Urodziła dziecko w pustostanie, zawinęła w reklamówkę i zostawiła. 36-latka została zatrzymana przez policję dzień później, w pracy. - Twierdziła, że była w szoku. Bała się powiedzieć partnerowi, że jest w ciąży - mówi prokurator Paweł Jasiak. Decyzją sądu kobieta najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
Łódzcy policjanci odnaleźli matkę dziewczynki porzuconej we wtorek (15 kwietnia) zaraz po urodzeniu w pustostanie na Bałutach. Kobieta przebywa w szpitalu, gdzie została już przesłuchana. Prokurator postawił jej zarzut usiłowania zabójstwa dziecka i zapowiedział wniosek o tymczasowe aresztowanie.
Bałuty. Przypadkowy przechodzień na ul. Zgierskiej usłyszał płacz dziecka. Jak się okazało, był to noworodek w foliowej torbie. Na miejscu szybko znaleźli się policjanci oraz ratownicy medyczni.
- Bardzo szybko przybiegłam do okna życia, no i zobaczyłam, że czeka na mnie taki młodzieniec śliczny - opowiada s. Anna Reczko, przełożona domu urszulanek. Siostry ochrzciły chłopca imieniem Tadeusz.
Noworodek, którego ciało zostało odnalezione w śmietniku przy ulicy Maratońskiej w Łodzi, to chłopiec. Wstępne ustalenia śledczych wskazują, że miał uraz głowy. Sekcja zwłok ma odpowiedzieć na pytanie, czy urodził się żywy.
Ciało noworodka owinięte w żółtą reklamówkę leżało w śmietniku przy ul. Maratońskiej w Łodzi. Policja prosi o pomoc w znalezieniu matki dziecka.
Okno życia w Piotrkowie Trybunalskim już piąty raz spełniło swoją funkcję. Tym razem ktoś pozostawił w nim zawiniętego w kocyk noworodka. Alarm rozległ się po godz. 2.
Pilotażowy program resortu zdrowia rozpoczął się w kilku województwach - m.in. w łódzkim. Badania mogą zmienić życie 50 noworodków rocznie.
Ministerstwo Zdrowia chciało zrobić milowy krok w kwestii leczenia rdzeniowego zaniku mięśni - zrefundować badania przesiewowe dla wszystkich noworodków. Na drodze stanęła Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Rodzice dzieci z SMA są zdruzgotani.
W łódzkim oknie życia znów zostawiono dziecko. Chłopiec urodził się tej samej nocy. Jest zdrowy. Siostry zakonne nadały mu imię Józef. To już drugi raz w ciągu dwóch miesięcy.
Rodziłam przez pięć godzin. W pewnym momencie okazało się, że tętno synka zanika i, żeby go ratować, konieczne jest cesarskie cięcie. Podali mi narkozę. Gdy się obudziłam, dziecka przy mnie nie było.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.