Łódź z własnym programem in vitro
Na środowej sesji rady miasta przyjęto łódzki program in vitro. To skutek zlikwidowania programu ministerialnego. O tym, że państwo nie będzie finansowało programu in vitro, który miał trwać aż do 2019 roku, poinformował w grudniu ubiegłego roku minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
"Wyborcza" zaapelowała wtedy do prezydent Hanny Zdanowskiej, by miasto dofinansowało zabiegi z pieniędzy budżetowych. Pomysł zyskał poparcie, a łódzki samorząd postanowił przygotować własny program in vitro.
"Wyborcza" zwróciła się wówczas z apelem do prezydent Hanny Zdanowskiej. Sugerowano by miasto dofinansowało zabiegi z pieniędzy budżetowych. Pomysł zyskał aprobatę. Do napisania projektu zaproszono prof. Sławomira Wołczyńskiego, ginekologa, który opracowywał krajowy program za rządów PO. W środę zajęto się jego przyjęciem. Sesja rady miejskiej była z tego powodu gorąca. Przeciwko przyjęciu programu byli radni Prawa i Sprawiedliwości. - To opowiedzenie się po stronie cywilizacji śmierci - grzmiał radny Tomasz Głowacki. - Nie chcemy, aby dobre cele były osiągane w sposób niegodziwy, a wręcz zabójczy. Ale zarodki nie mają prawa głosu, nie mówią, nikt ich nie słyszy, więc tak wygodniej, prawda?
Argumenty opozycji celnie zripostował przewodniczący rady Tomasz Kacprzak. - Niektórzy moi znajomi, którzy zamrozili zarodki, pytają mnie, czy mogą zgłosić się do programu 500+ - opowiadał radny. - Bo zgodnie z państwa zdaniem to są już dzieci. Ale program 500+ z jakiegoś powodu ich jednak nie uwzględnia.
Utworzenie łódzkiego programu poparła koalicja. PiS był przeciwny. W tym roku na ten cel zostanie przekazane pół miliona złotych, od przyszłym - milion.
Więcej o sesji rady miasta oraz przyjętych warunkach programu przeczytasz tutaj.
Wszystkie komentarze