Poznałem jednego z największych recydywistów na Włókienniczej. Dobrze mi się z nim rozmawiało i w końcu powiedział, że sam pokaże mi ulicę. Spacer trwał 20 minut. Nie chodzi nawet o to, czy on mi coś szczególnego pokazał, ale jak inni zobaczyli, że chodzę z tym gościem, to jak tam pojechałem następnym razem z aparatem, mogłem fotografować wszystko i wszystkich. I wtedy na mój widok mówili: "O! Przyszedł nasz fotograf".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.