- Dużo mamy dzieci diagnozowanych w oddziale pediatrycznym. Wszyscy myślą, że to poważna wada serca. A to depresja - mówi Grażyna Patejuk, psycholożka z ICZMP.
Depresja i stany lękowe męczą nas najmocniej, gdy jesienią brakuje słońca. Czasem pacjent długo szuka przyczyn u lekarzy innych specjalności, a dopiero psychiatra pomaga.
Wywierają presję w przekonaniu, że to dla dobra dziecka. Nawet, jeśli w ten sposób realizują własne ambicje. Wierzą, że tak właśnie zwiększą szansę dzieci na życiowy sukces. A tego sukcesu, jako kochający rodzice, życzą przecież z całego serca.
- Kiedy mam w gabinecie osobę narcystyczną, to nie widzę zadufanej w sobie osoby, tylko zranione dziecko - mówi Joanna Kalecka, łódzka psycholożka i psychoterapeutka.
Przez lata wkłada maskę i nikt się nie orientuje, że ma problem. Aż któregoś dnia nie może wstać z łóżka. Nerwica jest dużo bardziej powszechna niż depresja.
Wydawało mi się, że wszystko ogarniam. Pracę, rodzinę, chorobę. Aż moje akumulatory zaczęły świecić na czerwono. Chodzę na psychoterapię. I już nie mam problemu, żeby o tym mówić.
Napięcie związane z pogonią za prezentami, pucowaniem domu na błysk, a później z tłumnymi spotkaniami i trudnymi czasem kontaktami może pogłębiać zaburzenia lękowe i wzmagać stany depresyjne. Rozmowa z psychoterapeutą Marcinem Matychem, znanym jako dr Nerwica, autorem "Jak żyć z lękiem"
- Mamy technikum hodowli koni. I problem: jak delikatnie powiedzieć dziecku, że jest za grube. Bo jeździec nie może ważyć więcej niż 90 kg - mówi Marcin Józefaciuk ze szkoły w Łodzi. - Zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że waga to jest kwestia drugorzędna. Że rozwiązywanie problemów trzeba zacząć od emocji.
- Teraz ludzie rzadziej gwałtownie tracą pracę. Za to dużo częściej jest - niestety - tak, że pracę mają, pracują ciężej niż kiedykolwiek, a na coraz mniej ich stać. A najgorsze, że tracą nadzieję, przestają wierzyć, że to się zmieni - mówi psychiatra.
Wojna na Ukrainie. - Na przerwach jest wesoło, ale na lekcjach pojawiają się pytania o śmierć, o politykę, o to, co będzie dalej - mówi pedagożka z łódzkiej podstawówki.
Przyszła do mnie kiedyś mama z dwojgiem dzieci. Problem polegał na tym, że rodzeństwo nie umiało ze sobą współpracować, do tego stopnia, że dochodziło między nimi do aktów fizycznej przemocy. Zadałam jedno pytanie: "Jak wyglądają pani stosunki z mężem?". Kobieta zaczęła płakać.
Copyright © Agora SA