Przed pandemią polska kobieta dożywała 82 lat, mężczyzna 76. Teraz ich życie skróciło się o rok, a nawet półtora roku. To wynik potężnych zaniedbań i pogarszającej się opieki nad seniorami. Rozmowa z prof. Tomaszem Kostką, kierownikiem Kliniki Geriatrii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Zaczęła się już przedświąteczna akcja czyszczenia domów ze starych, schorowanych ludzi. Już cztery wezwania dziennie w łódzkim pogotowiu to: "zabierzcie babcię do szpitala". Okręgowa Izba Lekarska apeluje do rodzin. A ratownicy medyczni z Łodzi ostrzegają: - Będziemy zawiadamiać pomoc społeczną.
Po kilkumiesięcznej przerwie seniorzy wrócą do szpitala na Przyrodniczą. Nie na oddziały geriatryczne, które istniały tam wcześniej, tylko do zakładu opiekuńczo-leczniczego. - To problemu nie rozwiązuje, ale jest krokiem w bardzo dobrą stronę - mówi krajowy konsultant ds. geriatrii
Na miejsce w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym starsi łodzienie czekają nawet ponad pół roku. Seniorzy w Łodzi często skazani są na wegetację i przypadkową pomoc obcych ludzi.
Pani Maria ma 87 lat i kłopoty z dłuższymi spacerami. - My, starzy, jak coś obiecujemy, to dotrzymujemy słowa. A wy? - pyta. Dwa miesiące temu urzędnicy obiecywali ławki w pobliżu jej domu. - Dotrzymamy obietnicy. Już się do pani zbliżamy! - zapewnia rzecznik prezydent Zdanowskiej
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.