Metamorfoza motylarni
W łódzkiej motylarni sporo się w tym roku zmieniło. Przed rokiem rośliny, w których osiedlały się motyle, zajmowały centralny pas obiektu, a w oszklonych wybiegach mieszkały m.in. dujkery. Teraz już ich w Łodzi nie ma, a w miejsce ich dawnego domu przeniesiono świat motyli. - Wielu gości skarżyło się, że w budynku jest za ciasno. Skargi spływały zwłaszcza od rodziców małych dzieci, którzy mieli kłopot z manewrowaniem wózkami - opowiadała Maria Kaczmarska, rzeczniczka Zarządu Zieleni Miejskiej.
Podczas remontu problem ten rozwiązano. Ze środka pomieszczenia usunięto roślinność, a jej miejsce zajęły ławki. Latem można było obserwować w gablocie poczwarki kilkunastu gatunków motyli. Niektóre zielone i delikatne, inne brązowe i z kolcami.
O tym, jak przebiega rozwój motyli, przypomina tablica. Z przyklejonych do liści jaj wykluwają się larwy zwane gąsienicami. To jedyny etap ich życia, gdy rosną. Przy okazji zmieniają kolory, a później przyklejają się do roślin i tworzą wokół siebie oprzęd. I to właśnie w stadium poczwarek przywożone są do Łodzi z angielskiej farmy motyli w Stratford. Gdy motyl wydostanie się z kokonu, ciągle jeszcze nie przypomina owada z pięknymi, rozłożystymi skrzydłami. Są one pomarszczone i dopiero pompowanie w nie hemolimfy, czyli odpowiednika ludzkiej krwi i limfy, sprawia, że nabierają właściwego kształtu.
Później pracownicy przenoszą motyla na wybieg, który dzieli z dwoma gatunkami ptaków: bezszponami i mnichami przepasanymi. A wraz z końcem lata do motylarni przeprowadziły się egzotyczne ptaki: para toko czarnoskrzydłych, błyszczaki purpurowe i turako zielony.
Wszystkie komentarze