Galeria Łódzka
Jednym z największych absurdów, a zarazem kłopotem dla wszystkich uczestników ruchu, jest skrzyżowanie Sienkiewicza - Piłsudskiego. Pokrzywdzony tam jest każdy, ale jako zwolennik transportu zrównoważonego najmniej ubolewam nad kierowcami. Najbardziej - nad pieszymi. Tym bardziej, że przed kilkoma miesiącami przyjęto uchwałę, w myśl której najważniejszy w mieście ma być właśnie ruch pieszy.
Jak to wygląda w praktyce? Na skrzyżowaniu są cztery sygnalizacje. Zielone światło dla pieszych pali się na nich łącznie przez 181 sekund. Czerwone - przez 412. Jeśli los ci nie sprzyjał i musisz odczekać swoje na obu pasach, może to zająć nawet cztery minuty. Tak jest, gdy przechodzisz spod Juventusu pod Galerię Łódzką.
Skandaliczne jest przejście po zachodniej stronie skrzyżowania. Czerwone dla pieszych trwa tam 2 minuty i dwie sekundy, a zielone... zaledwie 28 sekund. Efekt? Ludzie już w połowie drugich pasów znajdują się na czerwonym. A jak drogę tę mają pokonać osoby starsze? Odpowiedź jest prosta: jeśli nie są Ireną Szewińską, to nie mogą. Albo zaryzykują przejście na czerwonym, albo odczekają kolejne dwie minuty.
Sprawdziłem jeszcze, jak na skrzyżowaniu prezentuje się priorytet dla komunikacji miejskiej. Być może piesi cierpią przez "zieloną falę" dla tramwajów, więc byłoby to chociaż czymś uzasadnione. Ale nie. Na 20 tramwajów w obu kierunkach, na czerwonym ponad minutę stało 12.
Wszystkie komentarze