W środę łódzcy radni przyjęli trzy projekty uchwał antysmogowych. W pierwszym z nich Hanna Zdanowska, prezydent miasta, gwarantuje 9 milionów dopłat do wymiany pieców i podłączenia się do sieci miejskiej. W kolejnych dwóch, wzorowanych na obowiązujących już w Małopolsce, apelują do sejmiku o zakaz instalacji pieców niskiej jakości i spalania śmierci oraz zobowiązują władze miasta do opracowania programu walki z niską emisją. A w nim znalazł się m.in. pomysł powołania zespołu wykładowców łódzkich uczelni na co dzień zajmujących się smogiem. Radni domagają się również kampanii edukacyjnej i lepszego systemu informowania mieszkańców Łodzi o stężeniu pyłów zawieszonych w powietrzu oraz dofinansowania Ekopatrolu straży miejskiej.
Gdynia, jako jedno z pierwszych miast w Polsce wspiera wymianę pieców. Program realizuje od 17 lat. Miasto prowadzi regularne akcje informacyjne i promocyjne. Gdynia należy do liderów pod względem jakości powietrza. Nie przekracza się tu limitów dla niebezpiecznych pyłów i gazów.
Kraków na wymianę pieców przeznacza 100 milionów złotych. Do 2017 roku pokryje sto procent wydatków na ten cel. Warszawa dopiero planuje, ile pieniędzy może przeznaczyć na walkę z niską emisją. Ale wiadomo już, że wszystkie wnioski o dopłaty do wymiany pieców mają być zaakceptowane w marcu. Wrocław dysponuje 10 milionami. Planuje zwiększyć tę kwotę dwukrotnie. Wałbrzych na dopłaty do wymiany pieców przeznacza 3 miliony rocznie. A planuje o 5 milionów więcej.
Alicja Omylińska
Część miast decyduje się również na bezpłatną komunikację miejską , kiedy stężenia PM10 i PM2,5 przekraczają normy nawet o kilkaset procent. W Łodzi pomysł nie spotkał się z entuzjazmem władz, bo samochody mają być źródłem tylko 20 procent zanieczyszczeń.
Łódzki Alarm Smogowy i radni, z którymi współpracują aktywiści zwracają uwagę na proste rozwiązanie wprowadzone już przez trzy miasta: Kraków, Katowice i Wrocław. Chodzi o podawanie informacji o stężeniu pyłów zawieszonych w powietrzu na wyświetlaczach w środkach komunikacji miejskiej i na tablicach, które są instalowane na przystankach. Obok godzin odjazdu tramwajów lub autobusów pojawia się stężenie PM2,5 i PM10. W Krakowie mają pojawić się dodatkowe urządzenia informujące już tylko o jakości powietrza.
Głośno zrobiło się też o innym pomyśle na walkę ze smogiem, który ma zostać zrealizowany również w Krakowie. "The CityTree", czyli panel z mchu pojawi się na wiosnę w okolicy Centrum Kongresowego. Jego działanie ma być równe zasadzeniu 275 drzew. Kosztowała 25 tysięcy euro. Jego roczne utrzymanie to około 2,5 tys. euro. Jeśli się sprawdzi, władze Krakowa, zdecydują się na kolejne panele. "Gazeta Krakowska" informuje, że na mech złożyć się mają sami mieszkańcy, miasto pokryje trzy czwarte wydatku. Sceptyczny jest Mikołaj Siwiński z Łódzkiego Alarmu Smogowego: - To gadżet, który z pewnością nie odpowiada tylu drzewom. Jest bardzo drogi. I mało skuteczny.
Ale krakowski pomysł posadzenia roślin pyłolubnych wydaje się łódzkim aktywistom współpracującymi z radnymi o wiele bardziej trafiony. Bo w jednej z uchwał przyjętych w środę jest mowa o tym, że miałyby zostać w Łodzi posadzone rośliny, które najlepiej radzą sobie zimą, a więc kiedy stężenia pyłów zawieszonych są najwyższe. Gatunki mogliby zasugerować naukowcy z łódzkich uczelni.
Zanieczyszczenie powietrza w Polsce jest największe w Unii Europejskiej. To przyczyna ponad 40 tysięcy zgonów rocznie. W pierwszej piętnastce europejskich miast, w których oddycha się najgorzej, są Brzeziny. Przyjęte nad Wisłą normy są mniej wymagające niż u naszych południowych sąsiadów albo w zachodniej Europie. Poziom alarmowania dla pyłu zawieszonego PM 10 we Francji wynosi 80 ug/m3 (80 mikrogramów). W Polsce to 300 ug/m3. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) przyjmuje 50 ug/m3.
W Paryżu podczas alarmu smogowego czyli w dni z wysokim stężeniem szkodliwych substancji w powietrzu, ogranicza się ruch samochodowy. A rower publiczny jest za darmo. Na tym nie koniec. W stolicy Francji wprowadzono zakaz poruszania się aut bez jednej z sześciu kolorowych naklejek określających stopień zanieczyszczeń powietrza powodowanych przez dany pojazd. Za brak naklejki grozi mandat od 68 do 135 euro, a nakaz umieszczenia jej na samochodzie obowiązuje wszystkie jeżdżące po Paryżu auta, także zarejestrowane za granicą.
Do tej pory w Paryżu wprowadzano tzw. ruch naprzemienny. W dni parzyste mogły jeździć tylko pojazdy z parzystymi numerami rejestracyjnymi, a w nieparzyste - z nieparzystymi. Rozwiązanie było krytykowane, bo pozwalało nadal jeździć najbardziej trującym samochodom, jeśli numer się zgadzał.
Teraz, w zależności od wysokości stężeń, władze będą ogłaszać, które naklejki są dozwolone w danym dniu objętym alarmem. Jeśli ktoś wyjedzie z niewłaściwą naklejką może otrzymać mandat. Samochody bez jakiejkolwiek naklejki, czyli przekraczające wszelkie obowiązujące normy, mogą jeździć tylko w weekendy, a w dni powszednie jedynie w nocy, między 20.00 a 8.00.
Nowe przepisy obowiązują w strefie ograniczonego ruchu (ZCR) obejmującej Paryż intra muros, tzn. całe miasto z wyłączeniem obwodnicy, Lasku Bulońskiego i Lasku Vincennes. Paryska strefa powstała we wrześniu 2015 roku. Teraz na to rozwiązanie zdecydowały się Lyon i Grenoble, a planuje je około 20 innych miast. W całej Europie przyjęło je już ok. 200 miast.
W Europie, m.in. w Londynie i północnych Włoszech, sprawdzają się też "low emission zones" (LEZ). Na czym polega to rozwiązanie? Sadiq Khan, burmistrz Londynu, wprowadził dodatkową opłatę dla najstarszych samochodów za poruszanie się w strefie płatnego wjazdu (CCZ). Samochody, których silniki nie spełniają normy Euro 4, czyli w praktyce starsze niż 11-letnie, zapłacą za wjazd do strefy dodatkowo po 10 funtów.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze