Jedna dziewczyna, dwa trupy
To był rok 1929. Albert Kon był synem właściciela jednej z największych łódzkich fabryk - Widzewskiej Manufaktury. Rodzina Konów znana była jako pracodawca wymagający i groźny. Serce Alberta zmiękło jednak kiedy poznał śliczna dziewczynę, która pracowała w manufakturze. Zalecał się do niej, jednak ta, była nieugięta. W końcu Albert odkrył, że panienka ma narzeczonego, który także pracuje w fabryce. Postanowił pozbyć się rywala. Postarał się więc, aby Edward Ciesiński, praktykujący majster, szybko stracił prace. Odmówił mu także wydania stosownego zaświadczenia o odbytej praktyce. Edward był zrozpaczony. Chciał się żenić, a nagle został bez pracy i perspektyw.
Manufaktura Widzewska, Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta
Pewnego dnia Albert wychodził z pałacu przy ulicy Targowej. Majster zastąpił mu drogę. Wycelował rewolwer. Jego ręka drżała. Nie mógł zdobyć się na strzał. Wtedy Albert błyskawicznie wyciągnął swoją broń i postrzelił konkurenta. Edward osunął się na ziemię i wtedy parokrotnie strzelił w Alberta. Broczący krwią Edward doczołgał się na posterunek policji przy ulicy Kilińskiego 152. Przyznał się do zabójstwa. Przewieziono go do szpitala miejskiego przy ulicy Drewnowskiej, gdzie zmarł. Albert trafił natomiast do lecznicy "Unitas" przy ulicy Pustej (obecnie Wigury). Jego także nie udało się uratować.
Wszystkie komentarze