Jeśli nie Hanna Zdanowska to kto? Kto mógłby zostać nowym prezydentem Łodzi

Trwa zamieszanie wokół ordynacji wyborczej do samorządów. Prawo i Sprawiedliwość ma kilka rewolucyjnych rozwiązań. Chce na przykład zlikwidować drugą turę w wyborach na prezydentów, burmistrzów i wójtów. Jeżeli zdążą do końca kwietnia, wybory samorządowe mogą być w listopadzie tego roku. To bardzo prawdopodobne, bo PiS już wykupiło billboardy na jesień tego roku, zarezerwował miejsca w gazetach na reklamy. Plany PiS przysporzyłyby przede wszystkim kłopotów Platformie Obywatelskiej i Nowoczesnej, bo obydwie partie walczą o podobny elektorat. Gdyby się nie dogadały ich kandydaci będą odbierać sobie głosy i zyska na tym PiS.

Kolejny pomysł - wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mieliby być wybierani tylko na dwie kadencje. Na dodatek przy ograniczeniu kadencji PiS będzie chciało zastosować zasadę retroaktywności. Namawia do tego Jarosław Kaczyński, co sugeruje, że sprawa jest już praktycznie przesądzona. Co to a oznacza? Najkrócej działanie prawa wstecz. W takim przypadku Hanna Zdanowska, która jest już po raz drugi prezydentem Łodzi, nie mogłaby ponownie ubiegać się o to stanowisko. A to właśnie Zdanowska jest zdecydowanym faworytem. Popularność i akceptacja dla jej prezydentury jest tak duża, że wygrałaby nie wydając złotówki na kampanie. Według nieoficjalnych informacji ma ponad 70 procent poparcia wśród łodzian. Jeśli nie zmieni się ordynacja wyborcza to Zdanowska już może przygotowywać się do trzeciej kadencji.

Co by się stało, gdyby Hanna Zdanowska nie mogła jednak wystartować w wyborach? W Platformie Obywatelskiej jako jej następcę najczęściej wymienia się Tomasza Piotrowskiego, dyrektora biura prezydenta w magistracie. Spośród urzędników ma niewątpliwie największy wpływ na Zdanowską. Jest także liderem koło Aktywności, najmocniejszego i najbardziej wpływowego środowiska PO w powiecie, które pomagało Zdanowskiej wygrać wewnątrzpartyjne wybory. To Piotrowski organizował skutecznie kampanie prezydenckie i wspólnie z biurem prasowym Urzędu Miasta Łodzi dba o wizerunek medialny Zdanowskiej. Piotrowski jest radnym sejmiku wojewódzkiego, ale w mediach pojawia się przede wszystkim jako pracownik magistratu. I właśnie jego ostatnia aktywność na konferencjach prasowych może sugerować, że rozpoczął kampanię. - To Hanna Zdanowska namaści swojego następcę. Oprócz oczywistych sympatii wpływ na to będą miały sondaże. To one ostatecznie zdecydują, kogo poprze - słyszymy w magistracie.

Kolejne nazwisko z Platformy to Paweł Bliźniuk, radny miejski, zaangażowany w akcję "Mia100 Kamienic". Ważną postacią w PO Bliźniuk stał się przed rokiem, kiedy Andrzej Biernat, były minister sportu i przewodniczący Platformy w regionie łódzkim, zawiesił swoje członkostwo w partii. To właśnie Bliźniuk zastąpił go na stanowisku szefa partii. Bliźniuk to także bliski współpracownik Zdanowskiej. Zanim zaczął pracę w samorządzie, był jej asystentem i dyrektorem biura poselskiego. Pytany o ewentualny start w wyborach na prezydenta Łodzi Bliźniuk za każdym kroku odpowiada, że Platforma ma tylko jednego kandydata i jest nim Hanna Zdanowska. - Pomysły o dwóch kadencjach samorządowców funkcjonują w debacie publicznej od dawna. Jednak zasada retroaktywności byłaby złamaniem konstytucji. PiS chce zmienić prawo wyborcze tak, żeby było wygodne dla tej partii. Pojawił się też pomysł, aby w części wyborów samorządowych zrezygnować z jednomandatowych okręgów wyborczych. To także jest dobre dla PiS, ale dla Polski już nie - mówi.

Wśród kandydatów, których w wyborach na prezydenta Łodzi może poprzeć Platforma wymieniany jest także wiceprezydent Wojciech Rosicki. Chociaż nie należy do PO to znajduje się wśród osób z najbliższego otoczenia obecnej prezydent Łodzi.

Piotrowski, Bliźniuk i Rosicki to ewidentnie ludzie Hanny Zdanowskiej. Ale Platforma może mieć jeszcze jednego kandydata, który na razie unika jak ognia rozmów o ewentualnym starcie w wyborach prezydenckich. To poseł Cezary Grabarczyk, były już mentor Zdanowskiej.

Rysy na politycznej przyjaźni Zdanowskiej i Grabarczyka pojawiły się, gdy w łódzkiej Platformie Obywatelskiej stworzyła się luka pokoleniowa. Jak do tego doszło? Liderami byli politycy urodzeni w latach 60. ubiegłego wieku, ale coraz aktywniejsi stawali się działacze, którzy na świat przyszli o prawie dwie dekady później. Dla nich w Łodzi nie było miejsc na listach do parlamentu, dlatego skupili się na wyborach samorządowych. Tak budowali swoją karierę właśnie Tomasz Piotrowski i Paweł Bliźniuk.

Dlaczego Grabarczyk miałby wystartować na prezydenta Łodzi? Bo był już ministrem i marszałkiem Sejmu. Rządy w Łodzi to byłoby nowe wyzwanie. Poza tym chętnie z parlamentu pozbył by się go lider partii Grzegorz Schetyna. Atuty Grabarczyka to bardzo znane nazwisko i autostrady, które oplotły Łódź. Większość dróg w regionie to zasługa Grabarczyka, byłego ministra infrastruktury. Gdyby poseł zdobył nominacje w wyborach na prezydenta to nie byłaby dobra wiadomość dla najbliższego zaplecza Zdanowskiej w magistracie.

Ryszard Petru przyznał w czasie wizyty w Łodzi, że chociaż bardzo szanuje Hannę Zdanowską, to jego partia na pewno wystawi w Łodzi kandydata na prezydenta. Kto mógłby nim być? Trwa dobra passa Katarzyny Lubnauer, posłanki Nowoczesnej. Została wiceprzewodniczącą klubu poselskiego, jest wiceprzewodniczącą sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży, a od niedawna również rzeczniczką prasową partii. Po Ryszardzie Petru i Kamili Gasiuk-Pihowicz to najbardziej rozpoznawalna twarz Nowoczesnej. To, że stała się polityczną gwiazdą, zawdzięcza m.in. minister edukacji Annie Zalewskiej i jej rewolucyjnym zmianom. Posłanka Nowoczesnej suchej nitki nie zostawiła na planach likwidacji gimnazjów. Krytykę zaczęła jako jedna z pierwszych - i teraz jest dla dziennikarzy ekspertem od szkolnictwa. Dlatego to właśnie Lubnauer wydaje się naturalnym kandydatem Nowoczesnej na prezydenta Łodzi.

Jeszcze niedawno wydawało się, że w pewnym kandydatem PiS na prezydenta Łodzi będzie Joanna Kopcińska. Wprawdzie w poprzednich wyborach przegrała z kretesem z Hanną Zdanowską, ale potem jednak było już lepiej. Została radną wojewódzką, a później posłanką i szefem partii w regionie. Trafiła do komisji ds. Amber Gold. I to właśnie wtedy zaczęły się spekulacje, że posłowie PiS z tej komisji mają wystartować w wyborach samorządowych na prezydentów miast, bo pomoże im to w promocji. Jednak działania komisji śledczej nie są zbyt często transmitowane w telewizji. Sama Kopcińska rzadko pojawia się w mediach, nie zajmuje się łódzkimi sprawami.

- Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Kopcińska już raz przegrała rywalizację o fotel prezydenta i to w pierwszej turze. Jeśli z Platformy wystartuje Zdanowska, to znakomitym przeciwnikiem byłby dla niej młody, wykształcony mężczyzna, który wypromuje się przez dwa lata jako aktywny polityk. Waldemar Buda ma te atuty, bo był radnym, a teraz jest posłem - mówi działacz PiS. - Jeśli ze względu na zmianę ordynacji Zdanowska nie będzie mogła wystartować, to tym bardziej szanse Budy rosną.

Obserwując ostatnie poczynania Budy, można założyć, że  interesuje go start w wyborach na prezydenta Łodzi. Angażuje się w lokalne sprawy. Najlepszy przykład to protest na osiedlu Chojny. Mieszkańcy nie godzili się tam na likwidację jedynego parkingu w okolicy. W jego miejscu miał stanąć pawilon handlowo-usługowy. Sprzeciw wobec likwidacji parkingu podpisało ponad 750 mieszkańców. Razem z nimi protestował też poseł PiS. Podobnie było w przypadku rodziny Wojciecha Kabzy - ojca, któremu sąd chciał odebrać szóstkę dzieci. Buda interweniował w tej sprawie. W ogóle interwencje i stała obecność na portalach społecznościowych to domena posła.

Buda powoli przebija się także do ogólnopolskich telewizji, często jest w Polsacie i Republice. Najaktywniejszy jest jednak w lokalnych mediach.

Ostatnia plotka, która nie ma chyba zbyt dużych szans, aby zamienić się w polityczny fakt, to poparcie przez Prawo i Sprawiedliwość w wyborach na prezydenta Łodzi Jacka Saryusza-Wolskiego. Była by to nagroda dla byłego już europoseła Platformy Obywatelskiej za to, że zdecydował się wystąpić przeciwko Donaldowi Tuskowi w rywalizacji o fotel przewodniczącego Rady Europejskiej.

Problem w tym, że Saryusz-Wolski liczył raczej na stanowisko eurokomisarza lub ministra.

Komitet "Ratujmy Kobiety" prowadził zbiórkę podpisów w sprawie liberalizacji ustawy aborcyjnej. Zebrano ich 215 tysięcy. Komitet domaga się: dopuszczania przerywania ciąży do 12. tygodnia, lepszej edukacji seksualnej, opieki nad ciężarnymi, refundacji i szerszej dostępności środków antykoncepcyjnych. Za całą akcją stał Dariusz Joński, były łódzki poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej, aktywny obecnie w Inicjatywie Polskiej (stowarzyszenie wielu środowisk lewicowych). W ten sposób z politycznego niebytu były rzecznik prasowy SLD wrócił do mediów. I coraz głośniej słychać, że przed wyborami parlamentarnymi może starać się przypomnieć o sobie właśnie w kampanii na prezydenta Łodzi. Oficjalnie Joński mówi o wspólnym kandydacie opozycji. Podkreśla, że w zbliżających się wyborach ważniejsze od szyldu partyjnego będzie dobre nazwisko. Rozproszenie głosów ocenia jako niebezpieczne. Polityk przyznaje, że jest namawiany do startu. W jego ocenie sytuacja jest rozwojowa i z wiążącą decyzją trzeba się wstrzymać do momentu, w którym jasne będą zamiary PiS wobec ordynacji wyborczej.

SLD może postawić na Tomasza Trelę, obecnego wiceprezydenta. Polityk podkreśla, że jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje. Kiedy wiadomo będzie coś więcej? Jeśli kalendarz wyborczy nie zmieni się, dopiero na początku przyszłego roku zapadną decyzje personalne. Ale spekuluje się o przyspieszonych wyborach samorządowych. Trela jest sceptyczny i prędzej spodziewa się zmian w ordynacji, niż samego terminu wyborów. Jest też entuzjastą połączenia sił opozycji i rozpoczęciu dyskusji o wspólnym kandydacie, który będzie miał szerokie poparcie i dobrze poradzi sobie np. jeśli partia rządząca zdecyduje tylko o jednej turze wyborów.

Pojawiają się też głosy o kandydacie ruchów miejskich na prezydenta. Chodzi o wykreowanie łódzkiego odpowiednika stowarzyszenia Jana Śpiewaka "Miasto jest nasze", które sporo już namieszało w Warszawie, m.in. ujawniając kulisy afery reprywatyzacyjnej. Kto miałby nim zostać? Na giełdzie jest jedno mocne nazwisko: Urszula Niziołek-Janiak. O tej kandydaturze zaczęło się mówić, kiedy odeszła z Platformy Obywatelskiej. Sama radna stanowczo zaprzecza. Powtarza, że nie chce startować. Ale jeśli PiS nie zmieni ordynacji wyborczej i dopuści do udziału w wyborach komitety obywatelskie, dla łódzkich społeczników otworzy się droga do Rady Miejskiej, a być może nawet magistratu. Ich siła i popularność na pewno nie powinna być lekceważona przez partie polityczne, w tym Platformę Obywatelską, której kolejne decyzje bezlitośnie punktują aktywiści.

Jeśli dobrze się zorganizują, to mogą zdobyć sporo głosów. Prezydenta pewnie nie będą mieli, ale radnych już tak. Są sprawni medialnie. Widać to było doskonale przy kolejnych wycinkach drzew.

Czy swojego kandydata na prezydenta Łodzi wystawi też Razem? Problemem może być znalezienie znanego łodzianom nazwiska. Pewne jest, że Razem powalczy o miejsca w Radzie Miejskiej. Ale priorytetem ma być Sejmik. Dlaczego? Po pierwsze, partia chce wzmocnić swoją pozycję i udowodnić, że nie jest tylko przelotnym zjawiskiem, które narodziło się na fali popularności Adriana Zandberga. Po drugie, daje w ten sposób sygnał rywalom politycznym, że ma struktury i działaczy nie tylko w wielkich miastach. Po trzecie chodzi o budowanie więzi z nowymi wyborcami, którzy mogą przekonać się do partii.

Na spotkaniu z łodzianami posłowie Kukiz'15, w tym Krzysztof "Liroy" Marzec ogłosili, że wystawią własnego kandydata na prezydenta Łodzi. O nazwisko pytamy Piotra Apela wybranego na Sejm z łódzkiego okręgu. Jeśli wybory będą przyspieszone poznamy je przed wakacjami. W sytuacji trzymania się przez rząd terminarza, zostanie podane dopiero jesienią. Apel jest pewien, że kandydat partii wejdzie do drugiej tury, jeśli ta zostanie utrzymana. Krytycznie odnosi się do rządów koalicji PO-SLD. Partia wkrótce uruchomi platformę, dzięki której łodzianie, będą zgłaszać politykom swoje pomysły. Optymizm Kukiz'15 powinien zepsuć niebezpieczny mariaż partii z środowiskiem radykalnej prawicy, której obecność w przestrzeni miejskiej budzi niechęć i niepokój łodzian oraz brak popularnych nazwisk. Sam poseł jest krytykowany za rzadkie wizyty w Łodzi, a nawet brak zainteresowania miastem.