7. Miasto lumpów i złodziei. Dlaczego Polska nienawidzi Łodzi?
Bardzo rzadko zdarza się, żeby tekst historyczny cieszył się taką popularnością. Ten Igora Rakowskiego-Kłosa znalazł się na miejscu siódmym. Autor napisał go po tym, jak Bogusław Linda nazwał Łódź "miastem meneli". Sprawa była głośna. Aktor potem wycofywał się z tak ostrego stwierdzenia. Wielu łodzian poczuło się tym dotkniętych.
W tekście autor przypomina, że polska elita nigdy nie miała dobrego zdania o Łodzi.
"Gdy w 1839 r. w fabryce Ludwika Geyera rusza pierwsza w Łodzi maszyna parowa, polska elita recytuje wydanego pięć lat wcześniej "Pana Tadeusza". Jeśli symbolem polskości stają się wtedy "pola malowane zbożem rozmaitem" i "bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała", to Łódź takiej polskości jest największym możliwym zaprzeczeniem".
Z tekstu można się dowiedzieć, że w opiniotwórczych kręgach Warszawy już wtedy panowała wrogość wobec Łodzi. Jej źródłem miało być to, że polska arystokracja przegapiła moment, w którym Łódź urosła i wzbogaciła się. Zamiast dzieci polskich arystokratów w fabrykach wysokie stanowiska zajmowali przybysze głównie z Niemiec. Nieukrywana niechęć do nich spowodowała, że do łodzian przylgnęła opinia ludzi, którzy na kłamstwie i nielegalnych interesach zbudowali potęgę miasta.
Autor kończy cytatem z Czesława Ołtaszewskiego - łódzkiego dziennikarza z lat 20.
"Narzekamy i klniemy czasem [na Łódź - red.] - ale to z serca... I dlatego nie lubimy, bardzo nie lubimy, kiedy ktoś klnie i pogardza, a nie widzi i nie czuje".
Tu cały tekst
Wszystkie komentarze