Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl Marcin Stepien
Respirator
Bez niego OIOM by nie istniał. Oddziały takie jak mój powstały na przełomie lat 50. i 60. po epidemii polio. Pojawiło się wówczas mnóstwo pacjentów, którzy potrzebowali sztucznego oddychania. Dla nich skonstruowano respiratory. Te które dostajemy od Jurka Owsiaka porównałbym do najnowszych modeli mercedesa.
Do tego w jasnej obudowie był niedawno podłączony Wincenty. Urodził się w jednym z łódzkich szpitali jako wcześniak - w 24 tygodniu ciąży. Przez trzy miesiące był podłączony do respiratora i nie udawało się go odłączyć. Niedobrze, bo respirator nie tylko ratuje życie, ale używany zbyt długo niszczy płuca. Koledzy poprosili nas o pomoc. Podłączyliśmy Wincentego do różnych respiratorów, żeby zmusić, go, żeby zaczął oddychać. I na tym od Orkiestry wreszcie się udało.
Ten niebieski to już nawet nie mercedes, a maybach. Ma wbudowany pulsoksymetr, dzięki czemu sam dobiera ilość tlenu do potrzeb pacjenta! Dzięki temu pacjent nie dostanie za dużo tlenu, co może szkodzić oczom, nie będzie też niedotleniony. Kilka dni temu z aparatu korzystał pięciomiesięczny Leonard. Niemowlak złapał ciężką, wirusową infekcję układu oddechowego. Respirator pomagał mu przez tydzień. Na szczęście w Trzech Królów chłopiec zaczął sam oddychać.
Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Wszystkie komentarze