsce dziury w ziemi. Wtedy zaczął działać tzw. układ KTZ, czyli koparka - taśmociąg - zwałowarka.

19 listopada wydobyto pierwszą tonę węgla

29 grudnia pierwszy blok Elektrowni Bełchatów zostanie włączony do sieci

KWB „Bełchatów” osiągnęła zakładaną wielkość wydobycia, czyli 38,5 mln ton węgla rocznie. 12 października oddano do użytku ostatni z 12 bloków energetycznych, dzięki czemu elektrownia osiągnęła zakładaną

w projekcie moc - 4320 MW

w listopadzie zakończono usypywanie zwałowiska zewnętrznego, które zostało nazwane Górą Kamieńską.

W ten sposób powstało najwyższe wzniesienie w środkowej Polsce

o wysokości 386 m npm (wysokość względem terenu to ok. 190 m)

KWB „Bełchatów” stała

się spółką akcyjną

na Górze Kamieńskiej powstaje farma wiatrowa składająca się z 15 wiatraków o mocy 2 MW każdy

2015

HISTORIA

KOPALNI

I ELEKTROWNI

Pod koniec lat 60. ubiegłego stulecia pomysł wybudowania odkrywkowej kopalni węgla brunatnego

w okolicach Bełchatowa uznawano za fanaberię. Polska stała bowiem węglem kamiennym, a koszt inwestycji, czyli wykopania ogromnej dziury w ziemi

i pobudowania w pobliżu elektrowni, miał być wyższy niż roczny budżet państwa.

 

Ogromne pokłady taniego paliwa odkryto niemal 55 lat temu, przy okazji poszukiwań gazu w miejscowości Piaski. Żeby jednak wrócić do początków, należy cofnąć się

o... 70 mln lat. Wtedy przy okazji wypiętrzania się Karpat ciepłe morze, które pokrywało terytorium naszego kraju, zaczęło stawać się coraz płytsze, aż po kolejnych 50 mln lat zmieniło się w bagnisko, a następnie ogromne torfowisko, które pod wpływem wysokiej temperatury i nacisku kolejnych warstw traciło wodę

i zmieniało się w węgiel brunatny. Żeby uzmysłowić sobie, jak ogromne były to procesy, trzeba wiedzieć,

że metr węgla brunatnego powstaje

z 4 m torfu, a pokłady węgla

w odkrywce Bełchatów mają

w niektórych miejscach powyżej

100 m miąższości - tak w górnictwie określa się grubość pokładów węgla.

 

 

Gigant za dewizy

 

Przenieśmy się jednak do lat 70. XX wieku, kiedy na budowę kopalni znów zaczęto patrzeć przychylniej.

Biorąc pod uwagę plany dotyczące wielkości wydobycia węgla

i zdejmowania nadkładu zalegającego nad złożem, konieczne było kupienie wysokowydajnych maszyn podstawowych (koparki, zwałowarki). Dużo większych, niż używano

w kopalniach Turów i Konin.

Taki sprzęt był produkowany tylko poza „żelazną kurtyną”, stąd też zamówienie skierowane zostało do zachodnioniemieckiego koncernu Krupp. Pierwszą była koparka

o symbolu SchRs 4600x50. Jej montaż rozpoczął się w październiku 1975 roku. Jako że była to pierwsza

w Polsce taka koparka, wymagała przeszkolenia pracowników

w Niemczech.

 

K-41, bo z takim numerem maszyna pracuje dziś w odkrywce Szczerców. Została tam przetransportowana

w roku 2002.

Ponieważ obie odkrywki dzieli kilka kilometrów, cały proces transportu koparki był skomplikowanym przedsięwzięciem logistycznym, 

a z uwagi na ogromne gabaryty (masa ponad 7 tys. ton, długość powyżej 200 m, a wysokość ponad 70 m), konieczne było precyzyjne przygotowanie drogi transportu. Koparka pokonuje w ciągu minuty kilka metrów, więc podróż trwała kilka dni.

 

Wydobycie węgla wiąże się koniecznością usunięcia ogromnych ilości nadkładu. Można przyjąć, że do wydobycia tony węgla należy usunąć ok. trzy metry sześcienne nadkładu.

W kopalni Bełchatów wydobywa się rocznie od 35 do 42 mln ton węgla, powstaje więc problem jak zagospodarowania ponad 100 mln m sześć nadkładu rocznie.

Jest to skomplikowany proces

i wymaga zaangażowania wielu maszyn i przenośników transportujących ziemię na specjalnie przygotowane miejsce. Ze względu

na lokalizację, może to być albo zwałowisko zewnętrzne (czyli poza wyrobiskiem), albo wewnętrzne (czyli na miejsce po wybraniu węgla).

W Bełchatowie najpierw wykorzystuje się obie metody. Cały ciąg technologiczny, czyli zaczynając od koparki, poprzez przenośniki

i zwałowarki nazywa się układem KTZ (koparka-taśmociąg-zwałowarka), nazywany przez górników sercem kopalni.

 

W 1977 roku wreszcie dokopano się

w Bełchatowie do węgla. Równocześnie ze zdejmowaniem nadkładu trwała budowa największej w Polsce elektrowni. Projekt zakładał wybudowanie 12 bloków o łącznej mocy 4320 MW. Pierwszy prąd popłynął do krajowego systemu krótko po wprowadzeniu stanu wojennego, czyli 29 grudnia 1981 roku, a zakładaną moc elektrownia Bełchatów osiągnęła siedem lat później. Ponieważ zapotrzebowanie na energię elektryczną stale wzrasta,

a także mając na uwadze możliwość zagospodarowania węgla z odkrywki Szczerców, w 2007 roku rozpoczęła się budowa nowego bloku o mocy

858 MW. Jest on obecnie jednym

z najnowocześniejszych w Europie. Jednocześnie trwała modernizacja starszych bloków, która pozwoliła zwiększyć ich moc i sprawność.

Po raz pierwszy wszystkie bloki razem rozpoczęły pracę w sierpniu 2011 roku, a cztery lata później bełchatowska elektrownia osiągnęła moc 5420 MW!

 

Żeby jednak zapewnić dostateczną ilość węgla, przy potrzebach bełchatowskiej elektrowni wynoszących ok. 42 mln ton rocznie, konieczne było uruchomienie nowej odkrywki w Szczercowie. Pierwszy układ KTZ zaczął tam pracę 21 października 2002 roku, a siedem lat później węgiel z tamtejszego złoża trafił do elektrowni.

Budowa kopalni miała wpływ na kształt krajobrazu. W wyniku robót górniczych w odkrywce Bełchatów powstało zwałowisko zewnętrzne, nazywane obecnie Górą Kamieńsk. Obecnie powstaje kolejna „góra”

w okolicy odkrywki Szczerców. Zakończenie wydobycia węgla

w Szczercowie przewidywane jest około 2040 roku. Plany PGE sięgają jednak dalej i podejmowane są już dzisiaj pierwsze kroki, by w przyszłości umożliwić uruchomienie kolejnej odkrywki w rejonie Złoczewa.

SENIORKA
W DOBREJ
FORMIE

MA PONAD 72 M WYSOKOŚCI, CZYLI TYLE CO DWA I PÓŁ 11 PIĘTROWEGO WIEŻOWCA, I OK. 195 M DŁUGOŚCI. WAŻY PONAD 7 TYS. TON. JEJ SYMBOL TO SCHRS 4600.50, ALE W KOPALNI ZNAJĄ JĄ JAKO K - 41. GDYBY PRZYJĄĆ LUDZKIE MIARY ŻYCIA ZAWODOWEGO, JUŻ DAWNO POWINNA PRZEJŚĆ NA EMERYTURĘ, PONIEWAŻ PRACUJE OD 1977 ROKU.

ALE MIMO ZAAWANSOWANEGO WIEKU MA SIĘ ŚWIETNIE...

 

Przed powstaniem kopalni Bełchatów Polska kupowała ogromne koparki

w NRD. Pracują one do dzisiaj

w kopalniach Turów i Konin. W latach 70. ubiegłego stulecia, gdy powstawała bełchatowska odkrywka, potrzebny był znacznie wydajniejszy sprzęt.

 

W krajach demokracji ludowej tego typu maszyn nie produkowano, dlatego też była konieczność pozyskania dewiz i zamówienia jej

w Republice Federalnej Niemiec. Montaż monstrualnej maszyny zaczął się w październiku 1975 roku,

a 6 czerwca 1977 roku zaczęła kopać największą w Polsce „dziurę”. Nadano jej numer K-41.

Wydajność teoretyczna koparki wynosi 9350 m3/h, natomiast wydajność rzeczywista, czyli taka jaka jest osiągana po uwzględnieniu szeregu czynników geologiczno-górniczych wynosi ponad 4500 m3/h. Urobek (nadkład lub węgiel) wybiera 11 czerpakami umieszczonymi na kole o średnicy 17,5 m. To prawie sześciopiętrowy budynek. I jeszcze jedno - zasilana jest prądem o napięciu 30 kV.

 

Mimo blisko upływu 40 lat koparka wciąż pracuje. Ale już w innym miejscu, a mianowicie w odkrywce Szczerców, oddalonej o kilkanaście kilometrów od odkrywki Bełchatów. Gdy w 2002 roku pokonywała tę trasę, trzeba było wybudować dla niej specjalną drogę. Kolosa obsługuje pięć osób. Jeśli zapadnie decyzja

o eksploatacji złoża „Złoczew”, zapewne też tam trafi.

MIAŁEM

SZCZĘŚCIE

W GÓRNI-

CTWIE

- WIDZIAŁEM LUDZI, KTÓRZY KLĘCZELI PRZED KOPARKĄ, ŻEBY POŻEGNAĆ SIĘ

Z OJCOWIZNA - OPOWIADA RYSZARD KACZMAREK, EMERYTOWANY DZIŚ GÓRNIK, KTÓRY BYŁ PRZODOWYM, CZYLI MAJSTREM,

NA PIERWSZEJ WIELKIEJ KOPARCE W KOPALNI BEŁCHATÓW.

 

Przyjąłem się do pracy

w bełchatowskiej kopalni 2 stycznia 1976 roku. Trwał już montaż pierwszej koparki. Kopex, który pośredniczył

w kontaktach z Niemcami, czyli Kruppem, miał zorganizować obsługę. Zainteresowałem się Bełchatowem,

bo byłem pod wrażeniem dużego sprzętu. Pracowałem wtedy

w Adamowie.

Gdy się zgłosiłem w 1975 roku, powiedzieli mi, że potrzeba ludzi, ale na razie wszystko jest w powijakach. Przed urzędem miasta była studnia

z ręczną pompą i postój, na którym stała jedna taksówka. Znalazłem się

w tej pierwsze grupie. Zostałem przodowym.

Pojechaliśmy na przeszkolenie do RFN, na wielkich maszynach, jeszcze większych niż u nas. Musiały być ogromne ze względu na głębokość zalegania węgla. W Adamowie były to 32-34 metry, a tutaj 140. Sprzętem, który wcześniej był importowany

z NRD, chyba nigdy byśmy się nie dokopali.

W tym czasie Edward Gierek doszedł do porozumienia z Zachodem i można było kupować sprzęt za granicą. Sprowadzając koparki

z Kruppa czy Orensteina mogliśmy pracować dużo szybciej.

Do RFN pojechało kilka grup pracowników. Byłem w jednej z nich, napisali o mnie w nawet w gazecie, który zresztą - zgodnie z obietnicą -  przysłali mi do Polski. Wielkie koparki były montowane na placu montażowym, ale trzeba przeprowadzić na miejsce pracy.

Za pierwszym razem ten zaszczyt przypadł mnie. Nie było to łatwe,

bo koparka miała prawie 80 m wysokości i ponad 200 długości. Ważyła 7 tysięcy ton. Dobrze mi poszło, więc wydelegowali do kolejnych, w sumie robiłem to pięć razy. Byłem też na koparce, kiedy zaczęła zdejmować nakład. Towarzyszyło nam mnóstwo ludzi: dziennikarzy, oficjeli.

Gdy ktoś chciał zrobić wywiad, to kierowano go do mnie. Zdarzali się też niesympatyczni dziennikarze. Raz przyszedł jeden z „Wolnej Europy”.

Wmawiał mi, że robimy źle, bo niszczymy środowisko. Gdy odpowiedziałem, że Polsce taka inwestycja jest potrzebna, bo węgiel brunatny jest tańszym paliwem od kamiennego, to skończył rozmowę. Ale niektóre artykuły, te przyjemne, mam do dzisiaj.

O ile dobrze pamiętam, koparka nr 41. zaczęła pracę w czerwcu 1977 roku. Uroczystość była wielka, mnóstwo emocji, osób towarzyszących, zarówno przy koparce, jak i na zwałach.

Na koparce byli i Polacy, i Niemcy. Awarie się zdarzały, choć jakiś sensacyjnych i wielkich nie było Najbardziej pamiętam tąpnięcie

w 1991 roku. Wtedy mocno zatrzęsła się ziemia. Trafiały się też wielkie kamienie, które zakłócały pracę.

Ja jednak miałem takie szczęście 

w górnictwie, że mnie jakieś dramatyczne wydarzenia nie dotykały. Na moich zmianach nie było wypadków śmiertelnych.

Na początku pracy opowiadałem jednemu z dyrektorów, że w Adamowie co dziewięć miesięcy ktoś ginął. Usłyszałem, że  Bełchatowie dobierani są ludzie z wielkim doświadczeniem i to musi przynosić efekty. I tak było, chociaż u nas pracowało sześć razy więcej osób.

A wydobywaliśmy dziennie tyle ziemi, że do ich wywiezienia potrzeba było 30 tys. wywrotek!

 

 

SOBOTNIO-NIEDZIELNE

WYCIECZKI

Mam mówić, co znajdywaliśmy podczas kopania? Na przykład się czarne dęby [takie, które leżały pod ziemią od kilkuset, do kilku tysięcy lat - red.]. Trzeba było to od razu zgłaszać

i uważać, żeby nie zniszczyć. Nie wiem, co się z nimi później działo... Raz odsłoniłem koparką pień, mający

z pięć metrów średnicy. Znajdowałem bursztyny, które zawsze były sensacją. Największy miał wielkość połowy cegły. Koledzy trafiali na szczątki mamuta.

W miejscu, gdzie dziś jest kopalnia, były wioski. Oczywiście wcześniej wykupiono ziemię, wyprowadzono ludzi. Najgorzej było jednak w sobotę

i niedzielę. Przychodziły wtedy wycieczki, żeby patrzeć, jak kopiemy. Strażacy przyjeżdżali z sikawkami, żeby polać ziemię. Schodziłem

i pytałem ludzi, dlaczego tak się zachowują? Odpowiedzieli, że przyszli się pożegnać, bo to ich ojcowizna, mieszkali tutaj rodzice i dziadkowie. Było ich tak wielu, że musiałem zgłaszać to dozorowi. Wyznaczali strefę, dokąd można było dojść. Trzeba było pilnować się, bo ludzie chowali się w krzakach i podglądali jak kopiemy.

Widziałem, jak kopalnia się rozrastała. Gdy wszystko szczęśliwie się układało, miałem satysfakcję nie tylko w pracy, ale i po niej. Czułem się jak pionier, bo brałem udział w czymś wielkim.

W 1996 roku odszedłem na emeryturę. Bardzo mi było żal, ale nie mogłem dłużej zostać, bo wysiadł mi kręgosłup. Wspomnienia cały czas odżywają, są miłe.

GIGANT

Z BEŁCHATOWA

ELEKTROWNIA BEŁCHATÓW MIAŁA SKŁADAĆ SIĘ Z 12 BLOKÓW. GDY JEDNAK ZDECYDOWANO O WYDOBYCIU WĘGLA BRUNATNEGO

Z ODKRYWKI SZCZERCÓW, ZAPADŁA DECYZJA O BUDOWIE KOLEJNEJ ELEKTROWNI

W OSINACH, ODDALONEJ

O 12 KM OD ROGOWCA.

W KOŃCU JEDNAK POSTANOWIONO, ŻE NOWY BLOK O MOCY 833 MW STANIE OBOK ISTNIEJĄCEJ ELEKTROWNI.

JUŻ PO ROZPOCZĘCIU INWESTYCJI OKAZAŁO SIĘ, ŻE JEGO MOC BĘDZIE O 25 MW WIĘKSZA. TAK POWSTAŁ NAJWIĘKSZY BLOK ENERGETYCZNY W POLSCE. DZIĘKI NIEMU ELEKTROWNIA BEŁCHATÓW, JAKO PIERWSZA W EUROPIE ELEKTROWNIA ZASILANA PALIWEM KONWENCJONALNYM (W TYM PRZYPADKU WĘGLEM BRUNATNYM), PRZEKROCZYŁA MOC ZAINSTALOWANĄ 5000 MW.

 

Budowa nowoczesnego bloku trwała prawie pięć lat, a jego najważniejsze elementy powstawały m.in. w Elblągu, ale też we Francji i Japonii. Obok stanęła chłodnia, która przy podstawie ma średnicę 120 m i 180 m wysokości, czyli o 40 m więcej niż blok. O tym, jak wielka to była inwestycja, świadczą liczby: w firmach budujących blok pracowało ponad 23 tys. osób,

a jednocześnie na budowie - 2,5 tys.

Użyto m.in. najwyższego w Europie dźwigu o wysokości 180 m mogącego przenosić 230 ton.

W grudniu 2010 roku po raz pierwszy przeprowadzono rozruch kotła nowego bloku, w styczniu 2011 roku pierwszy raz do kotła dodano węgiel, natomiast w październiku tego roku popłynął pierwszy prąd do systemu elektroenergetycznego Polski.

O możliwościach nowego bloku świadczy fakt, że ze stanu zerowego (zimnego) pełną moc - 858 MW - jest w stanie osiągnąć w sześć godzin.

 

Można go określić mianem mercedesa wśród innych bloków energetycznych, także tych, które stoją w Bełchatowie.

W końcu od powstania starszych minęło już 30 lat - podkreślają pracownicy.

Różnicę widać w sprawności nowego bloku, która wynosi prawie 42 proc., przy 37 proc. w starej części.

Przy okazji w znajdującym się obok biurowcu stworzono symulator,

na którym można przetestować zachowanie każdego, nawet najmniejszego mechanizmu czy zaworu w elekstrowni. To jedyne takie urządzenie w Polsce, pozwalające przeszkolić obsługę bloków energetycznych w pełnym zakresie ich pracy, a także przygotować na wypadek awarii. W Bełchatowie porównują je do symulatora, na jakim ćwiczą piloci odrzutowców.