Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
Zła passa przyszła rok temu
Szczęście Andrzeja Biernata skończyło się wiosną zeszłego roku, ale wtedy jeszcze nawet sam zainteresowany nie zdawał sobie sprawy w jakich jest tarapatach. W maju Centralne Biuro Antykorupcyjne zakończyło kontrolę oświadczeń majątkowych z lat 2011-2014. Nabrało podejrzeń, że Biernat skłamał w oświadczeniach i postanowiono w wszczęciu dochodzenia w sprawie posła.
Trzy lata temu poseł kupił samochód terenowy marki land rover evoque. Zdaniem funkcjonariuszy CBA nie miał pieniędzy na taki zakup (auto kosztuje między 200 a 300 tys. zł).
W czasie dokładnej analizy finansów posła CBA nabrało też wątpliwości co do zakupu działek i przekazania darowizny na rzecz córki. ?W moich oświadczeniach majątkowych jest tylko błąd techniczny. Nie ma mowy o celowym oszustwie. Nie podpisałem protokołu, bo nie zgadzam się z zastrzeżeniami CBA? - odpierał Biernat.
Do załamania kariery partyjnej przyczyniła się też afera podsłuchowa. Nieoficjalnie mówiło się, że Biernat mógł zostać nagrany kilkukrotnie, gdy spotykał się w restauracjach m.in. z biznesmenami Janem Kulczykiem, Michałem Sołowowem oraz wiceministrami Tomaszem Tomczykiewiczem i Stanisławem Gawłowskim, a także Ireneuszem Rasiem, posłem PO. Nie wiadomo, o czym panowie rozmawiali podczas posiłku, ale tygodnik ?Do Rzeczy? twierdzi, że minister sportu miał opowiadać niepochlebne anegdoty dotyczące czołowych polskich sportowców.
Wszystkie komentarze