Kobieta walczy ze sobą, w końcu decyduje się zabrać dzieci i odejść od sprawcy. A po trzech miesiącach u nas trafia do schroniska dla bezdomnych. I myśli sobie: "Po co mi to było?".
Pierwszy raz spotkałam dzieci bezdomne w schronisku dla kobiet w Łodzi trzy lata temu. Od tej pory wiele razy odpowiadałam na pytania: "Ale jak to, bezdomne dziecko? Na ulicy mieszka? Na dworcu?".
Jest drobny, ma wielkie czarne oczy i często przytula się do mamy. Ich sypialnia to piętrowe łóżko. Salon - stojąca obok wersalka. Toaleta jest wspólna z lokatorami "zza szafy". Bo za szafkami, które dzielą pokój na dwie części, mieszka inna matka z dzieckiem.
Mama Oliwki: - Tu jest nam dobrze. Jest z kim pogadać. Jesteśmy trochę jak wielka rodzina.
Monika: - Im bardziej się staram, tym lepsze są efekty. Złożyłam już papiery na mieszkanie. Liczę, że uda mi się ogarnąć, zanim Marcel zacznie kojarzyć, że nie ma domu.
Gdański dom z mieszkaniami ze wsparciem - nowatorski w kraju - służy 25 rodzinom. - Na początku sąsiedzi mówili, że my jesteśmy patologia - opowiada Wiktoria. - Chyba się do nas przekonali. Jeden pan powiedział mi: "Dziecko, tam u nas, na elitarnym osiedlu, jest większa patologia".
W poznańskim schronisku dla bezdomnych personel naradzał się, do jakiego poziomu podnieść komfort. - Bo jest teoria, że w takich miejscach nie powinno być za dobrze - mówi kierownik. - Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś zaznał biedy, wykluczenia, przemocy, to po co mu dokładać?
Wiedziała tylko wychowawczyni. I wygadała się przy całej klasie: "Krystian jest w trudnej sytuacji. Mieszka w schronisku dla bezdomnych". - Krzyczeli, że jestem biedak i zero. Cięli mi tornister - mówi Krystian. Szkołę zmienił. W nowej pilnie strzeże swej tajemnicy.
Danusia: - Jak długo tu jestem? Chyba dziewięć lat. Nie, raczej osiem. Bo mama mówi, że jak miałam roczek, to jeszcze miałyśmy dom.
Tak było: bezdomna, pogubiona, z perspektywą utraty opieki nad dzieckiem. Tak jest: małe mieszkanko, uśmiechnięty syn budzi się we własnym łóżeczku, ona ma plan, żeby iść do pracy i do szkoły. - Nasza Ewelina to przykład, że warto wierzyć w ludzi i warto ludziom pomagać - mówi kierowniczka schroniska dla bezdomnych kobiet im Św. Brata Alberta.
- Te dzieci mają pod górkę od samego początku, a przecież tu nic od nich nie zależy. Dlatego jest tak ważne, żeby dać im jak najwięcej beztroski - mówi psycholog ze schroniska dla bezdomnych im. Św. Brata Alberta. Schronisko zabiega o stworzenie nowego placu zabaw
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.