Proces "króla dopalaczy"
W środę w sprawie "króla dopalaczy" miało zeznawać pierwsze dziesięć osób z listy ponad 60 pokrzywdzonych. Przybyły trzy. Pozostałe siedem osób wezwanie odebrało. Nie przyszli.
Trójkę świadków, która zdecydowała się zeznawać łączą dwie rzeczy. Zażycie dopalaczy i niepamięć.
- Nie pamiętam gdzie i kiedy. Nie chcę tego pamiętać - mówiła Edyta S., która w efekcie zatrucia trafiła do Instytutu Medycyny Pracy, na który B. miał widok z okna swojego apartamentu. Dopalacze zażyła z mężem. Kupiła je w Smart Szopie przy ul. 6 Sierpnia. - W opakowaniu były dwie tabletki. Połknęliśmy je - wspomina. Na początku efektu nie było, więc małżeństwo położyło się spać. - Około czwartej nad ranem poczułam duszności. Myślałam, że umieram - mówi S. Zaznacza, że w sklepie nikt nie pytał o wiek ani dowód tożsamości. Twierdzi, że nic więcej nie pamięta.
Dawid B. w środę nie przyszedł do sądu. Na sali z czwórki oskarżonych, pojawił się tylko Piotr P. (chemik Dawida B.), który w zeszłym tygodniu przyznał się do winy. 26-latek wszedł na salę rozpraw pewnym krokiem. Jednak mimo możliwości zadawania pytań, słuchał zeznań świadków w milczeniu.
Za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób przez produkcję i sprzedaż dopalaczy Dawidowi B. grozi osiem lat więzienia.
Proces "króla dopalaczy". Świadek: Myślałam, że umieram
Wszystkie komentarze