Dziesięć nominacji. To dwa razy tyle kandydatur niż w poprzedniej edycji. Wybór, więc jest duży, ale zapewniamy, że niełatwy. Należy jednak do Was, naszych czytelników. Komu przypadnie nagroda Wiosła Kultury 2022 w kategorii debiutant? Zapraszamy do głosowania!
REKLAMA
Archiwum
1 z 10
Kamil Wesołowski - projektant, który modę bierze w cudzysłów
Kamil Wesołowski jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Od kilku lat tworzy kolekcje ubrań na wysokim poziomie. Nas zachwyciła szczególnie ta dyplomowa - "Wszystko i nic". Punktem wyjścia dla niej był kamp, który dla projektanta jest swoistym estetycznym fenomenem. W pracy magisterskiej cytował Susan Sontag, autorkę "Notatek o kampie", powtarzając za nią: "Nie lampa, lecz "lampa", nie kobieta, lecz "kobieta". Dostrzeganie kampu w rzeczach i ludziach to pojmowanie bycia-jako-odgrywania-roli".
Projektant w swojej twórczości wykorzystuje żart jak środek stylistyczny, który pomaga mu przedstawić jego spojrzenie na modę. Patrzy na nią z przymrużeniem oka, podważając utarte schematy i pozbawiając ją granic.
Drag, Kamp i Koła Gospodyń Wiejskich
Wesołowski bawi się z odbiorcą, jakby puszczał mu oczko i pytał "czy moda musi być poważna?". W kolekcji "Wszystko i nic" możemy zobaczyć np. wieczorową suknię, która przypomina worek na śmieci. Kiedy mówi o inspiracjach, wymienia kobiece kłopoty z drag queen Divine w roli Dawn Davenport, która szukając poklasku popełnia coraz bardziej wymyślne przestępstwa.
Akademia Sztuk Pięknych w Łodzi
Ale fascynuje go nie tylko drag i kamp. Wymienia także Dolny Śląsk i Działalność Koła Gospodyń Wiejskich. Odbiorca jego mody nie ma określonej płci. W jego projektach ta granica się zaciera. Swój styl określa mianem błyskotki.
W uzupełniającym kolekcję dyplomową wideo "Kołtunica" tworzy mit o bogince włosów i prezentuje nietypowe ozdoby jak poroże ze stopionych grzebieni czy czepiec z syntetycznych włosów.
Cerata, tipsy z włosów i cekiny
O kolekcji "Polska Roma", którą mogliśmy oglądać m.in: na KTW Fashion Week mówił, że to "glamour w wydaniu z targowiska". Na wybiegu zaprezentował wybuchową mieszankę polskiej i romskiej tradycji. Motywem stało się ich podobieństwo - zamiłowanie do kiczu, rodem z nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia.
Jego ubrania burzą mit, że są wzory, kolory czy struktury, które jednoznacznie do siebie nie pasują. Gigantyczne tipsy wydłużone za pomocą włosów i futra? Proszę bardzo. Garsonka z nadrukiem ceraty? Nie ma sprawy. Różowa suknia balowa założona na święcący cekinowy golf. Dlaczego nie? Kamil Wesołowski balansuje na granicy mody i sztuki. Za nic ma definicje czy zasady. Nie boi się eksperymentów, a jego pokazy przenoszą nas do świata w którym kanon piękna nie istnieje.
Archiwum
2 z 10
Anna Aksamitowska-Koncerz - autorka kolekcji ubrań walczącej z hipokryzją
Anna Aksamitowska-Goncerz jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Podczas gali dyplomowej rozbiła bank nagród. Jej nazwisko padło aż dziewięć razy. Nagród był szesnaście. Zaprezentowała kolekcję mody, która nawiązuje do problemu szeroko pojmowanego konsumpcjonizmu i obnaża wszechobecną hipokryzję współczesnego świata, a także podkreśla trudność wyboru wartościowych produktów, z którą zmagamy się każdego dnia.
W jej projektach największą wartość ma rzemiosło i natura, czym zwraca uwagę na pogarszającą się jakość naszego życia. Nie narzuca jednak jedynych słusznych rozwiązań. Jej moda staje się wyłącznie drogowskazem.
Kolekcja, która zachęca do refleksji
Projektantka w swojej twórczości zachęca odbiorców do refleksji, zatrzymania się na chwilę i zastanowienia nad tym, czy odpowiednio dbamy o świat, który nas otacza. Podkreśla wagę świadomych, odpowiedzialnych wyborów w świecie, gdzie łatwo poddać się presji społeczeństwa. Zwraca uwagę na problem nadprodukcji. To ważny temat, trudno więc dziwić się, że jurorzy jakby na chwilę niemal zapomnieli o innych kolekcjach.
Archiwum projektantki
- Jestem po wrażeniem kompletnych wizji, tak precyzyjnie przełożonych na kolekcje. Dałam się uwieść spełnionym snom zrealizowanym przez m.in: Annę Aksamitowską-Goncerz - podkreślała podczas Gali ASP jurorka Magdalena Kacalak, redaktor mody "Wysokich Obcasów".
Potrzebujemy zaangażowanej mody
Coraz częściej zwracamy uwagę na wartość mody społecznie zaangażowanej i projektantów, którzy wykorzystują tworzenie ubrań, aby nieść ważny przekaz. Taką osobą z pewnością jest Anna Aksamitowska-Goncerz. Wydźwięk jej kolekcji jest mocny, silnie oddziałuje na odbiorcę, uderza w sumienie i zmusza do myślenia. Nawet jeśli jej autorka chciała nami tylko potrząsnąć.
Projektowane przez nią ubrania, a przede wszystkim ich prezentacja nie szepczą o problemach naszej planety, a krzyczą. Nie jest to jednak nachalny krzyk tłumu, pełen pretensji z głośnym "hańba" na ustach podczas zorganizowanego protestu, a jeden głos, który przerywa panującą wokół ciszę, kiedy nikt się tego nie spodziewa.
Archiwum
3 z 10
Karolina Kajetanowicz - autorka jedynego polskiego filmu zeszłorocznego Oberhausen
Karolina Kajetanowicz jest absolwentką Katedry Filmu Animowanego i Efektów Specjalnych Szkoły Filmowej w Łodzi. Jej animacja "Zieleń" jako jedyna polska produkcja wzięła udział w 67. edycji konkursu International Short Film Festival w niemieckim Oberhausen.
Wizualny poemat doceniony przez krytyków
Zaprezentowana została także m.in: podczas takich festiwali jak American Film Institute w Los Angeles, Annecy International Animation Film Festival we Francji, Ottawa International Animation Festival w Kanadzie czy New Chitose Airport Film Festival w Japonii.
Doceniony został także jej, określany przez krytyków jako wizualny poemat, obraz "Widzę otchłań", inspirowany twórczością Bolesława Leśmiana, w którym porusza m.in: temat zmęczenia życiem i samotności.
W opisie filmu "Zieleń" możemy przeczytać tajemniczo brzmiące słowa autorki: "Stworzyłam ten film żeby twoje zmysły mogły odpocząć między prawdziwymi filmami. Żeby Twoje Ciało mogło się zdrzemnąć. Słodkich snów, drugie Ciało. Kocham cię."
Odzyskana przestrzeń
Artystka zwraca się do odbiorcy z czułością, odzyskuje dla niego przestrzeń, która wcześniej zdawała się zaniedbana, porzucona. Tą przestrzenią jest on sam, jego myśli i ciało.
- Przydrożna zieleń to ziemia niczyja. Powstała by ją mijać, nie żeby być w niej. Geometryczna i sztucznie wyznaczona, ale porośnięta dzikimi chwastami - należy do człowieka czy do natury? To samo tyczy się twojego Ciała. Ciągasz je za sobą przez wszystkie dni zamiast być w nim. Bądź nie - zwraca się do odbiorcy w materiałach promujących film.
Adam Pluta jest studentem Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi, a także założycielem marki odzieżowej SAD HUMAN. Miał zostać mechanikiem samochodowym. Chodził nawet do kierunkowego technikum. Fascynowała go motoryzacja, ale czuł, że to nie jego droga. Szukał swojej niszy. O tym, że przyszłość zwiąże z modą zdecydował przypadek.
Jak mówi, jeszcze jako uczeń szkoły średniej wybrał się do jednego z centrów handlowych, żeby zorientować się, jakie ubrania można dostać w sklepach. Zaskoczyło go to, że na wieszakach wiszą głównie rzeczy z kolorowymi, emanującymi radością grafikami. Uznał, że potrzeba dla nich alternatywy. Ubrań, które można założyć w słabszy dzień, kiedy człowiek chce się ukryć przed spojrzeniami i zniknąć w tłumie. Postanowił je stworzyć.
Nowe życie materiałów, których nie chcą koncerny
Cztery lata temu chodził do hurtowni tkanin, żeby uczyć się ich nazw, dotykać, poznawać materiały. Dzisiaj w swoich projektach świadomie wykorzystuje te trzeciego gatunku, takie, których nie kupują koncerny. Zajmuje się ich ratowaniem i daje im nowe życie.
Sad Human
Chociaż ma dopiero 22 lata, zdążył zostać laureatem Forum Mody Polskiej, konkursu ważnego dla młodych projektantów. Doceniają go krytycy mody, którzy podkreślają, że jest projektantem, który chce robić ubrania dla zwykłych ludzi, którzy szukają czegoś więcej. Zaznaczają również, że siłą Adama jest to, że w jego kolekcjach to co było wadą staje się zaletę i czyni ubrania wyjątkowym.
Ważny społecznie przekaz
Warto także wspomnieć, że Adam wkrótce zadebiutuje jako kostiumograf w pełnometrażowym filmie "Droga przez las" w reżyserii Bartosza Warwasa.
- Zaproponowałem mu to, będąc pod wrażeniem jego pomysłów i pracy, mimo jego niewielkiego czy wręcz zerowego doświadczenia filmowego - podkreśla reżyser.
Założyciel SAD HUMAN w swojej marce zajmuje się wszystkim. Od projektów po kontakt z klientami, którym daje autorski, wyjątkowy produkt w cenie niczym z popularnej sieciówki.
Ważne dla niego jest także przesłanie, które niosą jego projekty. Np. jedna z kolekcji poruszała problem molestowania, co jej autor zasygnalizował używając motywu odciśniętych dłoni. W innej umieścił motyw wilka i napis "wilki żyją w stadzie, a ludzie w internecie".
Autoportret
5 z 10
Sara Szymańska - animatorka nagradzana za poruszający film o bliźniaczej więzi
Studiuje w Katedrze Filmu Animowanego i Efektów Specjalnych Szkoły Filmowej w Łodzi. Jest autorką filmu "Pięć Minut Starsza", który został zaprezentowany na festiwalu Clermont-Ferrand Short Film Festival, który jest największym i najważniejszym festiwalem filmów krótkometrażowych na świecie. Biorąc uwagę widownię i obecność profesjonalistów z branży, jest to drugi pod względem wielkości festiwal filmowy we Francji, po Cannes.
Ponadto zdobyła Grand Prix "Złoty Animusz" w Konkursie Polskich Filmów Animowanych.Jury uzasadniło swój wybór określając animację jako "szczere studium miłosno-nienawistnej relacji dwóch sióstr, które łączy żywy, punkowy styl z intymną, pełną pogłębionej obserwacji animacją".
"Pięć minut starsza" w prestiżowej galerii w Nowym Jorku
Historia przedstawiona w nagradzanej produkcji autorstwa Sary Szymańskiej opowiada o bliźniaczej więzi bohaterek - Meli i Zeni, która jest tak silna, że trudno określić w którym miejscu kończy się życie jednej, a zaczyna drugiej. Oczekiwania, które ma każda z sióstr nie pozostają spełnione przez drugą stronę, co skutkuje powstaniem świata, w którym nie istnieje już możliwość wytworzenia granic, a każda próba rozłączenia splątanych ze sobą tożsamości jest skazana na porażkę.
Muzykę do filmu stworzył Marcel Baliński, a dźwiękiem zajęli się Wiesław Nowak i Szymon Kucharski. Producentem animacji jest Szkoła Filmowa w Łodzi. Artystka odpowiada nie tylko za scenariusz, montaż, zdjęcia i realizację, ale również użyczyła swojego głosu jednej z sióstr - Meli.
Kadr z filmu 'Pięć minut starsza'
Film można był także oglądać w prestiżowej galerii Museum of Modern Art (MoMA) w Nowym Jorku podczas 51. edycji festiwalu New Directions/New Films (ND/NF) organizowanego przez stowarzyszenie Film at Lincoln Center i MoMA w Nowym Jorku, gdzie był jedyną wyświetlaną tam polską produkcją.
Czuła obserwatorka
Sara mówi o sobie, że zawsze postrzegała długopis jako narzędzie, które umożliwia rozłożenie świata na najważniejsze dla niej czynniki, jakimi są troska, potrzeba wolności, czułość i niezależność. Jej zamiłowanie do czułej obserwacji pozwala jej zagłębić się w każdy rodzaj sztuk wizualnych jak choćby fotografia, która jest dla niej źródłem wielu inspiracji.
Wnikliwe spojrzenie pozwoliło artystce doskonale oddać emocje stworzonych przez nią postaci, a barwne dialogi, w których nie brakuje mocnych słów spowodowały, że niezwykle krótki 6-minutowy seans pozostawia niedosyt, którego tak potrzebujemy w odbiorze współczesnego kina.
Archiwum
6 z 10
Katarzyna Miechowicz - autorka filmu "Okruszki życia", która nie boi się absurdu
Katarzyna Miechowicz jest absolwentką Katedry Film Animowany i Efekty Specjalne Szkoły Filmowej w Łodzi. Jej film "Okruszki życia" znalazł się w konkursach ważnych filmowych festiwalu, takich jak m.in: Slamdance FIlm Festival w Stanach Zjednoczonych czy jeden z trzech najważniejszych i najstarszych w Hiszpanii - festiwal Zinebi w Bilbao, gdzie otrzymała nagrodę Mikeldi za najlepszy film krótkometrażowy.
Artystka nie boi się absurdu. Tworzy nierealne historie, które bazują na prawdziwych emocjach. Konstruuje opowieść w której łączy ze sobą pozornie niedopasowane elementy w spójną całość.
Człowiek Bez Twarzy i stado pulchnych kucyków
W "Okruszkach życia" przeplata ze sobą losy trójki bohaterów. Jedną z nich jest Una, której życie wydaje się sielanką. Fakt, że jej partner cały jest pokryty włosami niczym Yeti, nie wydaje jej się niczym nadzwyczajnym. Jej życie zmienia się jednak, kiedy zaczyna odczuwać osobliwy niepokój związany z własną stopą. Nie zna jednak przyczyny, ale ten irracjonalny strach zaczyna dominować w jej rzeczywistości. Wśród postaci znalazł się także pracujący w telewizji G., który podczas wywiadu ze stadkiem pulchnych kucyków zostaje obłożony klątwą poprzez oplucie. Podejrzenia padają na Człowieka Bez Twarzy, który wydaje się zamieszany w nieczystą współpracę z kucykami.
W inteligentny sposób przenosi ludzkie wady i obawy, które często bez przyczyny towarzyszą nam w najmniej oczekiwanych momentach.
"Okruszki życia" to nie pierwsza historia Katarzyny Miechowicz, w której sięga ona głęboko w zakamarki ludzkiej wyobraźni i niemal przekracza jej granice. Wcześniej stworzyła animację "Filmiki ze Zwierzątkami" w której życie spokojnego łabędzia zostaje wywrócone do góry nogami na skutek zawarcia nietypowej znajomości z szalonym kotem Tonym.
Na swoim koncie ma też film "Zielnik" w którym opowiada o losach chłopca owładniętego pasją poznania roślin. Zielnik, który otrzymał od matki staje się przewodnikiem, a z czasem chce przejąć nad właścicielem kontrolę.
Archiwum
7 z 10
Natalia Durszewicz - autorka animacji prezentowanej w Cannes
Natalia studiuje w Katedrze Filmu Animowanego i Efektów Specjalnych Szkoły Filmowej w Łodzi. W ubiegłym roku była jedyną polską reżyserką zaproszoną do 24. edycji konkursu Cinefondation festiwalu w Cannes. Jej animacja "Besie wokół nas" została wybrana jako jeden z 17 prezentowanych filmów, w tym czterech animacji spośród 1835 zgłoszeń, które nadsyłały szkoły filmowe z całego świata.
W stworzonym przez artystkę obrazie panuje atmosfera niczym z surrealistycznego sennego koszmaru. Świat przez nią stworzony na potrzeby filmu zbudowany jest na ścisłej hierarchii, gdzie dominuje pogarda, a wygrywa silniejszy. Animatorka skupia się jednak na odwróceniu ról, kiedy to ofiara staje się oprawcą i z przerażającą łatwością przejmuje cechy drapieżnika.
Filmy, które trudno się ogląda
Natalia Durszewicz urodziła się w Bydgoszczy, gdzie skończyła liceum plastyczne. Jak mówi, uwielbia proces tworzenia animacji, mimo że jest żmudny i czuje wtedy, że trzyma swój świat w ryzach i ma nad nim kontrolę. Podkreśla, że trzeba patrzeć na brzydotę życia. Lubi robić filmy, które trudno się ogląda, bo mogą obnażyć emocje widzów.
Animacja "Bestie wokół nas" powstała, aby uwrażliwić widzów na to, jak nieludzcy potrafią być ludzie, jak okrutni wobec zwierząt i siebie nawzajem, a także jak bezrefleksyjnie traktują środowisko naturalne.
Kadr z filmu 'Bestie wokół nas'
Artystka jako dziecko ciężko zachorowała. Była zmuszona do przyjmowania chemioterapii. Aby rzeczywistość nie była dla niej tak trudna, jej mama wypożyczała kasety VHS z klasykami polskiej filmografii czy produkcjami Walta Disneya. Zaczęło ją fascynować to jak powstają obrazy, jak są skonstruowane, a także jak w głowie twórcy zrodził się pomysł i jak sam obraz wpływa na nią jako odbiorcę. Kino stało się dla niej synonimem bezpiecznej przystani. Zaczęła też wtedy rysować i stworzyła pierwszy scenariusz. Dziś nawet nie pamięta o czym była jego historia. Pamięta tylko, że zapisała go w zeszycie do matematyki, której nie znosiła.
Ważna rola kobiecości
Opiekę nad produkcją, którą zaprezentowała w Cannes sprawował Mariusz Wilczyński, autor głośnego filmu "Zabij to i wyjedź z tego miasta".
Oprócz "Bestii wokół nas" Natalia Durszewicz stworzyła także animacje "Ovule" i " Portret kobiecy" w których ważna staje się rola kobiecości. W pierwszej z nich mówi o chorej psychicznie kobiecie, której lęki materializują się w postaci wszechogarniającej dżungli. W drugiej bohaterka, która funkcjonuje jako niekompletna forma siebie, walczy o przetrwanie.
Natalia marzy o tym, żeby stworzyć pełnometrażowy film animowany, który dotrze do szerszej widowni.
Michał Janiszewski
8 z 10
Anastasiya Zaretskaya - projektantka, która zwraca uwagę na problem hejtu
Anastasiya Zaretskaya to urodzona w Brześciu absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Zanim trafiła do naszego miasta studiowała modę na wydziale sztuki Witebskiego Państwowego Uniwersytetu Technicznego. Akademii, którą pierwotnie zakładał Marc Chagall, jeden z czołowych przedstawicieli kubizmu i internacjonalizmu w malarstwie.
W swojej kolekcji dyplomowej "Hate" wykorzystuje modę, żeby opowiedzieć o hejcie, który wywodzi się z tej samej nienawiści, która prowadziła do palenia czarownic. Autorka zwraca uwagę odbiorców na konsekwencje znęcania się nad ofiarami w sieci. Porusza ważny społecznie problem z którym od lat mierzy się, nie tylko polskie, społeczeństwo.
Słodko-gorzki wydźwięk kolekcji
Dyplomową kolekcję Anastasiya tworzyła pod czujnym okiem promotora dr. Michała Szulca, uznanego projektanta i wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi.
Artystka udowadnia, że język mody może być językiem uniwersalnym i opowiadać historie, które trudno ubrać w słowa. Marcin Różyc, kurator, wykładowca i krytyk mody pisał o kolekcji "hate", że ma słodko-gorzki wydźwięk.
Użył słów: "Zaretskaya przestrzega przed tragedią. Plecy są nagie i narażone na atak. Hafty i aplikacje przypominają blizny. Na ubraniach widać wijące się błyszczące, uwodzicielskie węże z czerwonymi językami, których plątanina tworzy swoistą pułapkę. Gady symbolizują pomówienia i plotki, które mogą doprowadzić do spalenia czarownicy".
Ofiara hejtu chce się poczuć bezpieczna, co mają symbolizować miękkie kształty ubrań i ich kolorystyka. Mają one także symbolizować wygodę i komfort. Jak mówi projektantka, jest jednak drugie dno, wchłaniają i obciążają sylwetki.
- Dzięki technice haftu ręcznego pokazałam blizny, które kontrastują ze spokojniejszymi powierzchniami - opisuje Zaretskaya.
Potrzebujemy mody zaangażowanej społecznie
Kolekcja "Hate" pokazuje dojrzałość i wrażliwość projektantki, która z ogromną dbałością o detale, poprzez ubrania ukazuje jedną z największych pułapek współczesnego świata. Nawet jeśli czujemy się bezpiecznie, jesteśmy narażeni na hejt, a rzeczywistość wymaga od nas wiecznej czujności. Wciąż musimy uważać.
Ta twórczość to jeden z dowodów na to, że moda społecznie zaangażowana wciąż jest nam bardzo potrzebna.
Materiały prasowe
9 z 10
Zespół Heima - muzycy, których historia zaczyna się na ulicy
Historia zespołu Heima zaczyna się na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie wokalistka Olga Stolarek grała i śpiewała dla przechodniów. Często słyszała, że powinna założyć grupę i koncertować. Z czasem potraktowała ten pomysł poważnie. Od tamtego momentu skład ewoluował, tworząc czteroosobową ekipę, która nie tak dawno wydała pierwszy album "W domu", który powstał we współpracy z łódzkim producentem Pawłem Cieślakiem.
Trudno jednoznacznie określi styl, w jakim grają muzycy, ich inspiracje wzajemnie się przenikają, tworząc intrygujące kompozycje. Korzystają z autorskich tekstów piosenek, które pisze Olga Stolarek. Wokalistka podkreśla, że nie byłaby autentyczna śpiewając cudze słowa i przekazując emocje innej osoby.
Kilkadziesiąt koncertów i ważna nagroda
Wśród muzycznych idoli członków zespołu wymieniają U2, Phoebe Bridgers, Artura Rojka czy Ted Nemeth. Wspólnie zagrali już kilkadziesiąt koncertów. Występowali m.in: podczas Songwriter Festivalu, festiwalu FAMA czy Slow Festiwalu. Byli finalistami Jarocińskich Rytmów Młodych. Lubią wyzwania, więc wyruszyli w podróż do Azji, gdzie zagrali dwa koncerty. Obecnie marzą o występie na OFF Festiwalu.
W 2020 roku zdobyli nagrodę Soundedit Spotlight wręczaną w ramach konkursu organizowanego przez Festiwal Soundedit i Radio Łódź.
Ciekawą historię ma singiel "Luna", który muzycy grali na koncertach od dawna, ale z innym tekstem. Zmienili go dopiero w trakcie powstawania płyty. Nową wersję wokalistka napisała w dwie godziny, choć sam zarys powstawał w jej głowie dość długo.
Poczujesz się jak w miękkim fotelu
"Słuchając naszej muzyki poczujesz się jak w mięciutkim fotelu. Otoczą cię przestrzenne dźwięki gitary i syntezatorów oraz mruczący bas. Pulsu nada świetnie osadzony rytm perkusji. Wszystko to okryte będzie lekkim wokalem" - tymi słowami przedstawiają swoją muzykę.
Nazwa zespołu wywodzi się od tytułu filmu o trasie koncertowej grupy Sigur Rós. Wcześniej nazywali się Velesturia, ale zbyt mocno kojarzyło się to z heavymetalowym brzmieniem, szukali więc czegoś ładniejszego i przyjemniejszego w wymowie. Co ciekawe, tytuł płyty "W domu" jest polskim tłumaczeniem islandzkiego słowa Heima.
fot. Tomasz Ogrodowczyk / Akademia Muzyczna w Łodzi
10 z 10
Michał Balas - muzyk uznany za indywidualność wiolonczelową 2021
Michał Balas to urodzony w 2001 roku student Akademii Muzycznej w Łodzi. Został okrzyknięty "Indywidualnością Wiolonczelową 2021". Zwyciężył w I Ogólnopolskim Konkursie Wiolonczelowym im. Dominika Połońskiego.
Profesor Zdzisław Łapiński, kierownik Katedry Wiolonczeli i Kontrabasu w Akademii Muzycznej w Krakowie, który był członkiem jury, określił go jako kompletnego wiolonczelistę-instrumentalistę o ogromnym potencjale intelektualnym i artystycznym. Wspomniał, że wybór padł na Michała, ponieważ komisja patrzyła przez pryzmat patrona tego konkursu Dominika Połońskiego, który czarował swoją osobowością.
Studia w dwóch krajach jednocześnie
Młody artysta jest beneficjentem programów stypendialnych "Młoda Polska" oraz "LYRA Stiftung". Studiuje nie tylko w Łodzi, ale i w Bazylei. Na co dzień mieszka w Szwajcarii, dzięki temu, że Akademia Muzyczna w Łodzi przyznała mu indywidualny tok nauczania. Gra na francuskim instrumencie manufaktury Michel Ange Garini z 1870 roku.
Jak sam mówi, nie uważa się za wielką indywidualność, szczególnie, kiedy patrzy na otaczających go wspaniałych muzyków, a jego osobowość dopiero się kształtuje. Dąży do pełnego zrozumienia muzyki i całkowitego oddania się tekstowi. Autopromocja nie jest dla niego najważniejsza. Podkreśla, że wykonawca wobec muzyki pozostaje drugorzędny.
W maju bieżącego roku wystartował w trzyetapowym konkursie na Classic Strings Competition w Dubaju, na którym podczas finału muzycy grają koncert z orkiestrą. Zapewnia, że jeżeli dotrze do tego etapu zagra swój ulubiony koncert h-moll Dvoráka.
Siła szczerego przekazu
Gra Michała Balasa zachwyca szczerością przekazu. Specjaliści w jego dziedzinie, podkreślają, że kiedy sięga po instrument przenosi słuchaczy w nieziemski świat. Profesor Stanisław Firlej, którego można nazwać jednym z mentorów wiolonczelisty mówi, że w muzyce chodzi o pewien element dodatkowy, który wynosi wykonawcę wyżej ponad innych dobrze grających, a jego student z pewnością go posiada.
Na liście sukcesów muzyka znalazły się także m.in: Grand Prix Ogólnopolskiego Konkursu Wiolonczelowego Centrum Edukacji Artystycznej w Warszawie, I nagroda na Międzynarodowym Konkursie Wiolonczelowym im. Kazimierza Wiłkomirskiego w Poznaniu, a także nagroda specjalna za utwór obowiązkowy na Johansen International Competition for Young String Players w Waszyngtonie.
Jako solista występował z orkiestrami, m.in. Filharmonii Krakowskiej, Filharmonii Rzeszowskiej, Filharmonii Kaliskiej, a także z Sinfonią Iuventus, Apollo Orchestra czy Südwestdeutsches Kammerorchester Pforzheim.
Wszystkie komentarze