Najbrudniejsza Marysia wpada w szał
Tak naprawdę święta zaczynają się na długo przed Wigilią. Wiedzieli o tym także łodzianie żyjący w przedwojennej Łodzi, nawet ci, których było stać na służbę.
W 1938 w ''Ilustrowanej Republice'' niejaki H.N. pisał:
''Pierwsze ogniwo łańcucha tradycji - to pranie przedświąteczne. Zaczyna się wtedy, kiedy do świąt jeszcze daleko, kiedy jeszcze na placach publicznych nie ukazały się choinki. Po praniu przychodzi kolej na mycie okien, czyszczenie kranów, pastowanie podłóg - którą to tradycyję pilnie obserwują pomocnice domowe. Najbrudniejsza, najbardziej leniwa Marysia, dwa razy na rok, przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy wpada w istny szał czystości i wyciera kurze, nie tykane od pół roku.
Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa batalia przedświąteczna. Ciasto, pierniki (przynajmniej jeden piernik musi być domowy, bo to tradycja). Kłopot z rybami - zawsze tak drożeją na wilię.
Wreszcie nadchodzi wilia. Stół zastawiony, choinka ubrana, prezenty dla służby (to najkosztowniejsze) i prezenty dla domowników, i gości - kupione. Na raty, oczywiście - więc tym bardziej hojnie. Pierwsza rata wypada dopiero w lutym - kto by myślał o tak dalekich terminach''.
W 1913 r. Marcele w ''Złotym Rogu'' przestrzegała przed kupowaniem nieodpowiednich prezentów zwłaszcza dzieciom: ''Bardzo przygnębiające sprawia wrażenie tak często spotykane w liczniejszych rodzinach, już w kilka dni po gwiazdce, istne pobojowisko zabawek, nierzadko się zdarza, że przedstawiają one jedną bezkształtną masę, a już co najmniej, każda zabawka jest silnie uszkodzona''.
Wszystkie komentarze