Po spokojnej zimie i wiośnie u progu lata ziemia delikatnie się zatrzęsła. W maju sąd partyjny PO wykluczył z partii grupę swoich radnych tzw. florystów (od nazwiska ich lidera Krzysztofa Kwiatkowskiego). Byli sądzeni za złamanie dyscypliny w czasie głosowania na sesji w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy - wbrew decyzji władz partii - opowiedzieli się za przedłużeniem pracy doraźnej komisji ds. Nowego Centrum Łodzi.
W ich wyrzucenie nikt nie wierzył, bo - wiadomo - PO potrzebuje większości w radzie miejskiej, by rządzić skutecznie. Nie wierzyli nawet sami zainteresowani, bo wcześniej, gdy stawiali się przed sądem na kolejnych rozprawach, byli w wyśmienitych humorach. A na Facebooku zamieszczali swoje wesołe fotki z sali rozpraw. Decyzja spadła na nich jak grom z jasnego nieba.
W czerwcu kluby radnych SLD i PiS złożyły wniosek o odwołanie przewodniczącego rady miejskiej Tomasza Kacprzaka (PO). Zarzucali mu, że źle prowadzi obrady. Sam Kacprzak wydawał się być pewny siebie i swojego zaplecza w postaci największego w radzie klubu PO. Dworował sobie na sesji z radnych opozycji: - Punkt o odwołaniu mnie będzie na początku sesji, żeby radni PiS mogli zadzwonić do Jarosława Kaczyńskiego i zameldować wykonanie zadania, a radni SLD do Leszka Millera.
Kilka godzin później nie był już szefem samorządu. Radnym SLD i PiS w tajnym głosowaniu wsparcia udzielili radni PO, choć oficjalnie temu zaprzeczali.
Zawiązała się nieformalna koalicja SLD, PiS i florystów.
Lato było bardzo spokojne, ale pod koniec wakacji nasiliły się zjawiska sejsmiczne. Ukarani przez sąd partyjny radni PO zgłosili na wakujące po Kacprzaku stanowisko szef samorządu Joannę Kopcińską, radną florystów. Dogadali się wcześniej z radnymi PiS i SLD i wspólnie ją wybrali.
Kiedy tylko radni PO ocknęli się po ciosie, natychmiast wyrzucili florystów z klubu, a jeszcze tego samego dnia w Warszawie zarząd krajowy Platformy Obywatelskiej wyrzucił ich z partii.
Radni, którzy narobili tyle zamieszania to Iwona Boberska, Jacek Borkowski, Łukasz Magin, Joanna Kopcińska, Wiesława Zewald, Sebastian Tylman, Grażyna Gumińska i Marta Grzeszczyk. Założyli swój klub w radzie miejskiej Łódź 2020, złośliwie nazywany przez radnych PO ''Wyrzuceni 2020''.
Sprzymierzenie się radnych SLD, PiS i florystów pozbawiło prezydent Hannę Zdanowską większości w radzie miejskiej.
Zaplecze prezydent Zdanowskiej starało się bagatelizować stratę. Mówili, że przy kolejnych uchwałach będą starać się dogadywać z każdym. Głównie zależało im na SLD, ale jakoś te rozmowy kiepsko wychodzą. A w radzie przegrywają kolejne głosowania.
Radni PO i służby prezydenta robią dobrą minę do złej gry, jednak ostatnio widać, że ta sytuacja frustruje ich coraz bardziej.
Powodem odejścia Johna Godsona z Platformy były różnice światopoglądowe. Godson był też od pewnego czasu delikatnie wypychany z partii. Pod koniec wakacji ogłosił, że odchodzi z PO. Podkreślał, że lepiej będzie się czuł jako poseł niezrzeszony. Ale nie był zbyt długo niezrzeszony. Razem z posłami Jarosławem Gowinem i Jackiem Żalkiem, którzy też odeszli z PO założył nową partię Polska Razem z jabłkiem jako logo. Partia, jak jabłko, jest jeszcze zielona, więc trudno wróżyć, czy odniesie sukces, czy porażkę.
Oficjalnie łódzka PO z odejścia Gosona ucieszyła się, ale to tylko pozory. Godson był dla PO kandydatem głosodajnym. W wyborach do parlamentu 2011 roku zagłosowało na niego prawie 30 tysięcy wyborców.
Kolejnym posłem, który przyczynił się do urodzaju PO w wyborach 2011 r. był Krzysztof Kwiatkowski. Zdobył 68 tysięcy głosów i był to najlepszy wynik w Łodzi. Pod koniec wakacji oddał legitymację partyjną, bo został prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Zniknął z polityki przynajmniej do 2019 roku. W łódzkim PO nie ma już wałkowanego przez lata tematu wewnątrzpartyjnej rywalizacji między Krzysztofem Kwiatkowski a Cezarym Grabarczykiem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze