Wyprzedzić panią Krysię
Krząta się po szkole i opróżnia kosze. Nie, to nie woźna, lecz ulubienica wszystkich uczniów - Tusia. Do Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 przy ul. Kilińskiego przyniósł ją przed ośmioma laty jeden z uczniów. - Taka malutka, biegająca kuleczka - wspomina pani Krysia, prawdziwa woźna. Tak samo zapamiętał ją dyrektor szkoły Janusz Bęben. - Niezgrabny psi dzieciak. Jak szła, to się zataczała. I wszyscy się nad nią roztkliwiali. A ja w pierwszym momencie powiedziałem, że odwiozę do schroniska. Chciałem być stanowczy - opowiada Bęben. Uczniowie uprosili jednak, by została. A i jemu też kuleczki było żal. Zaczęło się szukanie imienia. Chłopak, który ją znalazł, uczył się na technika urządzeń sanitarnych. TUS to - obok gazownika - sztandarowy kierunek w tej szkole. I tak znajda została Tusią.
MARCIN STĘPIEŃ
To mieszaniec, jakich wiele. Średniej wielkości, brązowo-czarna sierść i trochę niepewny wyraz mordki. Na pyszczku wyraźnie czuć kości. I wcale nie dlatego, że Tusia jest chuderlakiem. Wręcz przeciwnie, o damskim wcięciu już dawno zapomniała. Ale od paru lat zmaga się z zanikiem mięśni. Gdy oprze się o ścianę, skóra na pyszczku roluje jej się jak u mopsa. - Już przed rokiem weterynarz zapowiedział, że długo to ona nie pożyje. Ale ją leczyliśmy. I chyba dość skutecznie, bo Tusi nie ma się na umieranie - opowiada dyrektor. A co do wcięcia, to jego brak dziwić nie powinien. Bo Tuśka kocha jeść. A szkoła to idealne miejsce, by stołować się wielokrotnie w ciągu dnia. - Catering non stop - żartuje Bęben. W pokoju portierów Tusia dostaje porcję obowiązkową. Drugie tyle potrafi dojeść z ?napiwków?. Dyrektor przynosi jej co jakiś czas kości, uczniowie wyciągają z kanapek szynki i ser, a portier Piotr dzieli się z nią nawet jabłkiem. - Przy Tusi trudno coś zjeść samemu. Bo ona zjada wzrokiem. A lubi niemal wszystko. Nie pogardzi nawet kiwi i kiszoną kapustą - opowiada Piotr. Na dowód wyciąga z plecaka jabłko. Tusia wcina, aż jej się uszy trzęsą.
A później szybko leci na górę. Jest godz. 16. W szkole kręcą się ostatni uczniowie, a pani Krysia zaczyna sprzątać. Zanim weźmie się do pracy, kontrole czystości koszy przeprowadzi jej czworonożna pomocniczka. Tusia wie, że musi być na górze przed panią Krysią. Kosz przewraca łapą, a później wyciąga kanapkę. Nie, wcale się na nią nie rzuca. Profesjonalnie otwiera, wyciąga szynkę i zlizuje masło.
Wszystkie komentarze