Przed spotkaniem z prof. Piotrem Kulą, prorektorem ds. innowacji Politechniki Łódzkiej, próbuję odświeżyć podstawową wiedzę z lekcji chemii i fizyki. Ale kiedy chodziłam do szkoły, dopiero poznawano kolejne tajemnice węgla. A dziś świat oszalał na punkcie jednej z jego postaci.
Grafen to materiał zbudowany z atomów węgla. Pozbawiony jest trzeciego wymiaru, a więc ma jedynie długość i szerokość. Jest mocniejszy niż stal. To doskonały przewodnik. Jego odkrywcy, Andriej Gejm i Konstantin Nowosiołow, w 2010 r. zostali nagrodzeni Noblem. Grafenem fascynują się naukowcy i zwykli śmiertelnicy, którzy głęboko wierzą w postęp technologiczny.
Sukces zależy od tego, czy uda się opracować tani proces produkcji materiału na dużą skalę. By znalazł szerokie zastosowanie i zmienił nasze życie, potrzebne są całe kilometry grafenu.
MARCIN STĘPIEŃ
Zespół prof. Kuli wytwarza grafen metalurgiczny, czyli ten o najlepszych właściwościach. Jak planują go wykorzystać? Celem łódzkich naukowców jest budowa zbiornika na wodór. To paliwo przyszłości. Ale wodór jest łatwopalny. Problemem jest jego bezpieczne przechowywanie i tankowanie. Pierwsze wyniki wskazują, że łódzki grafen sprawdzi się w takiej konstrukcji.
Czy polscy uczeni mają szansę wejść do światowej czołówki? - W Azji powstają wielkie ośrodki, gdzie pracuje się nad grafenem. Nie wiemy nawet, co się tam właściwie dzieje. A gdzieś pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami są takie zespoły jak nasz. Świat nam ucieka, a to my powinniśmy uciekać światu. Nie kopiować. Być ambitnym i skutecznym, ale przede wszystkim ciężko pracować - mówi prof. Kula.
Łódzki wynalazca doskonale wie, co mówi. 15 lat temu opatentował nową technologię uszlachetniania maszyn i przekładni samochodowych. Projektem zainteresowali się przemysłowcy z 26 krajów. Do dziś Piotr Kula jest dzięki niemu rozpoznawalny.
Ale nie chce być profesorem jednego tematu. Równolegle pracuje nad instalacją, której zadaniem jest ograniczenie emisji rtęci do atmosfery. Ten szkodliwy pierwiastek jest uwalniany podczas spalania węgla. Pomysł narodził się podczas konferencji naukowej w Hongkongu. W hotelu powstał szkic. Rezultaty pierwszych testów, które odbyły się w bełchatowskiej elektrowni, przeszły najśmielsze oczekiwania. System, którego działanie możemy porównać do filtru, pochłonął ponad 90 proc. rtęci.
Jak profesor wypoczywa? Zdradza mi, że właśnie wybiera się na narty, ale nie wie, czy uda mu się znaleźć śnieg. A ja sobie myślę, że dla naukowców z Politechniki Łódzkiej nie byłoby dużym problemem wytworzyć idealny do szusowania po stokach biały puch.
Wszystkie komentarze