Łodzianka Joanna Madej z rajdami samochodowymi związana jest od 1996 r. Największe osiągnięcia to zdobyte w 2007 r. mistrzostwo Polski w klasie S1600 oraz tytuł II wicemistrza Polski w Rajdowym Pucharze Peugeota 206 z 2002 r.
Ponad rok temu ogłosiła koniec kariery. - Dwanaście lat, dwa tytuły mistrzowskie i mnóstwo pozytywnych emocji - podsumowuje. - Ale poczułam już przesyt, rajdy płaskie, jak je nazywamy, zmęczyły mnie. Stwierdziłam, że czas na nowe wzywania i odwiesiłam kask na kołek.
>Ale w kwietniu zadzwonił do niej Mariusz Podkalicki, ojciec Klaudii, kilkakrotny mistrz Polski w wyścigach samochodowych. Przypomniał o rozmowie sprzed kilkunastu lat. - Zapytał wtedy, czy jak będzie jakaś ''topowa'' historia i trzeba będzie pomóc Klaudii, czy zdecyduję się z nią pojechać. Powiedziałam wtedy: ''oczywiście, nie ma problemu'' - wspomina Joanna Madej.
Tą ''topową'' historią okazał się start w Rajdzie Dakar. Przyszedł więc czas, aby spełnić obietnicę sprzed lat. - Ale zanim podjęłam decyzję, musiałam zobaczyć, czym to się je - mówi Joanna. - Chciałam pojeździć z Klaudią i sprawdzić, czy będzie rajdowy ''klik''. Bo najważniejsze jest, żeby między kierowcą i pilotem zaskoczyło. Zdarza się, że ktoś, kto się przyjaźni, niekoniecznie dogaduje się z tą drugą osobą w aucie. We dwójkę spędza się w maleńkiej klatce kabiny dużo czasu, musi wiec być ''to coś''. Z Klaudią od razu zaskoczyło.
Łodzianka przyznaje, że rajdy cross-country to dla niej nowość. - Zasady pilotowania są podobne, choć pilot w rajdach terenowych ma mniej roboty - mówi. - Jest mniej dyktowania, a więcej czasu spędza się na nawigowaniu. Bardziej chodzi o to, aby się nie zgubić, bo odcinki są wyznaczane w lasach czy na poligonach, a nie na ulicach, jak w rajdach, w których startowałam dotychczas.
Wszystkie komentarze