Ludwik Waszkiewicz, łódzki poseł, już w marcu 1921 r. wystąpił z wnioskiem o utworzenie politechniki. Zapewniał, że rada miasta i organizacje gospodarcze pomogą w powstaniu uczelni. Sejm poparł projekt, lecz minister skarbu uznał, że Polski nie stać na trzecią politechnikę.
Uczelnia to wykształcone kadry i prestiż, dlatego łodzianie nie dawali za wygraną. W następnym roku Oskar Kon, właściciel Widzewskiej Manufaktury, zapowiedział, że wyłoży 50 mln marek polskich na otwarcie politechniki. Rząd nie podjął tematu.
W kolejnym roku Kuratorium Okręgu Szkolnego Łódzkiego wystąpiło z inicjatywą utworzenia uniwersytetu. Równolegle trwała w prasie gorąca dyskusja, jakiego typu uczelni potrzebuje Łódź oraz jak sfinansować jej powstanie.
List do "Expressu Wieczornego Ilustrowanego" wysłał w tej sprawie Stanisław Aleksander Heyman, sekretarz Koła Łodzian Uniwersytetu Jagiellońskiego: "Łódź, zdaniem moim, nie jest miastem odpowiednim na założenie uniwersytetu. Jest zbyt przesiąknięte handlem, przemysłem, giełdziarstwem, by móc stworzyć warunki potrzebne dla prawdziwej pracy naukowej. Przyglądając się życiu i olbrzymiej, przytłaczającej większości łodzian, nie można pod tym względem mieć złudzeń. Nikt przejęty łódzką atmosferą nie może prawdziwą, czystą nauką się zająć. (...) Łódź nie ma warunków dla uniwersytetu. Cambridge, Dijon, Heidelberg, Kraków - oto typy miast uniwersyteckich".
Powołał się również na rozmowę z prof. Ignacym Chrzanowskim, członkiem komisji weryfikacyjnej dla profesorów, który stwierdził, że w Polsce są już dwa "liche uniwersytety" i nie potrzeba więcej. Uczony miał powiedzieć, że "jeśli Łódź chce dać pieniądze", to niech lepiej ufunduje stypendia i wybuduje specjalne akademiki dla łodzian przy istniejących uczelniach.
Heyman poparł utworzenie politechniki: "Wyzbądźmy się chorobliwych ambicyj i nie porywajmy się na zmienianie charakteru miasta, bo to zgoła niemożliwe. Postawmy lepiej na podstawy egzystencji Łodzi - przemysł i handel na europejskim poziomie - i zapewnijmy młodzieży, którą łódzka politechnikę skończy, pracę. Zarzućmy natomiast myśl o uniwersytecie, który zaledwie byłby w stanie produkować doktorów czy magistrów, rzesze proletariatu inteligenckiego chodzącego bez butów".
Wszystkie komentarze