- Pewna prawicowa posłanka zawołała kiedyś z mównicy, że jest "posłem", nie "posłanką". Bo sądziła, że feminatywy są odzwierciedleniem poglądów lewicowych, a ona przecież jest tradycjonalistką. W ten sposób zawłaszczono dyskusje o języku na rzecz politycznej rozgrywki - mówi prof. Ewa Woźniak, językoznawczyni z Uniwersytetu Łódzkiego.
Copyright © Agora SA