Zaparkował na dachu Górniaka
Dokąd planował dotrzeć rowerzysta, który zaparkował na dachu hali Górniak? Można przypuszczać, że marzył o podniebnych podróżach. Bardziej niż o dużą prędkość (bo wiemy już, że takiej na ŁRP rozwinąć się nie da) podejrzewany jest o ogromne bicepsy. Nie jest bowiem łatwo wrzucić na dach sprzęt ważący 16 kg. Co więcej, trudno jest nawet taki rower podnieść.
7 czerwca pomysłowy użytkownik Nextbike-a zamknął tym samym usta wszystkim malkontentom narzekającym, że ŁRP jest za ciężki, że trudno nim manewrować i że wydaje się toporny. Jego dokonania dostrzegli pracownicy hali Górniak, gdy przyszli rano do pracy. - O znalezisku poinformowaliśmy firmę Nextbike około godz. 9. I trochę niepokoi nas, że po trzech godzinach rower jest dokładnie tam, gdzie był rano. Przecież to niebezpieczne, bo może się w każdej chwili stamtąd zsunąć i zrobić komuś krzywdę lub uszkodzić zaparkowane samochody - komentował Sławomir Nagawski, kierownik targowiska.
W rozmowie z "Wyborczą" dodał jeszcze, że wyżej już się chyba zaparkować nie dało. Na Facebooku dość szybko pojawiły się komentarze, że lada dzień będziemy mogli wypatrywać ŁRP na katedrze.
Postój na dachu zakończył się około godz. 13, gdy na rynek przyjechała straż pożarna. I to strażacy ściągnęli jednoślad z dachu, a później przekazali go pracownikom Nextbike-a. - Znajdowaliśmy już w Warszawie nasze rowery na drzewie i w Wiśle. Ale takiego przypadku jeszcze nie było - komentował Michał Dąbrowski, dyrektor ds. marketingu i rozwoju Nextbike-a.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób ŁRP dotarł na dach. Pewne jest za to, że ostatni raz został wypożyczony 5 czerwca o godz. 1 w nocy ze stacji przy skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Tymienieckiego, a po 20 minutach tymczasowy właściciel oddał go przy ul. Sieradzkiej, tuż obok Górniaka. - Rozmawialiśmy już z osobą, która z niego wówczas skorzystała. Zapewnia, że zwróciła go prawidłowo - opowiada Dąbrowski.
Sprawa została zgłoszona na policję.
Wszystkie komentarze