Po siedmiu latach od upadku Widzew wrócił do piłkarskiej ekstraklasy. Nie stałoby się to, gdyby nie jego kibice. To ich triumf. To triumf miłości do klubu, którego nie zostawili, gdy ten spadł na samo dno.
Zapomnijcie o kibolach, chuliganach obrażających na murach inne kluby i bandytach z szalikami. To jest tekst o prawdziwych kibicach. Do tego z misją.
Kibice Widzewa, którym przed rundą wiosenną zmieniono m.in. warunki wchodzenia na stadion, zapowiadają złożenie do sądu pozwu zbiorowego przeciwko klubowi. Władze Widzewa chyba zmienią zdanie.
Podczas meczu z Olimpią Elbląg część kibiców Widzewa protestowała przeciwko zmianom zasad wpuszczania na dwa sektory. - Nie robi się tak w trakcie rozgrywek - mówią.
Tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej Widzew zmienił zasady wchodzenia na stadion dla kibiców, którzy kupili karnety na dwa sektory.
Race na trybunach przestały być największym problemem Widzewa. Dużo groźniejsze są małe butelki po wódce, które kibole rzucają na boisko.
Około 2,5 tys. kibiców Widzewa Łódź maszerowało wzdłuż trasy W-Z na mecz z GKS-em Katowice. Nad przemarszem czuwała policja. Niektórych uczestników ukarano mandatami.
W najbliższej kolejce Widzew Łódź zmierzy się u siebie z GKS Katowice. Kibice organizują przemarsz na stadion.
Kibic Widzewa poskarżył się rzecznikowi praw obywatelskich na policję, która podobno namawia, by sympatyków łódzkiego klubu nie wpuszczać na mecze wyjazdowe drużyny. Policja twierdzi, że to nieprawda.
Droga na mecz drużyny z al. Piłsudskiego, na nowy piękny stadion w tłumie kilkunastu tysięcy fanów, naprawdę robi wrażenie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.