Anna Grodzka - transseksualna kobieta, była posłanka - z bukietem tulipanów w dłoni. Na nogach rajstopy wyprodukowane w Zgierzu. Obok hasło: "Adrian kocha wszystkie kobiety". A niżej, odręcznym pismem: "Każdy ma prawo być sobą". Choć billboardy pojawiły się w Prima Aprilis, zdecydowanie nie są żartem. To kolejna odsłona reklamy firmy produkującej rajstopy i słynącej z kontrowersyjnych akcji promocyjnych.
Odważne, czasem szokujące kampanie to dzieła szefowej i twórczyni Adriana - Małgorzaty Rosołowskiej- Pomorskiej. W liceum marzyła, żeby zostać lekarzem, ale krótko przed maturą kuzyn chirurg postraszył ją, że lekarz to bardzo ciężki zawód - nie dla kobiety. W ostatniej chwili zamiast na medycynę złożyła papiery na ekonomię. Na studiach próbowała pomóc mamie w utrzymaniu domu. - Brałam do domu maszynę do automatycznej produkcji rajstop i przez noc pilnowałam, żeby praca szła zgodnie z planem. Pilnowałam, żeby nie przestawił się program. Poprawiałam, gdy rwały się nici - wspominała w rozmowie z "Wyborczą". W biznesie dziewiarskim pojawiła się na dobre trzy dekady temu. Od kilku lat udowadnia, że reklamując rajstopy, można opowiadać całe historie. Że pończochy produkowane w Zgierzu to tylko pretekst, aby pokazać wiele więcej. Adrian z małej, rodzinnej fabryczki zmienił się w sporą firmę, która produkuje rajstopy i pończochy niezłej jakości. A Małgorzata Rosołowska-Pomorska, od kilku lat konsekwentnie udowadnia, że hasło promujące firmę jest do bólu prawdziwe. "Adrian kocha wszystkie kobiety". A nawet mężczyzn. Bo pierwsza odważna kampania pokazywała rajstopy dla mężczyzn.
Później przyszedł czas na modelki Size Plus. Małgorzata Rosołowska-Pomorska: - Zauważyłam, że nie wszystkie wyglądają jak te z opakowania rajstop. Ale to wcale nie znaczy, że są nieatrakcyjne. Najwyżej 10 proc. pasuje do wzorca. Pomyślałam, że w moich rajstopach w większości chodzą kobiety w rozmiarze 42 i 46. Dlaczego mam je stresować, pokazując modelki o idealnych proporcjach?
Tak narodził się pomysł na kampanię z modelką size plus. Piękny biust opięty czarnym gorsetem, kształtna pupa w figach. I pończochy Adriana na krągłej nodze. Blondynka w rozmiarze 44, a może nawet 46. - Na sesji fotograficznej była bardzo naturalna, nie sprawiała wrażenia zakompleksionej, speszonej swymi krągłościami. To zresztą widać na zdjęciu. Jest na nim piękna, seksowna i pewna siebie kobieta. W pracy nad kampanią jeszcze jedno było wyjątkowe - grafik nie korzystał z Photoshopa - wspominała właścicielka Adriana.
Wtedy po raz pierwszy o Adrianie zrobiło się naprawdę głośno. Dzięki kontrowersyjnej kampanii i zainteresowaniu mediów coraz więcej Polek zaczęło szukać w sklepach zgierskich wyrobów dziewiarskich. Sprzedaż rajstop i pończoch Adriana wzrosła o ponad połowę. - Dostałam setki maili i telefonów z podziękowaniami - opowiadała autorka kampanii. - Kobiety utożsamiały się z naszą blondynką. Chyba udało mi się pokazać, że nie będąc szczupłą, można być piękną. I za to Polki były mi wdzięczne. Ale pojawiły się też, na szczęście pojedyncze, reakcje pełne jadu. Na przykład w mailu od pewnej pani, dla której nasza modelka to była "zwisająca mleczarnia z udami o obwodzie stuletniego dębu Bartek".
Małgorzata Rosołowska-Pomorska postanowiła dalej iść tym tropem - pokazywać, że Adrian kocha naprawdę wszystkie kobiety. Kolejne kroki w promocji marki przypominają bardziej reklamę społeczną niż zwykłą walkę o uwagę klienta. Ale uwagę przyciągają. - Po sukcesie z modelką size plus nie chciałam już wracać do grzecznych obrazków z idealnymi modelkami - opowiadała właścicielka Adriana. - Przyszło mi do głowy, że osoba niepełnosprawna zmusi ludzi do myślenia. Nieszczęście może spotkać nas w każdej chwili, choć wolimy o tym nie myśleć.
I tak na billboardach Adriana pojawiła się piękna kobieta na wózku inwalidzkim - oczywiście w eleganckich rajstopach. Moniki Kuszyńskiej, wokalistki, która po ciężkim wypadku nie odzyskała sprawności, nie trzeba było długo namawiać do udziału w kampanii. - Powiedziała, że zna poprzednią kampanię promującą kobiece kształty i że podoba jej się nasze przesłanie. Współpracę z Adrianem potraktowała trochę jak reklamę społeczną, bo pokazała, że niepełnosprawność nie musi oznaczać odsunięcia na boczny tor i zapomnienia. Rozumiała mnie bez słów, bo wprost spytała: "Pewnie pani chce, żebym w rajstopach siedziała na wózku?". A ja się właśnie głowiłam, jak to powiedzieć, aby pani Moniki nie urazić. Bo ja wózka nie chciałam unikać - tłumaczyła Rosołowska-Pomorska. - Nie będę ukrywać, że prowadząc firmę, dbam o to, żeby dobrze się sprzedać. Jesteśmy rozpoznawalni oraz dobrze kojarzeni. To bez wątpienia sukces. Na pewno wyróżniamy się na tle innych producentów rajstop. Ale dla mnie hasło "Adrian kocha wszystkie kobiety" to nie jest frazes. Nie chodzi tylko o zyski. To nie jest tak, że komunikujemy: "To są rajstopy w kropki, kosztują 5,90 zł, kupcie je". Nie prowadzimy typowej kampanii produktowej. Rajstopy pozostają tłem. Od jakiegoś czasu konsekwentnie przekonujemy, że szanujemy nasze klientki. Wszystkie, bez względu na to, czy są smukłe, czy mają pełne kształty, czy trenują, czy mają ograniczoną sprawność.
W kolejnej odsłonie Adrian zrobił ukłon w stronę pań starszych wiekiem - w całej Polsce można było podziwiać rajstopy na nogach czterech aktorek, które grały w popularnym spektaklu o pożegnaniu z młodością. - Konsekwentnie komunikujemy, że kochamy wszystkie kobiety. Także te, które przestały być młode, mają prawo czuć się atrakcyjne - tłumaczyła pomysłodawczyni. - Na billboardach nasze rajstopy i pończochy noszą dojrzałe panie. Do współpracy zaprosiłam aktorki grające w spektaklu "Klimakterium", który w całym kraju odnosi ogromne sukcesy. Panie Elżbieta Jodłowska, Grażyna Zielińska, Ewa Śnieżanka i Małgorzata Gadecka są wspaniałe. Chociaż ich ciała nie są młode i widać to na zdjęciu, mają młode dusze. Chciałam pokazać, że starsze panie mogą cieszyć się życiem i mieć do siebie dystans. Moje modelki świetnie się na sesji bawiły. Czekam z niecierpliwością, jak Polacy zareagują, gdy po raz kolejny w naszych rajstopach zobaczą prawdziwe kobiety.
Wiosną 2014 białe pończochy w kolorowe kropki podziwialiśmy już na nogach pani Beaty - kobiety po mastektomii. Wtedy hasłu "Adrian kocha wszystkie kobiety" towarzyszyło jeszcze jedno - "Rak. To się leczy".
Na billboardzie roześmiana Ilona Felicjańska w rajstopach firmy ze Zgierza. I napis "Uzależniona, ale nie gorsza. Ilona Felicjańska". Tak było jesienią 2014. - Nie wszyscy mnie znają i nie wszyscy wiedzą o moich problemach z uzależnieniem. Chciałam im pokazać, że jestem uzależniona, ale trzeźwa - tłumaczyła modelka. - A innym chcę przekazać, że już się nie wstydzę. Przeszłam terapię, która nauczyła mnie żyć dobrze. Bardzo często sobie przypominam, co straciłam przez alkohol. Choć jestem uzależniona, nie jestem gorsza. A do tego wciąż jestem modelką i uwielbiam pozować.
Jesienią ubiegłego roku Adrian promował swoje produkty na modelce opartej z wdziękiem o nagrobek. Elegancka i zadumana kobieta, a na billboardzie cytat z księdza-poety: "Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". Niektórzy zastanawiali się, czy nie jest to balansowanie na granicy dobrego smaku, czy billboard nie obraża uczuć religijnych. W Adrianie tłumaczyli, że kampania ma skłonić do reflekcji. Pewne jest - że wzbudzała zainteresowanie. I o to przecież chodziło.
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze