"Nie jestem w stanie uwierzyć w to, co mi pan powiedział" - w 1943 r. tak na raport Jana Karskiego o eksterminacji Żydów zareagował Felix Frankfurter, sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych i prezes Amerykańskiego Kongresu Żydów. Rok 2014 polski parlament ustanowił rokiem Jana Karskiego - łodzianina. Kim był człowiek, o którym uczą się amerykańskie dzieci?
REKLAMA
1 z 12
Amerykański głos
W Polsce Jan Karski nie jest tak rozpoznawalny jak Julian Tuwim, łódzki patron mijającego roku. Inaczej jest w USA. W 35 amerykańskich stanach jest prowadzony specjalny program edukacyjny o Holocauście. Część nauczycieli korzysta z filmu Disneya "They Spoke Out: American Voices Against the Holocaust" (ang. "Oni mówili wprost: amerykańskie głosy przeciw Holocaustowi") składający się na sześć portretów ludzi, którzy w czasie drugiej wojny światowej nie pozostali obojętni na los narodu żydowskiego. Wśród "amerykańskich głosów" jest Jan Karski.
Ale życie polskiego emisariusza nie jest poznawane tylko przez dzieci. Kilka miesięcy temu na Georgetown University, gdzie przez wiele lat nauczał łodzianin, została zorganizowana dyskusja promująca kolejne wznowienie "Tajnego państwa" - anglojęzycznej książki Karskiego opisującej osiągnięcia polskiej konspiracji w czasie drugiej wojny światowej. Jednym z gości tego spotkania była Madeleine Albright, była sekretarze stanu Stanów Zjednoczonych, która powiedziała, że "Karski był kimś, kto rozumiał obowiązki znających prawdę: co trzeba zrobić i co trzeba powiedzieć. I on podjął te słuszne działania, mimo że groziło mu z tego powodu wielkie niebezpieczeństwo".
Obchody 100-lecia urodzin łodzianina już zostały rozpoczęte w Izraelu. Od dwóch miesięcy w Centrum Icchaka Rabina w Tel Awiwie można oglądać wystawę "The World Knew: Jan Karski's Mission for Humanity" (ang. "Świat wiedział: Jana Karskiego misja dla ludzkości").
Wydana cztery lata temu francuska powieść Yannicka Haenela "Jan Karski" po sukcesie w ojczyźnie autora wciąż jest tłumaczona - ostatnio w Brazylii.
W Polsce przez długie lata Karski był zapomniany. Nawet jego pierwszą wizytę w Polsce, w 1991 r., sfinansowali Amerykanie. Zbliżający się rok, rok Jana Karskiego, jest szansą, by w końcu rodacy "człowieka, który chciał powstrzymać Holocaust" mówili o nim więcej niż inni.
2 z 12
Bóg, honor i ojczyzna
Jan Karski urodził się jako Jan Kozielewski w Łodzi 24 czerwca 1914 r. (choć w dokumentach figuruje także data 24 kwietnia). Mieszkał w nieistniejącej już kamienicy przy ul. Kilińskiego 71. Wśród lokatorów przeważali Żydzi. Oprócz Kozielewskich było tylko kilka rodzin katolickich. - Na froncie była restauracja - wspominał podczas w filmie "Miasto mojej dumnej młodości" Michała Fajbusiewicza. - Restaurator był Żyd, który z Rosji przyjechał. Lubił mnie. Czasami kiwał na mnie i dawał mi to, co ja lubiłem - śledzia w oliwie.
"Karski pochodził z niższych warstw społecznych. Jego ojciec, Stefan Kozielewski, był kaletnikiem i rzemieślnikiem - zmarł, gdy chłopiec miał 6 lat. Ojcem dla Karskiego stał się Marian, najstarszy brat. Zarówno matka Karskiego, Walentyna, jak i jego brat Marian zaszczepili w nim ideały typowe dla tamtego pokolenia. Zgodnie z nimi fundament II Rzeczpospolitej stanowiły trzy filary - Bóg, Honor i Ojczyzna" - pisała Dorota Szkodzińska w materiałach do wystawy Muzeum Historii Polski "Jan Karski. Bohater ludzkości".
Karski był wychowywany w katolickiej i piłsudczykowskiej atmosferze. Wstąpił nawet do Sodalicji Mariańskiej, stowarzyszenia katolickiego kładącego duży nacisk na kult Maryjny. Głęboka religijność nie szła w parze z nietolerancją. Walentyna Kozielewska powtarzała synowi, że Bóg jest jeden, ale jest tak ogromny, że ludzie nie mogą go pojąć, więc inaczej go sobie wyobrażają muzułmanie, inaczej żydzi, inaczej chrześcijanie. Z kolei o Józefie Piłsudskim nigdy nie mówiła inaczej jak "ojciec ojczyzny".
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl
3 z 12
Prymus robi karierę
Karski w Łodzi uczęszczał do Szkoły Powszechnej nr 4 przy oraz do Miejskiego Gimnazjum Męskiego im. Józefa Piłsudskiego (obecnie III LO). - Obracałem się w szkole przede wszystkim w środowisku moich żydowskich kolegów, bo oni byli najlepszymi studentami - mówił w filmie Fajbusiewicza. - Pomagali mi w matematyce, fizyce i chemii. Ja im pomagałem w literaturze, historii, związkach dynastycznych. Byłem prymusem w tych przedmiotach.
Na studia wyjechał w 1931 r. do Lwowa, gdzie podjął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza. W kolejnym roku zaczął także uczęszczać do Studium Dyplomacji Uniwersytetu Lwowskiego. Dzięki protekcji brata w wakacje wyjeżdżał na praktyki konsularne do Rumunii i Niemiec. Zawsze był prymusem. Nawet kurs oficerski w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii ukończył z wyróżnieniem, za co otrzymał honorową szpadę Prezydenta RP Ignacego Mościckiego.
Szybko poznawano się na utalentowanym łodzianinie. Mając na koncie staż dyplomatyczny w Międzynarodowym Biurze Pracy w Genewie oraz doświadczenie urzędnika kontraktowego Konsulatu Generalnego w RP w Londynie, w 1938 r. został zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Fot. Bartlomiej Barczyk / Agencja Wyborcza.pl
4 z 12
Zabawna przygoda w Oświęcimiu
W nocy 23 sierpnia 1939 r. podporucznik Karski otrzymał kartę mobilizacyjną. Miał stawić się w pułku artylerii konnej w Oświęcimiu. "Może to wszystko okaże się zabawną przygodą. Przecież Oświęcim leży pośród pięknych równin sprzyjających jeździe konnej. Jako jej wielbiciel, już się widziałem w mundurze, przemierzającego galopem pola na pięknym wojskowym koniu... (...) Opanowało mnie wrażenie, że udaję się na wojskową paradę. Kończyłem pakowanie w nastroju triumfalnym" - pisał Karski w "Tajnym państwie".
W dobrym humorze stawił się w jednostce. Podobnie jak wielu jego rówieśników uwiedzionych państwową propagandą głęboko wierzył w mocarstwową pozycję Polski. Ufał, że nawet bez pomocy zachodnich sojuszników łatwo będzie polskiemu wojsku przełamać niemieckie linie i zdobyć Berlin.
Złudzenia skończyły się 1 września, gdy obóz został ostrzelany, a żołnierze musieli wycofywać się w całkowitym bezładzie. Podporucznik Karski nie oddał podczas kampanii wrześniowej ani jednego strzału. W armii panował kompletny chaos. Nad drogami bezkarnie latały wrogie bombowce. Ze sztabem nie było kontaktu. Wszyscy uciekali na wschód. "Stawałem po różnych stajniach u chłopów, niektórzy nie dawali mi noclegu, bo już nie miałem pieniędzy, no to na polu spałem. I te tłumy, nienawidzące tłumy. Pamiętam, że czasem jakieś dziewczyny czy chłopaki chcieli mnie obrazić: ?Co tak uciekasz, w drugą stronę jedź, broń nas, bo widzieli, że jestem w mundurze, wstyd, hańba?. To wszystko stało się nagle, nie byłem na to przygotowany. Cały naród był na to nieprzygotowany" - mówił Karski w rozmowie z Maciejem Wierzyńskim na antenie Głosu Ameryki.
Czarę goryczy dopełniło wzięcie do niewoli przez Armię Czerwoną. Jak Karski uniknął losu oficerów zamordowanych w pobliżu Katynia, Ostaszkowa czy Starobielska?
5 z 12
Jasiu, uciekaj
Karski urodził się w Łodzi, która została wcielona do III Rzeszy i przemianowana na Litzmannstadt. Miał tego dowód w metryce urodzenia i książeczce wojskowej zaszytej w czapce. Po zdobyciu munduru szeregowca zgłosił się do wymiany sowiecko-niemieckiej. Po załadowaniu do pociągu po niemieckiej stronie granicy trzeba było jeszcze czekać na stosowny moment, by wyskoczyć w mrok. Nie było to łatwe. Żołnierze w wagonie wiedzieli, że gdy Niemcy odkryją brak Karskiego i jego towarzyszy, zastosują odpowiedzialność zbiorową. Karski musiał użyć talentu krasomówczego. "Wściekły na oponentów, rozpocząłem tyradę pełną demagogicznych chwytów i doraźnej retoryki, dyktowanej chwilą. Słowa same płynęły mi na usta. (...) Protesty ucichły. Widać było, że spora grupa traktuje nas nadal wrogo i niechętnie, ale było już jasne, że nie będą nam utrudniać zadania. Dołączyło do nas kilku innych i zakrzyczeliśmy opozycję do końca. Teraz trzeba było działać" - Karski relacjonował ucieczkę w "Tajnym państwie".
Mimo strzałów strażników, którzy zorientowali się, że kilka osób wyskakuje przez niewielkie okienko, pociąg nie stanął. Karski był wolny. Znajdował się w pobliżu Radomia. Pieszo ruszył do Warszawy.
"Nie wiedziałem wtedy, co się tam dzieje - tłumaczył po latach na antenie Głosu Ameryki decyzję udania się do Polski okupowanej przez hitlerowców. - Ale wojna czy nie wojna, widziałem różnicę między Niemcami a Rosją. Niemcy to kraj zachodniej cywilizacji, kraj Schillera, Goethego. Więc nie miałem żadnej wątpliwości: Jasiu, uciekaj z tej bolszewickiej bandy".
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl
6 z 12
Przez Europę pierwszą klasą
Po przybyciu do stolicy Marian, który przed wojną był komendantem warszawskiej policji, skontaktował brata z powstającymi podziemnymi strukturami politycznymi. Od ukrywających się polityków Karski otrzymał misję przedostania się do Francji, gdzie przebywali m.in. prezydent RP Władysław Raczkiewicz oraz premier i wódz naczelny w jednej osobie - Władysław Sikorski, a także wicepremier Stanisław Kot.
Dzięki znajomościom brata Karski dostał w Zakopanem przewodnika, który przez słowackie góry przeprowadził go aż do węgierskich Koszyc (Kassa). Stamtąd pojechał do Budapesztu, gdzie w polskiej ambasadzie otrzymał fałszywe dokumenty. ?Z tymi dokumentami wyjechałem z Budapesztu. Jechałem pierwszą klasą - elegancką walizkę też sobie kupiłem - przez północną Jugosławię, północne Włochy aż do Francji bez najmniejszych trudności. Na różnych stacjach widziałem, ja z trzeciej klasy wychodziły jakieś obdartusy, nieogoleni, uciekinierzy, ale oczywiście trzymałem się od nich z daleka? - wspominał. W Angers i Paryżu Karski spotkał się z najważniejszymi polskimi politykami. Raczkiewicz, Sikorski i Kot polecili Karskiemu zapamiętać nową strukturę Polski Podziemnej, według której powinni działać konspiratorzy w kraju. Karski po kilku miesiącach we Francji, w kwietniu 1940 r., udał się w powrotną drogę do Polski. Znów bezpiecznie przejechał całą Europę.
W Polsce przedstawiciele partii politycznych znów przekazali mu informacje dla rządu. Karski wyruszył w kolejną podróż. Ta jednak została przerwana. Karski wpadł w ręce Niemców, a gazety poinformowały, że Francja skapitulowała. Gestapo za wszelką cenę chciało wydostać od Karskiego informacje o polskim podziemiu. Zaczęły się tortury.
7 z 12
Rozgnieciony robak
Po kilku dniach nieustannego bicia Karski nie wytrzymał. Miał opuchniętą twarz, wybite kilka zębów, sklejone krwią włosy.
W "Tajnym państwie" wspominał: "Wiedziałem, że nigdy mnie nie wypuszczą. Będą bili do końca. Ile wytrzymam? Dotąd nikogo nie wydałem. Czy dam radę dalej? Czy nie zacznę mówić? Nieważne: ze strachu czy pod wpływem zamroczenia. Czy nie sprowadzę nieszczęścia na innych? Byłem zrozpaczony i wściekły. Przypomniałem sobie o żyletce w sienniku. Trzeba z tym skończyć. Pomyślałem, że jedynym sposobem ucieczki z tego miejsca jest śmierć. Muszę podciąć sobie żyły.
Wiele razy zastanawiałem się, co czuli i o czym myśleli ludzie świadomie wybierający śmierć za jakieś ideały, za sprawę. Wtedy, w szkole czy na studiach, zdawało mi się, że myśli tych ideowców zaprzątnięte były sensem ich działania i wielkością dzieła, któremu się poświęcali. Byłem wtedy mitomanem. W takiej samej sytuacji jak ci wielcy czułem obrzydzenie i wściekłość. Gardziłem sobą. To górowało nad nienawiścią do Niemców czy nawet samym bólem fizycznym.
Pomyślałem o mojej matce, o dzieciństwie, studiach, wielkich planach na przyszłość. Zrobiło mi się żal, że muszę umierać anonimowo, bezsensownie i banalnie jak rozgnieciony robak. Ani rodzina, ani koledzy, ani przełożeni z Podziemia nigdy nie dowiedzą się, jak i gdzie zginąłem, gdzie mnie pochowali. (...)
Leżałem w barłogu, czekając, aż stary dozorca zakończy obchód. Plan był gotowy. Ucieczka od bólu. Pragnienie śmierci. Wiedziałem, że w mojej religii katolickiej taka śmierć jest grzechem. Jednak... wspomnienie ostatniego bicia było zbyt żywe. Nie urodziłem się widać na bohatera, który, katowany, do końca wytrzymuje i umiera z imieniem ojczyzny na ustach. Jedynym słowem, jakie wypełniało mój umysł i zwielokrotnione pchało się na usta, było o b r z y d l i w o ś ć".
Karski podciął sobie żyły i stracił przytomność.
Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
8 z 12
Lawina bzdur
Niemcy przewieźli Karskiego do szpitala w Nowym Sączu. Tam kontakt z nim nawiązało podziemie. Dzięki brawurowej akcji kierowanej przez Józefa Cyrankiewicza, później premiera Polski Ludowej, a wówczas wybijającego się działacza polskiej konspiracji, emisariusz uciekł z rąk gestapo. Gdy zaczął dziękować swoim wybawicielom, ci odrzekli, że gdyby nie udało się go odbić, mieli rozkaz, by go zabić. Jego wiedza o strukturach Państwa Podziemnego była zbyt rozległa, by można było ryzykować, pozostawiając go przy życiu na pastwę niemieckich oprawców.
Po powrocie do Warszawy Karski włączył się w działalność konspiracyjną. Jego zadaniem było czytanie wszystkich konspiracyjnych pism i przygotowywanie na ich podstawie raportów o polskim życiu społecznym i politycznym. Karski wspominał: "Do dziś nie mogę tego zapomnieć. Mieliśmy setki tych podziemnych pism, było ich więcej niż wszystkich razem przed wojną. To byłą jakaś lawina. Większość to jakieś bzdury, głupstwa, mieszanina socjalizmu, syndykalizmu, anarchizmu, nacjonalizmu, Polska od morza do morza, jacyś trzej prorocy, trzej mocarze spotkają się na Wiśle. Pisali to ludzie zupełnie nieprzygotowani, grafomani. I wszyscy oskarżają się o pesymizm, o brak patriotyzmu. Oczywiście o przynależność do konspiracji żydowskiej, masońskiej. Bóg wie co jeszcze".
Później Karski zaczął zajmować się nasłuchem BBC.
W 1942 r. postanowiono raz jeszcze wysłać Karskiego do rządu, przebywającego już w Londynie. Ta misja miała okazać się najważniejsza.
9 z 12
Nas wymordują
Karski spotkał się z organizacjami żydowskimi, które chciały, by w ich imieniu poinformował zachodnią opinię publiczną o trwającym masowym mordowaniu Żydów.
Leon Feiner z Bundu mówił: "Hitler postanowił wymordować wszystkich Żydów w całej Europie. To jest koniec. Polacy mają straty, Polacy cierpią... Wszyscy cierpimy, tylko jest różnica. Wojna się skończy, Hitler zostanie pokonany, twój naród wyłoni się z wojny, a Żydów nie będzie. Taka jest różnica między nami: nas wymordują. Wszystkich. Polskie podziemie jest bezsilne. Przecież wy sami jesteście prześladowani. Polskie podziemie może uratować jednostki. Ratują za mało, ale niektórzy robią to, co mogą. My wiemy, ze sporo Żydów, wybitnych intelektualistów, ukrywa się w majątkach u polskich rodzin. Wiem o tym, ale to jest zagłada całego żydostwa w Polsce i w Europie. Przecież Polacy nie mogą zahamować zagłady. Na to są za słabi. Jedynie wielkie mocarstwa alianckie mogą to zrobić Niech żaden przedstawiciel w Lidze Narodów nie śmie się tłumaczyć, że nie wiedział, co tu się dzieje!".
Następnie Karski przedostał się do getta warszawskiego, by na własne oczy zobaczyć, w jakich warunkach zmuszeni są żyć Żydzi. Pojechał także do obozu przejściowego w Izbicy, będącym ostatnim przystankiem przed obozem zagłady w Bełżcu.
Emisariusz polskiego rządu po wyjściu z obozu nie był w stanie wrócić do Warszawy tego samego dnia. Kilkakrotnie wymiotował aż do krwi. Żydowscy przywódcy zobowiązali go, by przekazał zachodniej opinii publicznej i zachodnim politykom, co widział.
10 z 12
Nie powiedziałem, że ten młody człowiek kłamie
Po przedostaniu się do Londynu, a później Waszyngtonu Karski spotykał się z dziesiątkami polityków, działaczy i ludzi kultury. Wszystkim opowiadał o polskiej konspiracji i sytuacji Żydów. Nikt nie mógł uwierzyć w trwający właśnie Holocaust.
"Nie powiedziałem, że ten młody człowiek kłamie. Ja powiedziałem, że nie jestem w stanie uwierzyć w to, co on mi powiedział" - oświadczył Felix Frankfurter, sędzia Sądu Najwyższego, prezes Amerykańskiego Kongresu Żydów, gdy Karski zrelacjonował mu swoją wizytę w warszawskim getcie i trwające wywózki do obozów zagłady.
Spotkał się także z Franklinem Rooseveltem, prezydentem USA. Jego alarmujący raport o masowym mordzie nie wzbudził żadnej politycznej czy wojskowej reakcji.
"Począwszy od wiosny 1943 roku, w rezultacie raportu, który przywiozłem z kraju, w Stanach Zjednoczonych i w Anglii ukazywały się artykuły o tym, co się dzieje z Żydami. Były manifestacje żydowskie w Nowym Jorku, były apele. W Nowym Jorku organizował je rabin Wise, prezes Światowego Kongresu Żydów. Ukazały się dziesiątki artykułów o prześladowaniach Żydów, ale, jak wiemy, nie miało to żadnego znaczenia. Dlaczego? Po prostu pomoc Żydom w czasie wojny - tak to widzę dziś i już wtedy tak to widziałem - nie mieściła się w ramach zasadniczej strategii alianckiej. Trzeba byłoby zmienić strategię, pozyskać Rosję sowiecką, pozyskać Stalina. Zwoływać jakieś konferencje. Zasadniczym punktem tej strategii było zniszczenie potencjału wojennego Niemiec. Bezwarunkowe poddanie się, jak najszybszy koniec wojny. Jak najmniej strat. I za wszelką cenę utrzymanie sojuszu anglo-amerykańsko-sowieckiego. Żadne sprawy uboczne nie mogły tej strategii skomplikować. (...) Jak patrzę na to teraz, po pięćdziesięciu latach, to widzę, że Żydzi nie mieli szans na przeżycie drugiej wojny światowej" - podsumowuje swoją misję Karski.
11 z 12
Tajny bestseller
Karski pozostał już w Stanach Zjednoczonych. Jego powrót do Polski był zbyt niebezpieczny. Niemieccy szpiedzy w Ameryce dowiedzieli się o jego działalności. Rząd polecił mu napisanie książki o polskim państwie podziemnym. Jesienią 1944 r. w USA ukazało się ?Tajne państwo?. Szybko sprzedało się prawie 400 tys. egzemplarzy, a recenzje ukazały się w najważniejszych pismach. Oto niektóre z wypowiedzi krytyków:
"W tej wymownej, wciągającej książce Karski przedstawił więcej niż tylko swą osobistą historię, historię Państwa Podziemnego czy też jedną z najlepszych relacji inspirowanych II wojną światową. Opowiedział heroiczną sagę narodu. To mistrzowska narracja" (Frederick Gruin, "The Saturday Review of Literature")
"Rzecz niezwykła, by książka zarazem była zarazem wspaniałym dokumentem historycznym, peanem ku czci nieugiętej miłości człowieka do wolności, pierwszorzędną historią przygodową i przerażającym oskarżeniem gwałtu i żądzy. ?Opowieść o państwie podziemnym? Jana Karskiego ma w sobie to wszystko" (John Chamberlain, "Halper?s Magazine")
"To nasz świat i nasze koszmary. Jeśli szukasz emocji politycznych tak współczesnych jak bombowiec B-29 albo bazooka to Twoja książka" (Joseph Barnes, "The New York Herald Tribune Weekly Book Review")
Po polsku "Tajne państwo" ukazało się po raz pierwszy w 1999 r. - rok przed śmiercią autora. W USA książka jest regularnie wznawiana. Najnowsze anglojęzyczne wydanie ma kilka miesięcy.
12 z 12
Karski na nowo
Po zakończeniu wojny Karski zaczął studia na Georgetown University. Zrobił tam doktorat, a później zaczął wykładać politologię. Po upływie lat wielu nawet najbliższych współpracowników nie zdawało sobie sprawy z wojennej przeszłości szanowanego profesora.
Przez 40 lat wykładał na Wydziale Służby Zagranicznej, stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu. Jego studentami byli m.in. Bill Clinton, późniejszy prezydent USA, czy Stephen Mull , ambasador USA w Polsce.
Na nowo dla opinii publicznej Karski objawił się przy okazji premiery filmu "Shoah" Claude?a Lanzmanna w 1985 r. Jedną z osób, z którą o Holocauście rozmawiał francuski reżyser, był właśnie Karski. Kilka lat wcześniej Karski jako Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata zasadził drzewko w parku Yad Vashem. Otrzymał także honorowe obywatelstwo Izraela. W kwietniu 1998 r. został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, jego kandydaturę zgłosił instytut Yad Vashem.
W 1999 roku profesor przekazał rodzinnej Łodzi cenne pamiątki. Na liście 200 dokumentów są m.in.: medale i odznaczenia, w tym Order Orła Białego, medal Yad Vashem, Virtuti Militari, kilka obrazów i mebli z waszyngtońskiego mieszkania. Powstał z nich gabinet prof. Karskiego, który można zwiedzać w Muzeum Miasta Łodzi. W Parku Ocalałych na wzgórzu stanęła ławeczka, na której siedzi profesor, podobnie jak Tuwim przy ul. Piotrkowskiej. Można się do niego przysiąść i popatrzeć na Łódź.
Karski zmarł 13 lipca 2000 roku.
Od początku 2013 r. Centrum Dialogu działa Klub Kuriera - zrzeszenie młodych ludzi zainteresowanych pogłębianiem i popularyzacją wiedzy historycznej.
W grudniu 2013 r. Sejm RP zdecydował, by rok 2014 był Rokiem Jana Karskiego.
Wszystkie komentarze