Kamienica przy ul. Kilińskiego 129
Z centrum Łodzi trzeba coś zrobić, bo inaczej się zapadnie jak kamienica przy ul. Kilińskiego 129. Po prostu jej część się zawaliła, a resztę trzeba było rozebrać. Takich rozebranych kamienic w Łodzi są setki. Pozostają po nich tylko ubytki w zabudowie, które szpecą jak dziury po zębach u szczerbatego. Na ścianach przylegających budynków obrysy pomieszczeń. Są świadectwem, że niedawno mieszkali tam ludzie. Spali, gotowali, uczyli się. Pomalowane lub wytapetowane na różne kolory prostokąty odpowiadają pokojom, kuchniom i sypialniom.
Obrysy pomieszczeń pozostałe po kamienicy na rogu ul. Traugutta i Kilińskiego
Zaczęło się cztery lata temu od programu Mia100 Kamienic. Wielkiego entuzjazmu nie było. W centrum Łodzi, które potem podzielono na obszary i przeznaczono do rewitalizacji, są prawie cztery tysiące budynków. Czym zatem było wyremontowanie stu z nich?
Kolejny problem polegał na tym, że na czas prac trzeba było gdzieś przenieść lokatorów. Ludzie wybrzydzali. W końcu jakoś się udało i kamienice jedna po drugiej porastały rusztowaniami, a potem odsłaniały nowe oblicze. Ładniejsze. Co z tego, skoro wykwaterowani lokatorzy niechętnie wracali do opuszczonych mieszkań. Często dostawali lokale w blokach. Przyzwyczaili się do nowego otoczenia, dzieci poszły do nowej szkoły, przepisali się do innego lekarza. Nie chcieli wracać do wyremontowanej kamienicy. - Może i jest nowa, ale wszystko wokół po staremu - mówili.
Wyremontowana kamienica przy ul. Wólczańskiej 147 sąsiaduje z wciąż zniszczonym budynkiem
Ulica Włókiennicza to centrum pierwszego na liście do rewitalizacji kwartału
Z powodu programu Mia100 Kamienic mieszkania musiały zmienić już ponad 2 tysiące łodzian. Ale to nic w porównaniu z tym, co czeka nas w najbliższych latach. Przed nami największy w Polsce, a może i w Europie, projekt rewitalizacji centrum miasta. Na jego terenie mieszka teraz ponad 50 tys. ludzi. Centrum zostało podzielone na 20 obszarów. Pieniądze na rewitalizację pierwszych ośmiu są już zarezerwowane. Dwa miliardy złotych to głównie dotacje z Unii Europejskiej. Zakończenie planowane jest na 2022 rok.
Bardzo wielu z tych 50 tys. mieszkańców będzie musiało się przeprowadzić. Ilu dokładnie? Tego jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, gdzie będą wykwaterowywani. - Osobom, które nie mają zaległości czynszowych, będziemy proponowali mieszkania uwolnione w programie Mia100 Kamienic. Przeprowadzka zawsze będzie oznaczała poprawę sytuacji lokalowej - zapewnia Marcin Obijalski, dyrektor Biura ds. Rewitalizacji i Rozwoju Zabudowy Miasta.
Czy lokatorzy czują, że są ważniejsi od budynków? Jesienią 2013 roku pisaliśmy na przykład o kamienicy przy ul. Sterlinga 9, gdzie trwał generalny remont, mimo że kilka rodzin nie zdążyło się jeszcze wyprowadzić. To byli ci, którzy się z magistratem nie dogadali w kwestii lokali zamiennych. - Ratujcie nas, bo mieszkamy na placu budowy - narzekali. Teraz kamienica wygląda imponująco, remont lada chwila się skończy, opornych udało się wykwaterować.
Pierwszym na liście do rewitalizacji jest kwartał ulic Jaracza - Kilińskiego - Rewolucji - Wschodnia. W jego centrum znajduje się ulica Włókiennicza. Cieszy się fatalną reputacją, ale szybko może się to zmienić. Jeszcze w tym roku powstanie koncepcja zagospodarowania tego terenu. Jak zapowiadają w magistracie, to mieszkańcy zdecydują, jak ma wyglądać.
Odwiedziliśmy obskurną ulicę. Niedługo pozostanie wspomnieniem. - Byle centralne było i gaz - wzdycha Ewa Wiśniewska, która na Włókienniczej mieszka od trzech lat. - Ja to bym chciała stąd uciec jak najdalej. Od tych widoków, odrapanych kamienic, pozabijanych deskami okien. Od wielodniowych imprez.
Jerzy Dudała, na Włókienniczej od 1978 roku, nie wierzy, że czeka go wyprowadzka. - Bo to ja pierwszy raz słyszę, że nas będą przenosić? Ile to już razy mówili, że tu remont będzie - macha ręką. - Podobno tu kiedyś mają być drzewa na ulicy, ładne domy, a na dachach trawa. Ciekawe, kto tu wróci ze starych mieszkańców. Ja to chyba nie dożyję.
3-5 tys. zł kosztuje remont metra kwadratowego w rewitalizowanej kamienicy
Na przeznaczonym do rewitalizacji terenie znajduje się prawie 4 tys. budynków. Ale tylko 1,5 tys. należy do miasta. Reszta to prywatni właściciele i wspólnoty. Im miasto, nawet jakby chciało, budynków nie wyremontuje. Wyjątkowy pod tym względem jest obszar pierwszy - ten z Włókienniczą. Tu na 151 budynków, aż 107 jest komunalnych. To jeden z powodów, dla których zostanie zrewitalizowany jako pierwszy.
W pozostałych przypadkach proporcje są odwrotne. Więcej jest budynków prywatnych niż miejskich. Powstaje zatem problem, jak zachęcić właścicieli kamienic, by je remontowali? - Cały czas z nimi rozmawiamy. Robiliśmy ankiety i okazało się, że około 30 proc. właścicieli kamienic gotowych jest je od razu remontować - mówi Obijalski.
Skoro prywatni właściciele są tacy chętni do remontów, dlaczego do tej pory za nie się nie brali?
Każdego roku na najemców ich mieszkań zapada kilkaset wyroków eksmisyjnych. Lokator nie płaci, sąd nakazuje eksmisję i przyznaje prawo do mieszkania socjalnego. Musi je zapewnić miasto. Problem w tym, że magistrat takich mieszkań nie ma. W kolejce czeka już 2 tys. osób. Więc ci, którzy nie płacą, nadal mieszkają w prywatnych budynkach. Ich właściciele pozywają miasto i dostają odszkodowania. Rocznie na około 5 mln zł. Można by za to wyremontować średniej wielkości kamienicę.
Prywatni właściciele mówią tak: ''po co mamy remontować, skoro mieszkający tam ludzie i tak nam nie płacą. Tylko zniszczą te mieszkania''. Takie podejście nie wróży dobrze. Dlatego w mieście przygotowywana jest nowa polityka mieszkaniowa. Jednym z jej zadań będzie stworzenie zasobu mieszkań socjalnych, żeby osoby z wyrokami było gdzie przenosić.
Prezydent Hanna Zdanowska na konferencji w sprawie rewitalizacji
Prezydent Hanna Zdanowska na własnej skórze przekonała się, jak duże projekty infrastrukturalne wpływają na elektorat. Mimo że Łódź jest totalnie rozkopana, Zdanowska wygrała wybory w cuglach. Ale w przyszłym roku wielkie projekty się zakończą - chodzi o trasę WZ, dworzec Fabryczny i EC1. Jedyną w miarę pewną inwestycją na kolejne lata jest tunel łączący Łódź Fabryczną z Łodzią Kaliską. A ludzie lubią patrzeć, że ich miasto się zmienia. Lubią polityków, którzy budują.
- Rewitalizacja będzie najważniejszym hasłem prezydent Zdanowskiej na następne lata. To jej przepustka do kolejnej kadencji - mówi prominentny działacz Platformy Obywatelskiej.
Temat dodatkowo będzie podbijała kandydatura Łodzi do organizacji wystawy Expo w 2022 roku, która ma być poświęcona rewitalizacji. Właśnie wtedy wielki projekt ma się kończyć. Będzie to niepowtarzalna okazja, by pokazać całemu światu, jak miasto, z którym historia obeszła się tak brutalnie, poradziło sobie i wstało z kolan.
Mia100 Kamienic. Kamienica przy ul. POW 39
Od początku programu Mia100 Kamienic magistraccy urzędnicy uprawiali propagandę sukcesu. Opróżniając kolejne zrujnowane budynki i prezentując dziennikarzom te, które udało się wyremontować, przekonywali, że mieszkańcy są dla nich bardzo ważni. I że się z nimi liczą.
W 2012 roku Tomasz Piotrowski, szef gabinetu prezydent Łodzi, zapewniał: - Rozumiem, że ludzie boją się zmian. Wszyscy w magistracie to rozumiemy, dlatego próbujemy bardzo delikatnie przeprowadzić procedurę. Gdyby chodziło tylko o remont elewacji, piwnic czy podwórka, mieszkańcy byliby wprawdzie narażeni na hałasy i niedogodności, ale mogliby u siebie pozostać. Ale jeśli trzeba wymieniać instalacje, kuć ściany, wymieniać i wzmacniać stropy, to po prostu nie ma wyjścia - lokatorzy muszą się wyprowadzić.
Wnętrze wyremontowanej kamienicy przy ul. Pomorskiej 59
Piotrowski zapewniał, że w każdym przypadku, gdy na czas remontu konieczna jest wyprowadzka, najemca może liczyć na lokal o podobnej wielkości i podobnym, a nawet lepszym standardzie niż to, które zajmował. - Często lokatorowi, który mieszkał dotąd w kamienicy, palił w piecu, a toaletę miał na korytarzu, oferujemy odremontowane mieszkanie w bloku, z centralnym ogrzewaniem i łazienką - snuł wizje. - W każdym przypadku może zdecydować, czy zostaje w tym zaproponowanym mieszkaniu na stałe, czy tylko na czas remontu, a po nim wróci do siebie.
Przyznawał jednak, że bardzo często zdarzają się lokatorzy wyjątkowo odporni na urzędnicze argumenty: - Prowadzimy negocjacje, przekonujemy. Rodzinie z ulicy Tuwima 17 przedstawiliśmy już 13 propozycji. Mieszkaniec z Legionów dostał siedem ofert. Po długich namowach zgodził się podpisać umowę na mieszkanie w bloku o dużo lepszym standardzie niż to, w którym obecnie mieszka. Ale w dniu podpisania dokumentu zmienił zdanie. Jeden pan zażyczył sobie, żebyśmy remontując jego mieszkanie, wstawili do łazienki bidet, a na ścianach położyli kafelki, które on wybierze. Chce jeszcze na czas remontu nie jednego, lecz dwóch mieszkań zamiennych.
Odnowiona kamienica przy ul. Tuwima 16
Lokatorki famuł przy ul. Ogrodowej
Byliśmy też w famule przy Ogrodowej 24, gdzie remont rozpoczął się jesienią ubiegłego roku. W magistracie się radowali, że okolice hotelu andel's wreszcie przestaną straszyć. Że zamiast ohydnego gmaszyska z zagrzybionymi klitkami bez toalet będzie imponujący ceglany budynek, w którym każdy chciałby zamieszkać. Ale w famule, w mieszkaniach pod rusztowaniami, wciąż mieszkało ponad 50 rodzin. I ci ludzie bali się zmian.
Józef Kołasiński, który na Ogrodowej mieszka od 42 lat i pamięta, jak na dziedzińcu rosły klomby róż, a bramę na noc zamykano, przyjął to, co dali. - Lokal na Kilińskiego. Nie grymasiłem. Ale wyprowadzić się nie mogę, bo remont tam trwa od pół roku i końca nie widać - żalił się.
Beata Radwańska się martwiła: - Bo zaproponowali mi mieszkanie 70-metrowe, a mnie na takie duże nie stać. Wystarczy połowę mniejsze. Drugiej propozycji jeszcze nie dostałam.
Pani Grażyna się złościła: - Przed remontem cuda obiecywali. Że nawet standard się poprawi. A teraz nie wiedzą, co z nami robić - tu już nie będziemy pasować, a do innych ruder nie chcemy iść.
Są już plany, że wprowadzą się tam młodzi ludzie sukcesu - tacy, którzy marzą o mieszkaniu w centrum, stać ich na rozrywki i zakupy w Manufakturze. No i na czynsz, który w famule po remoncie wzrośnie niemal dwukrotnie.
W magistracie zapewniali, że urzędnikom nie brakuje szacunku dla lokatorów i chętnie pochylają się nad ich potrzebami. A kilka dni temu - niespodzianka. Po raz pierwszy z ust urzędnika padło zdanie: - W projekcie Mia100 Kamienic chodziło tylko o remonty. Ludźmi nikt się specjalnie nie przejmował.
Tak mówił Marcin Obijalski w czasie spotkania z łodzianami. - Projekt Mia100 Kamienic bardzo wiele nas nauczył, jeśli chodzi o podejście do mieszkańców - podkreślał.
Czego? Że aby rewitalizacja miała sens, mieszkańcy powinni mieć wpływ na to, w jakiej przestrzeni zamieszkają (miasto chce organizować konsultacje społeczne) i muszą być aktywni (stąd pomysł na angażowanie łodzian z centrum i przeznaczanie przez miasto minigrantów na nieduże wydarzenia podwórkowe).
Konsultacje dla mieszkańców kamienic objętych programem Mia100 Kamienic
W magistracie snują plany, że do Łodzi zaczną wracać ci, którzy przed laty uciekli na przedmieścia, bo nie chcieli mieszkać w rozpadających się budynkach. - Taką zmasowaną ucieczkę na przedmieścia urbaniści z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych obserwowali już w latach 70. - mówi dr Bartosz Walczak, specjalista od rewitalizacji z Politechniki Łódzkiej. - Miasta stały się miejscem pracy, po której jechało się samochodem do oddalonych dzielnic mieszkaniowych. Centra podupadały. Podobne zjawisko, tylko z opóźnieniem jakichś dwóch dekad, mieliśmy w Łodzi. Należy jednak pamiętać, że proces migracji miał u nas nieco inne podłoże, wynikające z degradacji historycznej zabudowy, co było konsekwencją polityki mieszkaniowej w okresie powojennym. Są sposoby, żeby zachęcać ludzi do powrotu, ale trzeba pokazać im, że w mieście dobrze się żyje. Remonty kamienic poprawiają postrzeganie Łodzi. Szara ulica z rozpadającymi się budynkami oraz ziejącymi wilgocią i przykrym zapachem bramami nie robi dobrego wrażenia. W takim miejscu człowiek nie czuje się bezpiecznie ani komfortowo, tu nie chce spędzać życia, a nawet przystanąć. Ale nasz wielki błąd to zapominanie o ludziach, którzy w tych kamienicach mieszkali od lat, czasem od pokoleń. Duża grupa to ci, których stać było na płacenie czynszu przed remontem, ale do odnowionych kamienic nie będą mogli wrócić, bo na wyższe opłaty nie mogą sobie pozwolić. Ich najbardziej żal, bo tracą środowisko, w którym mieszkali, są narażeni na stres związany z przeprowadzką, a ich sytuacja mieszkaniowa ani społeczna się nie poprawi. Takie zapominanie o człowieku nie skończy się dla Łodzi dobrze. Nie podejrzewam, żeby doszło do masowych protestów, bo to nie jest przedsiębiorcza i prężna grupa, tylko ludzie pozbawieni wiary we własne siły, biedni, chorzy albo starsi. Może się za to zdarzyć, że będziemy tych ludzi odsuwać od piękniejącego śródmieścia, do którego nie pasują, na obrzeża, może do blokowisk, które będą z czasem podupadać. I staną się miejscem zamieszkania sfrustrowanych ludzi bez przyszłości, a w konsekwencji - źródłem problemów i patologii.
Dr Walczak ma nadzieję, że urzędnicy skutecznie pochylą się nad mieszkańcami remontowanych budynków. - Pracowałem w magistracie jako konserwator zabytków, patrzę więc na te problemy i jako naukowiec, i jako były urzędnik. I widzę, że mimo iż w urzędach mówi się, a na uczelniach także uczy, że samo upiększanie i poprawianie budynków niewiele da, jeśli zapomina się o ludziach, to w praktyce jest jeszcze wiele do zrobienia.
Hanna Gill-Piątek z biura ds. rewitalizacji zapewnia, że miasto, planując najbliższe remonty, nie chce się pozbyć mieszkańców z problemami, a sprowadzić lepszych: - Przyjdziemy na Włókienniczą, żeby rozmawiać z mieszkańcami i poznać ich problemy. Planujemy przeprowadzić diagnozę społeczną z prawdziwego zdarzenia. Chcemy znaleźć liderów lokalnych - i tych pozytywnych, i tych negatywnych. Przez nich dotrzemy do reszty mieszkańców. Sprawdzimy, czy nie płacą czynszów, bo nie mają pracy, czy nie płacą, bo nie chcą pracować. Potrzebujących skierujemy do MOPS-u, a uzależnionych na terapię. Liczę, że rewitalizacja będzie dla wielu szansą. Pod warunkiem, że zechcą z nami pracować.
51 tys. ludzi mieszka na terenie objętym rewitalizacją
2 tys. osób już musiało się przeprowadzić przy programie Mia100 Kamienic
4 tys. budynków mieszkalnych znajduje się na rewitalizowanym obszarze
30 proc. właścicieli kamienic gotowych jest je od razu remontować
5 mln zł rocznie miasto płaci odszkodowań kamienicznikom
3-5 tys. zł kosztuje wyremontowanie metra kwadratowego w rewitalizowanej kamienicy
Obszary rewitalizacji, na które są zarezerwowane pieniądze:
Obszar 1
Wschodnia, Rewolucji 1905 r., Kilińskiego, Jaracza
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2015
Obszar 2
Piotrkowska, Narutowicza, Kilińskiego, Tuwima
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2015
Obszar 3
Kilińskiego, Narutowicza, Składowa/Targowa, Tuwima
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2016
Obszar nr 4
Zachodnia, Podrzeczna/Stary Rynek/Wolborska, Franciszkańska, Północna, Wschodnia, Rewolucji 1905 r.
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2015
Obszar nr 5
Piotrkowska, Tuwima, Kilińskiego, Nawrot
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2018
Obszar nr 6
Piotrkowska, Nawrot, Sienkiewicza, Piłsudskiego
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2018
Obszar 7
Cmentarna, Ogrodowa, Gdańska, Legionów
Rozpoczęcie prac: 1 kwartał 2015
Obszar nr 8
Gdańska, Ogrodowa, Zachodnia, Legionów
Rozpoczęcie prac: 3 kwartał 2014
Wszystkie komentarze