Damian Idzikowski przedstawia mi się jako "Idzik". Jest artystą, który nie lubi wypowiadać się w czystych formach. Chętnie więc łączy techniki, np. grafiki z drukiem. Kiedy akurat nie ma go w pracowni, prowadzi zajęcia w Akademii Sztuk Pięknych imienia Władysława Strzemińskiego. Współpracował z Katarzyną Tośtą przy Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. W projekcie "Dzieci z Bałut" zgodził się wziąć udział od razu. - Bardzo dobry pomysł na odświeżenie historii. Nie każdy pójdzie do muzeum czy galerii. My tworzymy je na miejscu.
MARCIN STĘPIEŃ
Piotr Saul (po lewej) i Damian "Idzik" Idzikowski, twórcy murali "Dzieci Bałut"
"Idzik" wiele razy słyszał, jak grające w piłkę dzieciaki z przeciwnych drużyn nazywały się "Żydami". Dlatego jest przekonany, że murale mogą wiele zmienić. - Warto wiedzieć, gdzie żyjemy i co tu się działo, żeby nie robić strasznej głupoty i nie wstawiać gwiazdy Dawida w trzyliterowy wyraz. W Centrum to bardzo źle świadczy o człowieku, ale na Bałutach ma jeszcze drugie dno. Przecież tu było getto.
MARCIN STĘPIEŃ
ul. Wojska Polskiego 112
Kiedy z Piotrem Saulem stawiają rusztowania, pojawiają się ludzie. Damian przypomina sobie sytuację, podczas której starsza pani zapytała, czy będzie ocieplał jej kamienice. Zdarzało mu się zamalowywać wulgarne napisy, które były na murach wcześniej. Czasem odpada tynk. Nieraz miejsce trzeba porządnie zagruntować. Wtedy pojawiają się kolejne osoby. Niektóre pamiętają artystów z wcześniejszych edycji i dopytują: "Chłopiec czy dziewczynka"?.
Damianowi w pamięci utkwiła szczególnie jedna sytuacja. - Upał. Prawie w ogóle nie było cienia. Przygotowaliśmy ścianę. Czekaliśmy aż wyschnie. Trzymaliśmy szablony i byliśmy gotowi. I wtedy usłyszeliśmy: "Ja sobie nie życzę Żyda. Ja mam tu balkon". Ale z drugiej strony wyszedł mężczyzna i powiedział, że robimy superrzecz. Nawet nie musieliśmy się z Piotrem odzywać.
Był też straszy pan, który oprowadził artystów po okolicy. I poczęstował papierosami z Rynku Bałuckiego. - Gwóźdź w płuca. Pierwszy raz widziałem, jak handlarze ostrzegają się przez krótkofalówki, że idzie policja.
Ulubiony mural Damiana? Chłopcy z ulicy Spacerowej, bo wyglądają, jakby prowadzili dialog. Lubi chłopca ze skrzynką z ulicy Organizacji "WiN" 16. Ciekawe gdzieś pracował? W szpitalu? A ten, który ma za duże buty chyba komuś je zabrał.
MARCIN STĘPIEŃ
ul. Spacerowa 8
Udział w projekcie przełożył się na inne prace "Idzika". Artysta przygotował grafiki inspirowane archiwalnymi fotografiami. Wykonał je w technice sitodruku i druku wklęsłego. Służyła mu do tego stara blacha po parapecie dziadka. Może nawet była z Bałut. Niedawno w domu przedpogrzebowym na cmentarzu żydowskim otwarto wystawę jego prac. Stanęły tam cienie dzieci, które znalazły się w getcie. Napisał też pracę o sztuce żydowskiej w międzywojennej Łodzi. Jej twórcy zginęli podczas wojny. - Czytając o nich, blokowałem się. To jak oglądanie filmu drugi raz. Wiesz jak się skończy - mówi "Idzik" i opowiada o Abramku Koplowiczu z muralu przy ulicy Wojska Polskiego 70b. Był dobrze zapowiadającym się poetą. A poza tym malował. W getcie pracował jako szewc. W odnalezionym po wojnie zeszycie są nie tylko jego wiersze, ale również satyryczne obrazki. W 1944 roku został wywieziony do Auschwitz. Miał 14 lat. Przy ulicy Wojska Polskiego 70b jest mural, na którym bawi się łaciatym konikiem na biegunach. Bardzo chciał skończyć 20 lat. Zapisał to w notatniku. "Zacznę oglądać nasz piękny świat (?) Się będę zdumiewał nad pięknym światem. Chmura siostrzycą, wiatr będzie mi bratem".
MARCIN STĘPIEŃ
ul. Berlińskiego 15
Wszystkie komentarze