- Wielu kolegów z dłuższym stażem opowiadało, że musieli się chować po bramach, żeby cokolwiek zjeść, bo ciągle był ktoś chętny na przejazd - mówi jeden z łódzkich rikszarzy. - Dzisiaj w ciągu pięciu-sześciu godzin nie ma nawet jednego kursu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.