Jeden z cytowanych chłopów łęczyckich mówi: "A my, to-ta nieraz musimy się dobrze w głowę poskrobać, żeby chociaż co twardego przekąsić, a potem gorzałczyskiem garło popłukać, musiemy się z ludziskami i babami nasemi poswarzyć, przecherać, ofuknąć, a czasem i w mordę huknąć, boć to tu między nami nie inacy bywa - to-ta czełk i zgrzeszy, i bieda potem".
Kolberg zaznacza złą sytuację chłopstwa w okolicach Łodzi, co skutkowało pijaństwem, bijatykami i kradzieżami. "Nie szczędzono obelżywych słów z jednej i drugiej strony, nim się wzięto za barki" - pisze Kolberg i podaje "całą litaniję przekleństw", m.in. ty gałganie, ty huncfocie, ty oszukańce, ty wydartusie, ty okrako, ty świnio, ty jucho, ty psiakrew, ty psiawiaro.
Były też bardziej rozbudowane złorzeczenia: bodaj cię diabli żywcem do piekła porwali, bodajś z piekła nie wyjrzał, bodajś na wieki zajęczał, bodaj cię Macierz Boska pokarała, a bodajeś zgnił, a bodaj cię na rozstajnych drogach szarpali, a bodaj cię konie rozniesły, ażeby cię wilcy zjedli, a bodaj cię przemieniło w wilkołaka, a bodaj cię powietrze raziło, bodajś ręce po łokcie wyrobił, bodaj ci wszystko powyzdychało, ażeby cię choroba tłukła od nieba do ziemi, bodajeś sparszał, bodaj ci się kiszki powykręcały, a bodaj ci bebechy wylazły, bodaj ci przy skonaniu wszystko złe stanęło.
Kolberg dopowiada: "Gdy się o kogo nie dba, wtedy mówi się: jechał go sęk!" i podaje alternatywne wyrażenia: "jechał go pies" i "jechałby go chudy bociek".
Wynotował także miejscowe wyrażenia, m.in. ledwoch (niedołężny), naparty (uparty), jadowić się (złościć się na kogoś), podarlać (pogardzać), ucalony (dokonany), zbery (kąty), głydy (łydki), jarki (kruchy).
Według Kolberga tutejsi mieszkańcy jeszcze w XIX w. mieli odprawiać pogańskie obrzędy. "Łęczyckie, podobnie jak i wiele innych dzielnic starożytnej Polski, pokryte niegdyś gęstemi borami, wśród których świeciły długie smugi i kępy moczarów i trzęsawisk, kryło też równie jak i tamte ziemice, w łonie swem, mnogie mitologicznej natury tajniki (...). Nie dziw przeto, że w ziemi tak niegdyś lesistej, bagnistej, a tak płodnej w tradycye, zachowały się żywiej i dłużej niż gdziekolwiek - mimo wczesnego zaszczepienia tu chrześcijaństwa - wspomnienia wielu z pogańskich czasów dotrwały istot nadprzyrodzonych".
Skutkiem tego "obok ściśle zawsze wykonywanych przepisów religijnych, nie zaniedbywał, nie zaniedbywał lud tutejszy uciekać się co chwila do guseł i wszelkiego rodzaju zabobonnych praktyk".
Na zdjęciu: Zarzew. Zdjęcie z wystawy 'Łódź 1936-1940 w obiektywie Waldemara Rode (1891-1983
Wszystkie komentarze