Tym razem był zbyt ekspresyjny
Po wojnie wszystko wskazywało, że Kościuszko znów dostanie pomnik. I w 1946 r. ogłoszono konkurs, chociaż opinia o pomniku zmieniła się radykalnie. Tym razem był zbyt ekspresyjny.
"Pomnik nowy, gdyż rzeźbiarze w tamtym czasie nie specjalizowali się w rekonstrukcjach, a poza tym tamten zburzony nie był podobno udany. Tak mi mówiono - pisał Tadeusz Chróścielewski, pisarz, który osiadł w Łodzi w 1945 r. - Jego autor, konstruktywista, w trosce o efekty doskonale geometryczne i ekspresję posunął się tak daleko, że sprzeniewierzył się stylowi klasycznego placu, z jego ideałem spokoju, umiaru i złotej harmonii, i postawił Tadeusza Kościuszkę na monstrualnie wysokim stożku, zmuszając podziwiających do zadzierania głowy aż do bólu kręgów szyjnych".
Powojenny konkurs wygrał Edward Nowicki, rzeźbiarz przybyły z Wilna. Jego projekt zakładał posadzenie Kościuszki na koniu. Podczas spotkania w Radzie Narodowej, czyli ówczesnej radzie miasta, pokazywał różne rosyjskie książki i przekonywał, że wodzów należy prezentować wyłącznie konno.
"Wtedy wstał Ajnenkiel [Eugeniusz, wiceprezydent Łodzi], złamał w palcach ołówek i powiedział zdecydowanym głosem, że Naczelnik stanie jednak bez konia" - wspominał Jerzy Mazurczyk, rzeźbiarz, który również brał udział w konkursie.
Koniec końców sprawa się rozeszła po kościach i budowę odłożono.
Wszystkie komentarze