Reymont na kawie
Co znamienitszych gości obsługiwał sam właściciel. Stałym bywalcem był Władysław Reymont, który w kawiarni miał zbierać materiały do "Ziemi obiecanej". Lokal opisał zresztą w swojej powieści.
Z czasem na ścianach zaczęły pojawiać się karykatury znanych łódzkich osobistości. Niektóre miejsca były niepisana umową zarezerwowane tylko dla odpowiednich środowisk. I tak swój stolik mieli tu łódzcy dziennikarze, potem aktorzy, inżynierowie czy lekarze. Przy tym ostatnim bardzo często zasiadać miał Karol Jonscher. Bywał tam też mały Tuwim. Jego ojciec uwielbiał grać "u Roszka" w bilard na pięterku. W tym czasie zostawiał chłopca z bitą śmietaną na parterze.
Archiwum Ryszarda Bonisławskiego
Pewien pamiętnikarz opisywał stolik oblegany przez łódzkie "panie z towarzystwa":
Było to gniazdo towarzyskich plotek i intryg. Czasami jednak stąd właśnie wychodziła inicjatywa letnich kolonii czy święconego stołu dla najbiedniejszych dzieci z Bałut lub innego przedmieścia, albo też balu na rzecz Towarzystwa Dobroczynności.
Archiwum Ryszarda Bonisławskiego
Roszkowski postanowił wyjechać do Wiednia. Kawiarnię sprzedał Bolesławowi Gostomskiemu, pochodzącemu ze znanej już wtedy łódzkich rodziny cukierników. Gostomski miał wtedy dwie inne kawiarnie pod adresami ul. Piotrkowska 79 i ul. Piotrkowska 175 ("Paradyż"). Niestety słynny lokal "u Roszka" nie wytrzymał konkurencji kawiarni z Grand Hotelu.
Archiwum Ryszarda Bonisławskiego
Wszystkie komentarze